[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Kłamałam.Manipulowałam ludzmi.Czasami ich raniłam, bywałam okrutna.Nadużywałam zaufania.Skazałam brata na śmierć.Tak, żeby ocalić życie własne i innych ludzi.Czy to mnie usprawiedliwia?- W dawnych czasach zwróciłabym się do ciebie, Boże - powiedziała.- Poprosiłabym cię o radę.Niczegobym nie dostała, lecz udawałabym, to byłoby prawie tak jak naprawdę.Lana uleczy Sama.A potem Sam pójdzie walczyć z Gaią.A Gaia go zabije.Ale najpierw zabije Edilia i Sinder, Dianę, Sanjita, Quinna i.i.Dopiero potem zabijeSama.Wcześniej zabije też ją, a Sam będzie musiał na to patrzeć, będzie krzyczał z rozpaczy.I dopierowtedy Gaia go zabije.Sam umrze, umrze ze świadomością, że zawiódł i nie ocalił jej.Astrid zobaczyła Sinder, mijającą budynek.Może szła dołączyć do zrozpaczonego tłumu, zebranego przyautostradzie.Czy jej matka tam jest? Astrid nigdy nie rozmawiała z nią na temat życia sprzed ETAP-u.Tyle osób, których nie zdążyła poznać.Tyle osób, których już nigdy nie będzie jej dane poznać.Zamknęła oczy i zobaczyła potworne światło, tryskające z rąk Gai.Znów poczuła woń palonych opon,lakierowanych desek, płótna i ludzkiego mięsa.Gdyby Sam umarł w tej chwili, w tej minucie, moc Gai osłabłaby, oni wszyscy mieliby szansę na ocalenie.- Już raz musiałam dokonać takiego wyboru - powiedziała do ciemnego nieba.- Z Pete em.Prawda?Niebo nie odpowiadało.Na południu niebo było jaśniejsze od świateł restauracji, na zachodzieprzesuwały się statki, wiozące samochody, iPady, ropę i starych ludzi, pragnących zobaczyć wieloryby.Na północy czerwona łuna ognia.Z każdą minutą jaśniejsza.Ogień musiał rozprzestrzenić się poza terenparku.Czy płoną już wysuszone trawy? Pola, które dostarczały im pożywienia?Pożar? Chciało się jej śmiać.Phi, czemu nie? W końcu jesteśmy w ETAP-ie.Gdzieś tam potwór planował kolejną rzez.Gdyby Astrid miała temu zapobiec, musiałaby kogośpoświęcić, jakąś anonimową ofiarę albo Sama.Co to była za lekcja? Jakie wnioski miała wyciągnąć z tego wszystkiego? Ze czasami istnieją same złewybory?- Nauczyłam się tego już dawno temu - powiedziała.Mówiła Samowi, powtarzała to kilka razy, że musi zrobić wszystko, by wygrać, niezależnie od kosztów, nawet gdyby znaczyło to, że Diana musi zginąć, że cały świat spłonie.Ale ty musisz przeżyć, musisz żyć,Sam, bo bez ciebie nie dam rady. %7łyj.Nie mogę wyjść stąd bez ciebie.Astrid zamknęła oczy, odcinając się od statków, gwiazd, świateł restauracji i blasku pożaru.- Pete.Caine dotarł do przystani.To było oczywiste: jeśli miał przeżyć, musiał dostać się na wyspę.Byle dalejstąd.Dalej od Gai.Oczywiście, mogła go tam znalezć, ale, jak powiedział Dianie, ta gra nie polegała na tym,by żyć wiecznie, ale by umrzeć na końcu.I nigdy więcej nie cierpieć bólu.Nie mógł o tym myśleć, bo wtedy czuł echo tamtych tortur, a już samowspomnienie sprawiało mu straszne katusze.Na straży stał jakiś dzieciak, jeden z ludzi Quinna, pilnował, żeby nikt nie majstrował przy łodziachrybackich.Caine nie zranił go, jedynie pchnął kilka razy za pomocą swej mocy na deski, aż dzieciak przestał sięwydzierać.Potem związał go i wsadził w zęby szmatę, żeby siedział cicho.Oczywiście, za jakiś czas Gaiaznajdzie go i zabije.Ale może dzięki temu, że jest unieruchomiony, nie zginie tak od razu. Hej, to chyba dobry uczynek, co?Caine spojrzał na łodzie, przeznaczone do użytku w nagłych przypadkach.A więc pewnie zostało trochębenzyny.Niewiele - jechali na resztkach już kilka dni temu, kiedy Caine jeszcze był królem.To wspomnienie wywołało krzywy uśmiech na jego twarzy.Król Caine.Wszystko się zmienia, prawda?Teraz próbował zwiać, tylko po to, by zyskać kilka kolejnych godzin.Uciekał jak szczur.Przedtem Król Caine - teraz Szczur Caine.W ciągu jednej krótkiej chwili.No tak, już Penny strąciła koronę z jego głowy, prawda? Nadal pamiętał to upokorzenie, kiedy obudził sięz rękami w cemencie, w koronie, przyczepionej zszywkami do głowy.I ból.Choć nieraz czuł ból jużwcześniej, znał ból, a zszywki to na pewno nie była bułka z masłem, nic nie mogło równać się z cierpieniami,które przeżywał, gdy rozbijano młotkiem zaschnięty cement, długo i powoli.Tak, to było naprawdę coś.Ból, który potrafi zmienić dotychczasowe spojrzenie na świat.Ale i tak gorszebyło upokorzenie i poczucie bezsilności.Choć nie tak straszne jak to, co zrobiła mu Gaia.Z tym nic nie mogło się równać.W swej arogancji sądził, że uwolnił się od gaiaphage.Ale nigdy nie będzie wolny, prawda? Dopóki tenpotwór istniał, mógł dostać się tylnym wejściem do jego mózgu.Mógł sprawić, że będzie czołgał się i płakał, ibłagał o śmierć.Zakwilił jak przerażone dziecko.W gruncie rzeczy był przecież przerażonym dzieckiem.Wskoczył do łodzi.Przy zbiorniku paliwa nie było miernika.Rozglądał się w ciemności, żałując, że niezostał obdarzony tą mocą, co Sam.Dopiero po kilku minutach znalazł to, czego potrzebował.Był to kawałekwędki długości jakichś trzydziestu centymetrów, zrobiony z ciemnego włókna szklanego, na tyle długi icienki, że dało się wsunąć go do zbiornika.Okazało się, że na dnie zostało jakieś dwa-trzy centymetrybenzyny.W oddali przepływał wielki statek - może zbiornikowiec, wiozący setki tysięcy beczek ropy.- Fajnie by było - powiedział.- Co byłoby fajnie?Nie widział ani nie słyszał, jak się zbliża.Diana, ciemny cień na pomoście, rysujący się na tle gwiazd.Chciał coś powiedzieć, ale słowa uwięzły mu w gardle.Stała na przystani.On w łodzi.Diana.W końcu zapytał:- Co ty tu robisz?- Szukałam cię - odparła.- Znikłeś.- Nieciekawe znalezisko - rzucił z goryczą i zaraz pożałował.Zabrzmiało to tak, jakby użalał się nad sobą.Cóż, w końcu to właśnie robił, nie?- Tutaj wylądowaliśmy, kiedy wróciliśmy z wyspy - powiedziała.- Tak.Triumfator.Zwycięski bohater.Król Caine.Tyle zapamiętałem.- A ja miałam potwora w brzuchu.- Nie twoja wina - stwierdził zdawkowo.- Moja też nie. - Ciekawe.- Ko.posłuchaj.Kochaliśmy się, tak? Chyba tak to się nazywa.Nikt nas nie ostrzegł, że przy okazjizrobimy ciało dla gaiaphage.- Kochaliśmy się? - powtórzyła Diana.- Jezu, Diana.- Powiedz mi, Caine.Kochaliśmy się czy po prostu uprawialiśmy seks? To proste pytanie.- Nieprawda.Diana zaśmiała się sarkastycznie.W tym momencie poznał odpowiedz.Słysząc ten złośliwy, niemalokrutny śmiech, już wiedział i poczuł przypływ tak gwałtownych uczuć, że o mało się nie rozpłakał.- Nie, w naszym przypadku to nie jest proste pytanie - przyznała.Potem jednak powtórzyła: - Kochaliśmysię, Caine?- Dobra, dobra.Tak, kochaliśmy się.- Powiedz to.- Jaki to ma sens? Uciekam.Ratuję własny tyłek, a ciebie zostawiam.Jestem jak szczur, zwiewający ztonącego statku [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • igraszki.htw.pl