[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Imię: Floyd.Na pró\no.Nigdzie nie sły-szano o kimś takim.Komendant jednak nie ustawał w poszukiwaniach, pamiętając jak bardzoKingston interesowało się doktorem Piersallem, zarówno za \ycia, jak i po śmierci.Zaintere-sowanie było tak du\e, i\ wokół domostwa na wzgórzu nad Carrick Foyle całą dobę krą\yłypatrole.Komendant nie znał przyczyn takich poleceń, ale nie był osobą dociekliwą, a ju\ napewno nie postało mu w głowie kwestionować, co mówi stolica.Rozkaz to rozkaz.Niezale\-nie od przyczyn, dla których prześladowano białego naukowca przed śmiercią, a po śmiercikazano tak pilnie strzec jego rezydencji, instrukcje z Kingston były prawem dla szarego ko-mendanta posterunku, a prawa trzeba się słuchać.Komendant słuchał się gorliwie, wręcz zentuzjazmem.Czy nie dzięki temu mianowano go szefem du\ego posterunku, i to w samymFalmouth?Dokładnie ta sama przyczyna kazała mu teraz wydzwaniać w ró\ne miejsca w poszuki-waniu informacji o Floydzie Cotterze, którego zwłoki le\ały na stole, a krew nie przestawałakapać z dziur w twarzy, piersi, brzuchu i nogach.Krople krwi krzepły na stronicach dziennikaThe Gleamer, którymi pospiesznie wyście-.łono podłogę.Brakowało jeszcze pięciu minut do ósmej.Komendant miał ju\ po raz kolejny zdjąćsłuchawkę z widełek i zadzwonić do placówki w Sherwood Content, kiedy rozległ się dzwo-nek.Telefonował z Puerto Seco kolega, równie\ komendant posterunku, w odpowiedzi na za-pytanie sprzed dwudziestu minut.Któryś z podwładnych oficera z Puerto Seco, pełniący aku-rat poranny dy\ur, przypomniał sobie, \e jakiś Floyd pomagał nosić sprzęt geologom z wy-prawy kierowanej przez Amerykanina, McAuliffa.Amerykanin dziesięć dni temu zaczął ro-bić wzdłu\ wybrze\a pomiary i dlatego wynajął w Ocho Rios pomocników.Pomagało mu wtym rządowe Biuro Zatrudnienia.Komendant natychmiast wyrwał ze snu dyrektora biura w Ochee.Podnosząc słuchawkę,dyrektor był ju\ w pełni przytomny, bo nie miał w domu telefonu i aby się zgłosić, musiałwybiec z domu i popędzić do sklepiku Johnny'ego Canoe, gdzie znajdował się jedyny aparatw okolicy.Dyrektor pamiętał, \e pośród ludzi, których najął do pracy Amerykanin, rzeczywi-ście był jakiś Floyd.Kłopot w tym, \e wyleciało mu z głowy jego nazwisko.Floyd zgłosił sięrazem z gromadą innych chętnych, którzy dowiedzieli się z plotek, \e w Ocho Rios czeka ro-bota.W urzędowej kartotece nie było śladu na jego temat, podobnie jak na temat jednego czydwóch innych pomocników McAuliffa.167 Komendant wysłuchał szefa biura, podziękował mu i nawet go nie skrzyczał, ale te\ niewyjaśnił mu, o co chodzi.Odwiesił słuchawkę i zadzwonił prosto do Gordon House w King-ston.Pod numer inspektora, który kierował kolejnymi ekipami metodycznie przetrząsającymirezydencję w Carrick Foyle.Inspektor doszedł do identycznego wniosku co komendant: zastrzelony Floyd Cotter,były słu\ący Waltera Piersalla, wrócił ze wspólnikami do rezydencji, \eby nakraść ile się da,lecz przeszkodzono mu w tym.Czy z domu zniknęło coś cennego?Zlady kopania w piwnicy? W starej, od lat nie u\ywanej cysternie na wodę?Inspektor zapowiedział, \e w południe przyleci do Falmouth.Do tego czasu byłobywskazane dyskretnie wypytać o tę sprawę pana McAuliffa.A ju\ na pewno ustalić, gdzieprzebywa.Dwadzieścia po dziewiątej komendant i jego zastępca minęli bramę motelu Bengal.Alexander wyłaził ze skóry, by pokazać, jaki jest wzburzony.Ba, nie tylko wzburzony,lecz tak\e zgorszony i oczywiście przygnębiony postawą Floyda Cottera.Co z tego, do dia-bła, \e Murzyn stracił \ycie, przynajmniej wiadomo teraz, jak wytłumaczyć fakt, \e z cię\a-rówki, którą dysponowała wyprawa, zginął cenny sprzęt.Mowa nie o drobiazgach, tylko okosztownych instrumentach, które da się na pewno odsprzedać paserom za du\e pieniądze.Teraz od razu widać, dlaczego Cotter wkręcił się do wyprawy.Złodziej, i to złodziej z powo-łania.Czy pan kapitan \yczy sobie obejrzeć listę skradzionego sprzętu? Proszę, jeden geodi-metr, obiektyw podwodny, pół tuzina kompasów, nie zwyczajnych, bo na rubinach, pięć no-wiutkich apteczek w skrzynkach ze znakami Królewskiego Towarzystwa, aparat fotograficz-ny Rolleiflex, a prócz tego jeszcze trochę drobiazgów.Co nie znaczy, \e tanich drobiazgów.Zastępca komendanta notował najszybciej jak umiał, podczas gdy Alex wyliczał pospieszniewcią\ nowe zguby.Policjant dwa razy zapytał o pisownię, a raz złamał ołówek [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • igraszki.htw.pl