[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.MiaÅ‚em okropne sny.RoiÅ‚y siÄ™ od kobiet: Vera Garcia, LenaSnood, Debora Brand.Debora byÅ‚a duchem, Lena zwÅ‚okami.A Vera byÅ‚a skrzydlatym azteckim wężem o piÄ™knej, kobiecejtwarzy. XIXPrzenikliwy dzwonek budzika zbudziÅ‚ mnie w zupeÅ‚nej jeszczeciemnoÅ›ci.WstaÅ‚em i ubraÅ‚em siÄ™, wsuwajÄ…c colta do kieszeni.Wlodówce miaÅ‚em jeszcze sok pomaraÅ„czowy.ZrobiÅ‚em sobie kawÄ™ ipo tym prowizorycznym Å›niadaniu wziÄ…Å‚em w jednÄ… rÄ™kÄ™ walizkÄ™, wdrugÄ… tÄ™ gabardynowÄ… torbÄ™ i zszedÅ‚em na ulicÄ™.ByÅ‚a pusta.PrzeszedÅ‚em siÄ™ aż do Paseo i niemal natychmiast przyhotelu Reforma zÅ‚apaÅ‚em taksówkÄ™.DowiozÅ‚a mnie na lotnisko przed 6.30, za wczeÅ›nie, żeby nadaćbagaż.Vera jeszcze nie przyjechaÅ‚a.ZamieniÅ‚em bilet tak, abym mógÅ‚zatrzymać siÄ™ w Nowym Orleanie, i bÄ™dÄ…c jak zwykle optymistÄ…,zarezerwowaÅ‚em miejsce na samolot do Nowego Jorku odlatujÄ…cy zNowego Orleanu o dziesiÄ…tej wieczorem.ZapytaÅ‚em też, czypoprzedniego wieczoru po godzinie dziesiÄ…tej odlatywaÅ‚ jakiÅ› samolotdo Nowego Orleanu.OkazaÅ‚o siÄ™, że normalny, wieczorny samolot zpowodu awarii byÅ‚ opózniony, i odleciaÅ‚ dopiero o północy.Czyliinnymi sÅ‚owy znaczyÅ‚o to, że Halliday jest obecnie prawie na pewnow Nowym Orleanie.DoznaÅ‚em już zawodu przed startem.Moje szanse zobaczenia Irisjeszcze dzisiaj wieczorem ogromnie siÄ™ zmniejszyÅ‚y.UsiadÅ‚em nawalizkach czekajÄ…c na VerÄ™.JakiÅ› bosonogi chÅ‚opiec sprzedawaÅ‚ wczorajsze wydanie MexicanHerald.KupiÅ‚em jeden egzemplarz, rzuciÅ‚em okiem na nagłówek iodÅ‚ożyÅ‚em na kolano.Lotnisko tego ranka wywieraÅ‚o przygnÄ™biajÄ…ce wrażenie.Podenerwowani pasażerowie, skurczeni z powodu porannego chÅ‚odu,krÄ™cili siÄ™ szukajÄ…c walizek, które wcale nie zginęły, tylko tkwiÅ‚y tam,gdzie nie powinny, wykrzykiwali niepotrzebnie jeden do drugiego,zasiÄ™gajÄ…c informacji nie tam, gdzie potrzeba.JakaÅ› stewardesa, Å‚adnabanalnÄ… urodÄ…, nie dajÄ…ca siÄ™ odróżnić od innych stewardes,przechodziÅ‚a obok flirtujÄ…c z dwoma pilotami.PorzÄ…dkowy w biaÅ‚ejkurtce zamiataÅ‚ niedopaÅ‚ki papierosów i papierki po cukierkach, gromadzÄ…c wszystko na kupkÄ™.Moje wczorajsze wieczorne spekulacje zaczynaÅ‚y mnie drÄ™czyć nanowo.Czy w dalszym ciÄ…gu moi przeÅ›ladowcy uważajÄ…, że mogÄ™ imbyć potrzebny? Jeżeli nie, to dlaczego pozwalajÄ… mi lecieć do NowegoOrleanu? Czy ciÄ…gle sÄ… przekonani, że posiadam coÅ›, bez czego sÄ…zablokowani? Minuty przeciÄ…gaÅ‚y siÄ™ w nieskoÅ„czoność.ZaczÄ…Å‚emprzeglÄ…dać gazetÄ™.Ponieważ byÅ‚ to numer wczorajszy, wiedziaÅ‚em, iżnie znajdÄ™ w nim jeszcze wzmianki o znalezieniu zwÅ‚ok Leny.DowiedziaÅ‚em siÄ™ natomiast, że ktoÅ› siÄ™ z kimÅ› rozwiódÅ‚, że missLeona, jakaÅ› tam czarujÄ…ca Å›piewaczka, przygotowuje siÄ™ dosensacyjnego wystÄ™pu w Meksyku w dniu.Nagle moje oczy zatrzymaÅ‚y siÄ™ na niewielkiej notatce u doÅ‚utrzeciej strony.PrzeczytaÅ‚em w niej:ZAGINICIE AMERYKACSKIEGO ARCHEOLOGALima, Peru.Z obozu ekspedycji archeologicznejBrand-Liddon, w gÅ‚Ä™bi tego kraju, podajÄ… nam dzisiaj, że panJoseph Brand, znany amerykaÅ„ski archeolog fiÅ„skiegopochodzenia, zaginÄ…Å‚.ZniknÄ…Å‚ z obozu wczoraj wieczorem ichociaż rozesÅ‚ano grupy poszukiwaczy, do tej pory nienatrafiono na jego Å›lad.Zachodzi obawa, że wydarzyÅ‚ mu siÄ™jakiÅ› tragiczny wypadek w dżungli, albo że dostaÅ‚ siÄ™ do niewoliktóregoÅ› z prymitywnych szczepów indiaÅ„skichzamieszkujÄ…cych w sÄ…siedztwie obozu.Pan Frank Liddon, którystoi na czek ekspedycji razem z Brandem, byÅ‚ w tym czasienieobecny w obozie, gdyż tydzieÅ„ temu wyjechaÅ‚ do Argentyny.PrzeczytaÅ‚em notatkÄ™ jeszcze raz.DowodziÅ‚a ona w każdym razieniezbicie, że Debora mówiÅ‚a prawdÄ™ przynajmniej jeżeli chodzi ozawód i inne szczegóły dotyczÄ…ce jej ojca.OtwieraÅ‚o to równoczeÅ›nienowe, alarmujÄ…ce widoki.Przeciw jakiej wrogiej sile mam dziaÅ‚ać, skoro ojciec Debory mógÅ‚być porwany w Peru, podczas gdy Halliday w tym samym czasiezamordowaÅ‚ DeborÄ™ w Jukatanie? Nagle usÅ‚yszaÅ‚em za sobÄ… gÅ‚os: Peter!RzuciÅ‚em gazetÄ™ na ziemiÄ™ i odwróciÅ‚em siÄ™.Vera przeciskaÅ‚a siÄ™przez maÅ‚e grupki pasażerów.Za niÄ… kroczyÅ‚ portier niosÄ…c eleganckÄ…,skórzanÄ… walizeczkÄ™.Vera wyglÄ…daÅ‚a fantastycznie w pomidorowegokoloru kostiumiku, czarnym, sÅ‚omkowym kapeluszu i pelerynie zesrebrnych lisów.Wszyscy ludzie patrzyli na niÄ… i zaÅ‚ożyÅ‚bym siÄ™, żekażda kobieta jej zazdroÅ›ciÅ‚a.MyÅ›leli pewnie, że jest kimÅ› sÅ‚awnym,może gwiazdÄ… filmowÄ….MogÅ‚a niÄ… być.MiaÅ‚a taki styl.ZastanawiaÅ‚em siÄ™, czy naprawdÄ™ byÅ‚a tancerkÄ…, czy byÅ‚ to tylkojej wymysÅ‚.UÅ›miechnęła siÄ™ do mnie promiennie, na co jejodpowiedziaÅ‚em podobnym grymasem twarzy. DzieÅ„ dobry, Peter. DzieÅ„ dobry.Portier postawiÅ‚ jej walizkÄ™ obok mojej i zniknÄ…Å‚. Jestem punktualna, co? Lubisz mnie dzisiaj? Czy masz jakieÅ›plany co do naszego pobytu w Nowym Orleanie?KorciÅ‚o mnie, żeby zapytać:  A jakie sÄ… twoje plany, maleÅ„ka?OdpowiedziaÅ‚em jednak: Ot, po prostu zobaczyć siÄ™ z tym facetem, Brandem.Cóż innegomoglibyÅ›my tam robić? Masz jakieÅ› inne propozycje? Ja?  wsunęła mi rÄ™kÄ™ pod ramiÄ™. To ty jesteÅ› ten wielkimózg.Ja? Ja jestem tylko tÄ… gÅ‚upiÄ… krówkÄ…, co ma sÅ‚uchać.OgÅ‚oszono coÅ› przez megafony, najpierw po hiszpaÅ„sku, potem poangielsku.Nie miaÅ‚o to nic wspólnego z nami.Stewardesa, tym razembez towarzystwa pilotów, przeszÅ‚a tuż obok, poprawiajÄ…c wÅ‚osy,zadowolona z siebie.Pewnie zjedli razem Å›niadanie. Peter? SÅ‚ucham. Wiesz, ja myÅ›lÄ™.StanÄ…Å‚em w duchu na baczność.Vera zawsze tak zaczynaÅ‚a, kiedychciaÅ‚a coÅ›  zÅ‚owić. Nad czym tak myÅ›lisz?  Mówisz, że to chodzi tylko o tÄ™ książkÄ™? O ten kryminaÅ‚ek? I onic wiÄ™cej?Serce podskoczyÅ‚o mi w piersi z wrażenia.PytaÅ‚a, czy sÄ…dzÄ™, żechodzi o coÅ› wiÄ™cej niż książkÄ™.To znaczy, że moje poprzedniepodejrzenia byÅ‚y sÅ‚uszne! Ona i Halliday szukali czegoÅ›, co miaÅ‚aDebora Brand.Nie znaczyÅ‚o to wcale, że ja to posiadam.Tyle tylko,że oni tak wÅ‚aÅ›nie myÅ›leli.Ale. Co takiego, na przykÅ‚ad, Vero? Och  wzruszyÅ‚a ramionami. Nie mam pojÄ™cia.Tyle tylko, żeto mi siÄ™ wydaje takÄ… bagatelkÄ….Tyle kramu, tyle zachodu o gÅ‚upiÄ…książkÄ™.JakaÅ› maÅ‚a dziewczynka podróżujÄ…ca z wysokim mężczyznÄ…,pozostawiona przez niego na chwilÄ™ tuż obok nas, przy koszu naÅ›mieci, zaczęła rozpaczliwie pÅ‚akać.JakaÅ› Amerykanka zespiczastym nosem i po mÄ™sku ostrzyżonymi wÅ‚osami podeszÅ‚a doinformacji.Widocznie wracaÅ‚a wprost z Acapulco.Twarz miaÅ‚apurpurowÄ…, a ostry nos wprost wzorcowo jak na takÄ… opaleniznÄ™obÅ‚aziÅ‚ ze skóry.Vera zachichotaÅ‚a. Boże drogi, co za widok! ZupeÅ‚nie jak dobrze przyrumienionybefsztyk, nie sÄ…dzisz? Takie oparzenia mogÄ….Nie sÅ‚yszaÅ‚em koÅ„ca zdania.O p a r z e n i a.SÅ‚owo to wystrzeliÅ‚oraptem w mojej Å›wiadomoÅ›ci jak rakieta.CoÅ›, co daÅ‚a mi DeboraBrand.PrzyszÅ‚a do mojego pokoju w Chichén-Itzâ ze sÅ‚oikiem maÅ›cina oparzenia sÅ‚oneczne.WtarÅ‚a krem w moje plecy, a pudeÅ‚kozostawiÅ‚a na nocnym stoliku.J e j krem na oparzenia sÅ‚oneczne [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • igraszki.htw.pl