[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.U mnie nie - wtrąciłapoważnie - moja matka długo walczyła, kiedy miała wyjść za mąż za tegoszkaradnego Arona Wassertruma!- Co? matka pani? Za tego kramarza z dołu?Miriam skinęła głową.- Dzięki Bogu, że to nie doszło do skutku.Dlabiednego człowieka był to zapewne straszny cios.- Biedny człowiek, mówi pani? - zerwałem się.- Ten drab to czystyzbrodniarz.W zamyśleniu przeczyła ruchem głowy.- Zapewne on jest zbrodniarzem,ale ten, który siedzi w takiej skórze, a nie byłby zbrodniarzem, musiałbybyć prorokiem.Przysunąłem się ciekawie: - Czy pani wie coś pewnego o nim? Mnie tointeresuje.Z zupełnie szczególnych względów!!- Jeśliby pan raz zobaczył jego sklep z wewnątrz, to od razu wiedziałby pan, jak wygląda jego dusza.Ja to mówię, gdyż bywałam tamczęsto jako dziecko.Dlaczego patrzy się pan we mnie tak zdumiony? Czyto takie nadzwyczajne? Dla mnie był on zawsze przyjacielski i dobry.Nawet raz, przypominam sobie, podarował mi duży świecący kamień,który mi się najbardziej podobał z jego rzeczy.Moja matka powiedziała,że to brylant, i musiałam mu naturalnie zaraz go odnieść.Z początku długonie chciał go wziąć z powrotem, ale potem wyciągnął mi go z ręki i rzuciłgo z wściekłością daleko od siebie.Jednak zobaczyłam, jak mu przy tymwytrysły łzy z oczu; znałam już121wtedy na tyle język hebrajski, aby zrozumieć, że szeptał:  Wszystko,czego moja ręka dotknie, jest przeklęte!" Ostatni to raz mogłam goodwiedzić.Ni-gdy więcej od tego czasu nie zaprosił mnie, abym do niegoprzyszła.Wiem także dlaczego: gdybym nie starała go się pocieszyć,wszystko byłoby p0 dawnemu, ale ponieważ bardzo mi go było żal, oczym też mu powiedziałam, nie chciał mnie już więcej widywać.Pan tegonie rozumie, panie Pernat? To przecież takie proste: jest to człowiekopętany, który staje się śmiertelnie nieufny, jeżeli ktoś dotknie jego serca.Uważa się za istotę stokroć ohydniejszą, niż jest rzeczywiście - o ile to wogóle być może - i w tym tkwi zasada wszystkich jego myśli i uczynków.Mówią, że jego żona lubiła go; było w tym może więcej litości niż miłości,ale w każdym razie tak sądziło wielu ludzi.Jedyny, który - przeciwnie -głęboko był tym dotknięty, to był on! On wszędzie węszy zdradę inienawiść.Tylko co do swego syna zrobił wyjątek.Czy stało się todlatego, że widział jego wzrastanie od niemowlęcych lat, że zatem, jakbypowiedzieć, przeżywał wraz z nim kiełkowanie każdej jego właściwości od samego zarodka i dlatego nigdy nie dochodził do takiego punktu, gdziemogłaby się w nim obudzić nieufność, czy też z powodu, że to już leży wekrwi żydowskiej, wszelkie zdolności do kochania, które w nas tkwią,przekazać na swego potomka w tym instynktownym strachu naszej rasy, żemożemy umrzeć i nie wypełnić misji, którą zapomnieliśmy, ale która wnas trwa niewyraznie - któż to może wiedzieć? Z przezornością, któraprawie sięgała granic mądrości, a która u takiego niewykształconegoczłowieka jak on jest zadziwiająca, kierował wychowaniem swego syna.Jak przenikliwy psycholog usuwał przed swym dzieckiem z drogi wszelkąprzeszkodę, która mogłaby się przyczynić do rozwoju sumienności, abymu oszczędzić przyszłych cierpień duchowych.Trzymał dla niego zanauczyciela wybitnego uczonego, który stał na stanowisku teorii, żezwierzęta są bezwrażliwe i że odczuwanie bólu jest u nich tylkomechanicznym refleksem.Z każdego stworzenia wycisnąć dla siebiesamego tyle rozkoszy i zadowolenia, ile tylko można, a zaraz potemłupinę, jako niepotrzebną, odrzucić - to było mniej więcej abecadło jegodaleko widzącego systemu wychowawczego.Może pan sobie wyobrazić,że pieniądz jako sztandar i klucz do potęgi grał tu pierwszą rolę.%7łe zaś onsam starannie ukrywa swoje bogactwo, aby mrokiem osłonić graniceswego wpływu, zatem wymyślił sposób, aby umożliwić swojemu synowipodobne istnienie, oszczędzając mu zarazem męki pozornie ubogiegożycia: przepoił go piekielnym kłamstwem  piękności"; przyswajał muzewnętrzne i wewnętrzne wytwory estetyki, nauczył go pozorowaćzewnętrznie swe czyny, udawać lilię polną, a wewnętrznie być sępem-ścierwnikiem.Naturalnie owa  piękność" nie był to wcale jego wynalazek,ale raczej  ulepszenie" rady, którą mu dał jakiś wykształcony.%7łe jego syn wypierać się go będzie pózniej,122gdzie i kiedy zajdzie tego potrzeba, nie brał mu tego za złe.Przeciwnie,kazał mu to uważać za obowiązek, gdyż miłość jego była bez egoizmu itak jak już raz mówiłam o swoim własnym ojcu - była to miłość w rodzajutych, co poza grób sięgają!Miriam umilkła na chwilę: spojrzałem na nią, jak w milczeniu snuła dalejswoje myśli; usłyszałem to w zmienionym dzwięku głosu, gdypowiedziała:- Dziwne owoce rosną na drzewie żydostwa!- Niech mi pani powie, Miriam - powiedziałem - czy nigdy pani niesłyszała, że Wassertrum ma w swoim sklepie stojącą figurę woskową? Niepamiętam, kto mi to opowiadał, może to był tylko sen.- Nie, nie, to prawda, panie Pernat: woskowa figura naturalnejwielkości stoi w kącie, gdzie on sam pośrodku najróżniejszych rupieci śpina worku słomy.Przed laty kupił jąod właściciela jakiegoś bałaganu1,kupił ją zaś jakoby dlatego, że lalka była podobna do jednej dziewczyny-chrześcijanki, która rzekomo była kiedyś jego kochanką.Matka Charouska! - zabrzmiało we mnie.- Nie zna pani jej imienia?Miriam potrząsnęła głową.- Jeśli panu na tym zależy, czy mam siędowiedzieć?-Ach nie, Miriam, jest to dla mnie zupełnie obojętne.- Po jej błyszczącychoczach zauważyłem, że w zapale się przegadała.Nie powinna już sięopamiętać- rzekłem sobie.- Ale co mnie interesuje więcej, to temat, o którym pani przedtem pobieżnie mówiła.Ja myślę o  wiosennym wietrze", ojciecpani na pewno przecież nie oznaczył pani czasu, kiedy pani ma wyjść zamąż?Roześmiała się wesoło.- Mój ojciec? Skądże panu to przyszło do głowy?- No, to wielkie szczęście dla mnie.- Jak to? - spytała, nie spodziewając się podstępu.- Bo w takim razie mam jeszcze szansę.Był to żart i ona też inaczej tego nie przyjęła, jednak szybko zerwała się ipobiegła do okna, abym nie spostrzegł jej rumieńca.Odwróciłem się, abyjej pomóc wyjść z zakłopotania.- O to jedno proszę jako stary przyjaciel i musi mnie pani zawiadomić,gdyby sprawa już zaszła tak daleko.A może pani w ogóle chce pozostaćniezamężną?- Nie, nie, nie! - odparła tak energicznie, że roześmiałem się mimowoli- kiedyś muszę przecież wyjść za mąż.- Naturalnie! To się rozumie!1 Bałagan- buda jarmarczna, teatrzyk wędrowny.123Stała się nerwowa jak podlotek.- Czy pan nie może być chwilę poważny, panie Pernat?Posłusznie zrobiłem minę serio, Miriam usiadła.- Więc, jeśli mówię, że muszę przecież kiedyś wyjść za mąż, to chcęprzez to powiedzieć, że jakkolwiek nie rozważałam bliższychokoliczności, ale sens życia na pewno byłby niezrozumiały, gdybym przyjąwszy, że urodziłam się kobietą, miała zostać bezdzietna [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • igraszki.htw.pl