[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Katalogi, dyskietki i albumy pamiątkowe w formie książkowej przeznaczono dla tych, którychstać było na wydatek rzędu tysiąca dwustu dolarów.Kilka darmowych stron z katalogu udostępniono poprzez hotelową sieć i można było jeobejrzeć na ekranie w każdym pokoju.- To buty - odezwała się w końcu Eve, przystając przed parą srebrnych czółenek.- Zwyczajnebuty, w których ktoś już chodził.Jeśli masz ochotę nosić używane obuwie, zgłoś się do punktuhandlującego towarem z odzysku.- No tak, pani porucznik, ale tu chodzi o coś innego.Nie kupuje się butów, ale bajkę.- Tu kupuje się czyjeś buty - uściśliła Eve i wzruszywszy ramionami, ruszyła dalej. W tym momencie z windy wyszła Magda w otoczeniu swojej świty.- Eve, tak się cieszę, że panią widzę.- Aktorka podeszła do niej, wyciągając obie ręce.Gęstewłosy spięła na karku; wyglądała na zmęczoną.- Mój syn.- Wiem.Tak mi przykro.Jak on się czuje?- Lekarze twierdzą, że z tego wyjdzie.To tylko jakaś głupia reakcja alergiczna.Na wszelkiwypadek podają mu środki uspokajające i nie pozwalają nikomu się z nim kontaktować.Nawet niewie, że u niego byłam.- Droga Magdo, ależ on wie, że go odwiedzasz.- Mince poklepał ją po ramieniu i spojrzałniepewnie na Eve.- Cały dzień zamartwia się o syna - powiedział, a w jego oczach Eve dostrzegłabłaganie.- Jest pod najlepszą opieką.- Uścisnęła dłoń Magdy, próbując ją pocieszyć.- Mam nadzieję.,.Cóż, na pewno.Słyszałam, że była pani przy nim, kiedy to się stało.- Tak, to prawda.Zaszłam, żeby jeszcze raz dokładnie omówić z nim szczegóły zabezpieczeń.- Kiedy wychodziłam, czuł się świetnie.- Liza przewiercała ją wzrokiem.- Był w doskonałejformie.- Tak, mnie też się tak zdawało.Czy przypadkiem wcześniej nie wspominał, że ma zawrotygłowy i mdłości?I co ty na to, laluniu? - pomyślała w duchu Eve.- Nie, nigdy.- Pewnie nie chciał pani martwić.Wspomniał coś, że nie czuje się najlepiej.Zrobił się blady izaczął się pocić, a kiedy zapytałam.czy coś mu dolega, pokiwał tylko głową, a potem przeprosiłmnie i powiedział, że musi się położyć.Moja podwładna zasugerowała, żeby wezwać lekarza.- Tak było - potwierdziła Peabody.- Zaniepokoiła mnie jego bladość.- Sprzeciwił się.Już miałam wysłać Peabody do kuchni po wodę, kiedy dostał dreszczy.Zadzwoniłyśmy po pogotowie.Zauważyłam, ze na szyi, tuż pod swetrem, pojawiła mu się wysypka.Od razu stwierdzili, że to reakcja alergiczna.- Eve, jakie to szczęście, że pani przy nim była.Nawet nie chcę myśleć, jak to się mogłoskończyć.Boże, przecież gdyby był sam, nawet nie wezwałby pomocy.- Mogła mnie pani powiadomić - wtrąciła Liza.Czekałam na niego w Randez - Vous.Umierałam z niepokoju. - Proszę wybaczyć, ale tak się przejęłam Vince em, że nic przyszło mi to do głowy.- Oczywiście.- Magda najwyrazniej się uspokoiła.- Cieszę się, że tak szybko udzielono mupomocy.- Zerknęła w stronę sali balowej.- Szkoda, że tego nie zobaczy.Włożył w przygotowaniatyle pracy.- Pech - odparła Eve.Rany, Dallas, byłaś świetna.- Peabody uśmiechnęła się od ucha do ucha, kiedy wsiadły doprywatnej windy.- Nie myślałaś o karierze aktorskiej?- Popełniłam błąd.Magda zrozumie to jutro, kiedy wyjdzie na jaw, że jej syn był w tozamieszany.%7łal mi jej.Wyszły z windy prosto do pomieszczenia, które Roarke przeznaczył na bazę.- Och, Dallas - westchnęła Peabody na widok apartamentu właściciela hotelu.- Nie śliń się, Peabody.To brzydko wygląda.Postaraj się nie zapominać, że przyszłyśmy tu dopracy.W salonie dominowały ciepłe kolory, miękkie tkaniny i puszyste dywany o wymyślnychwzorach.Sufit zdobił żyrandol złożony z setek błękitnych szklanych łez.W rogu, obok marmurowegokominka, ustawiono fortepian w identycznym kolorze.U wejścia do otwartej windy, łączącej salon zdrugim poziomem, stały donice z pnącymi się po ścianie różami.Apartament robił tak niesamowite wrażenie, że nawet obecność policjantów, którzy przynieślize sobą tony sprzętu i monitorów, nie była w stanie naruszyć ekskluzywności tego miejsca.Peabody poczuła się onieśmielona.Eve, słysząc wybuch śmiechu, ruszyła swobodnie przed siebie minęła salon i zatrzymała sięzaskoczona w progu jadalni.Długi stół był dokładnie zastawiony.Bankiet musiał się zacząć dośćdawno temu, pomyślała.Na talerzach i półmiskach zauważyła resztki jedzenia.W powietrzu wciążunosił się zapach pieczonego mięsa, przypraw, sosów i gorącej czekolady.W miejscu zbrodni zastała McNaba, kilku mundurowych - wśród nich rozpoznała młodego,dobrze zapowiadającego się oficera nazwiskiem Truehart, po którym, prawdę mówiąc, spodziewałasię większego rozsądku - Feeneya, szefa ochrony i samego sprawcę.- Co tu się, do cholery, dzieje?Słysząc to, McNab pośpiesznie przełknął to, co miał w ustach.Niestety, wystraszony, zakrztusiłsię i zaczął się dusić.Kiedy jego twarz zrobiła się purpurowa, Feeney ulitował się nad nim i klepnąłgo po plecach.Mundurowi poderwali się na nogi, a człowiek Roarke a opuścił wzrok.Tylko Roarkeciepło się uśmiechnął. - Witam panią porucznik.Zaraz przyniosę dodatkowe nakrycie.- Wy.Wskazała palcem mundurowych.- Na miejsca [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • igraszki.htw.pl