[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Masz to jak w banku.* * *Tamtej nocy Tristan drzemał na krześle.Gabe zagroził, żebędzie spał na podłodze, ale go wygoniłam.Potrzebowałam czasu dla siebie, czasu na złapanieoddechu, czasu, żeby pobyć z Tristanem.Nie miałam pojęcia, skąd bierze się u mnie ten spokój.Może jego zródłem była jawność sytuacji.Po zamknięciu oczu nadal widziałam twarz Taylora, nadal widziałamkrew, ale zamiast lęku czułam jedynie litość.Było mi gożal.%7łal, że nie potrafił żyć normalnym życiem, żal, że byłchory.Przecież każdy zasługuje na to, by żyć.Przekonałam się w tamtych chwilach, że chorobapsychiczna jest równie dokuczliwa jak choroby ciała,a być może nawet gorsza.Gdy coś niepokojącego dziejesię w ciele, łatwiej zobaczyć, co jest nie tak, i pomócw zmaganiach z chorobą.Kiedy coś złego dzieje sięz umysłem, lekarze, wdrażając terapię, mogą jedynieopierać się na swoich przypuszczeniach, a ludziezazwyczaj nie dostrzegają twojej choroby, często wręcznie wierzą ci, dopóki nie zobaczą jej zewnętrznych oznak,dopóki nie zaczniesz błąkać się bez celu po ulicy, gadającdo siebie, lub ranić kogoś, kogo kochasz.Ten rodzajchoroby trudniej jest zdefiniować, trudniej ją wyleczyć, dotego budzi ona strach, ponieważ w efekcie staje się tobą.To twardy orzech do zgryzienia.Człowiek zdaje sobiesprawę, że w jego głowie dzieje się coś nie tak, a nikt niema pojęcia, jak temu zaradzić.Mój umysł pracował na najwyższych obrotach, kiedyanalizowałam kwestie związane z Taylorem i myślałam o tym, co doprowadziło go do obłędu, co doprowadziło dojego zguby.Tristan poruszył się na krześle, odchylając głowę.Uśmiechnęłam się na ten widok.Był taki piękny.Księżycoświetlał bok jego twarzy, podkreślając mocnozarysowaną szczękę, jego doskonały profil.Coś zakończyłam.Zmęczyło mnie czekanie na życie.I nie godziłam się być kimś, kto nosi w sobie złość, jakTaylor, kimś, kto podda się obłędowi czy choćbyzgorzknieniu, pragnieniu zemsty.To wszystko były trucizny,choroby, które raz wpuszczone do wewnątrz, zniszczą cięod środka. Tristan  powiedziałam cicho.Natychmiast się obudził. Coś cię boli? Dobrze się czujesz? Co jest nie tak?Podszedł do łóżka i pogładził mnie po twarzy. Kocham cię  wyszeptałam.Zamknął oczy i z rozluznionymi ramionami opuściłgłowę, by pocałować mnie w czoło. Ja też cię kocham. Doktorze Blake.  Serio?  wychrypiał wciąż sennym głosem. Budziszmnie tylko po to, by się ze mną droczyć? Serdecznie ci zato dziękuję, Liso.Naprawdę to doceniam.Nieważne, żeostatnimi czasy przeżyłem trochę wstrząsów. Chodz do łóżka. Okej  powiedział, a jego muskularne ciało spoczęłotuż obok mnie. Nie o takim spaniu myślałam  dodałam, wdzięczna,że jest noc.Jego oczy zwęziły się, a zaraz potem rozszerzyły.W ułamku sekundy usta Tristana znalazły się na moich,a koszula na podłodze. Szybkie to było  roześmiałam mu się prosto w wargi. Pragnąłem cię od dnia, w którym cię zobaczyłem, i niepozwolę nikomu znów nas poróżnić.Wydałam chrapliwy krzyk, gdy jego język wtargnąłw moje usta, a ręce przesunęły się po ciele, podnoszącszpitalną koszulę.Przerwawszy na chwilę, szepnął: Przepraszam, że bywałem szorstki i że ciępostrzelono. Przestań gadać!  Szarpnęłam go za dżinsy.Zaklął, wyskoczył z łóżka, rzucił spodnie na podłogę, a potem wrócił do mnie, całkowicie nagi. Pózniej&  Wygięłam się pod jego dotykiem.Pózniej przyjrzę się twojemu seksownemu ciału, doktorzeBlake, ale teraz potrzebuję ciebie, potrzebuję cię takbardzo& Jestem tutaj. Namiętnie całował mnie w usta, wciążi wciąż, pod różnymi kątami, jakby nie mógł się mnąnasycić.Zdawało mi się, że więcej po prostu już nie zniosę. Tristan! A myślałem, że jestem doktorem Blakiem zażartował, przesuwając dłońmi po moich biodrach,i nagle go poczułam.Cała zadrżałam z rozkoszy. Oho, ktoś tu lubi mnie nazywać doktorem Blakiem.Wsuwał się we mnie.Wczepiłam się w jego ramiona,wpijałam w nie palce, gdy jego usta błądziły po mojejszyi. Co tak wolno?  jęknęłam, cała tak napięta, że ażbliska eksplozji, pragnąc poruszać się w jego stronę,a jednocześnie bojąc się cokolwiek zrobić. Znów to powiedz.  Co? Jak się nazywam. Tristan. Nie tak. Zaczął się wycofywać.Chwyciłam go za ramiona i jęknęłam:  doktorze Blake ,akurat gdy się we mnie całkiem zagłębił.Głowa opadła mina poduszki, a po twarzy spłynęła samotna łza. Rozdział 52Tristan Jesteś piękna. Ledwie mogłem mówić, ale powinnabyła to usłyszeć. Kocham cię jeszcze bardziej.Poruszałem się w niej. I bardziej&Westchnęła. Z każdym kolejnym dniem. Jej ciało zacisnęło sięwokół mnie. I nigdy nie pozwolę ci odejść, dopóki będężył, nigdy na to nie pozwolę. Obiecujesz mi to na zawsze?Przestałem się poruszać, co o mało mnie nie zabiło,i wyciągnąłem rękę, by dotknąć jej twarzy.Smakowałemją ustami, wędrując w dół policzków, scałowując łzy. Najpiękniejsze jest to, co ucierpiało, Liso.Najchlubniejsze blizny to te po demonach. Dotykaj mnie  wydyszała. Proszę, potrzebuję cię, potrzebuję. Kocham cię, kocham cię. Wykonywałem powolneruchy, dając sobie czas na poczucie każdej jej cząstki, niechcąc przyspieszać tak doskonałej chwili. Tak przyokazji, wyjdziesz za mnie? Tristan  syknęła. Doktorze Blake. Doktorze Blake&  jęknęła.Jej palce wbiły mi sięw ramiona, a ciałem owładnęły spazmy. Mogłabympowiedzieć  tak , ale będziesz musiał spytać, gdy twojeimię dam radę wymówić, zamiast je wykrzyczeć. Z rozkoszą, mam nadzieję. Uśmiechnąłem sięi wtedy ona szarpnięciem przyciągnęła mnie do siebie, a japoddałem się swojemu własnemu spełnieniu.Dysząc, zaspokojony fizycznie, czekałem, czy niezamknie się w sobie, czy nie zacznie żałować tego, cozrobiła.Zamiast tego przyciągnęła mnie do siebie,delikatnie całując w usta. Z rozkoszą.Zawsze z rozkoszą, doktorze Blake. Powiedz to znowu, a może zdecyduję się na drugąrundę.Usłyszawszy ciche pukanie w drzwi, przerwałem i zerknąłem przez ramię.Do pokoju wparadowałasiwowłosa pielęgniarka z uśmiechem przyklejonym dotwarzy.Ledwie nas zobaczyła, zamarła w pół kroku,sapnęła i próbując się wydostać, niemal wpadła na drzwi.Myślę, że zafundowaliśmy jej szok życia.Lisa przyciągnęła mnie bliżej siebie. To teraz przynajmniej mogę krzyczeć, skororozpowiedziała już wszystkim na tym piętrze.DoktorzeBlake&Mocno pocałowałem ją w usta. Głośniej.Znów byłem na nią gotów.Zresztą, czy zdarzyło się, żebym kiedyś nie był? Jesteś taki seksowny. Przeczesała mi włosy palcami.Musiałem się hamować, by nie mruczeć. Kiedy traciszkontrolę nad sobą. Jesteś taka seksowna. Skubnąłem jej dolną wargę.Kiedy ci się wydaje, że ją przejmujesz.A potem znów delikatnie się w niej poruszyłemi mrugnąłem porozumiewawczo. Epilog Gabe  wrzasnęła Saylor. Poważnie mówię! Rzuć tęspluwę.Gabe ganiał wokół basenu jak jakiś dzieciak, celując jejw twarz z pistoletu na wodę, i naturalnie w moim dobrzepojętym interesie było go powstrzymać, zważywszy na to,że wszystkie dziewczyny sprzymierzyły się przeciw niemu, ale zanadto byłem rozleniwiony, by się tym przejmować.Położyłem się [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • igraszki.htw.pl