[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Idealny syn? - mruknęła Tess.Wiedziała jak zwodnicza mo\e być taka perfekcja ijakie ciemne sekrety mogą się pod nią kryć.- Tak, właśnie tak.On wręcz uwielbia Charltona.Mo\e nawet a\ za bardzo,rozumiesz.Czasami to a\ wydaje mi się dziwne, ale to takie budujące, gdy syn stara się byćtaki jak jego ojciec.W ka\dym razie nigdy nie mieliśmy z nim problemów, które są dziśudziałem wielu rodziców.Narkotyki.Problemy z dziewczętami.Nieposłuszeństwo.A\ostatnio.- Nie śpiesz się, Claire.- Dziękuję.- Claire sięgnęła po kieliszek, by zwil\yć wyschnięte gardło.- Przezostatnie kilka miesięcy Jerald coraz więcej czasu spędza sam.Co wieczór zamyka się wswoim pokoju.Wiem, ile się musi uczyć, i próbowałam go nawet przekonać, by trochęzwolnił tempo.Rano często wygląda na bardzo zmęczonego.Zrobił się kapryśny iwybuchowy.Początkowo wiązałam te zmiany nastrojów z wyborami, próbowałam go jakośusprawiedliwiać.Sama ostatnio jestem trochę rozdra\niona.- Rozmawiałaś z nim?- Próbowałam.Mo\e nie nazbyt usilnie.Nie zdawałam sobie sprawy, jakie to będzietrudne.Ostatnio któregoś dnia wrócił z biblioteki i.Tess, on wyglądał okropnie.Wymięteubranie, zadrapania na twarzy.Było oczywiste, \e wdał się w jakąś bójkę, ale powiedziałtylko, \e spadł z roweru.Przemilczałam to.Teraz tego \ałuję.Pozwoliłam nawet, by jegoojciec w to uwierzył, chocia\ wiedziałam, \e tego dnia Jerald wziął samochód.Powiedziałamsobie, \e ma prawo do swojej prywatności i jako dobrze wychowany chłopiec nie zrobi\adnego głupstwa.Ale ostatnio ma coś takiego w oczach.- Claire, czy podejrzewasz, \e Jerald za\ywa narkotyki?- Nie wiem.- Przez chwilę pozwoliła sobie na luksus ukrycia twarzy w dłoniach.- Niewiem, ale wiem, \e musimy coś zrobić, zanim się to pogorszy.A wczoraj Jerald wdał się wstraszną bójkę w szkole.Został zawieszony.Tess, oni twierdzą, \e chciał zabić tego drugiegochłopca.gołymi rękami.- Spojrzała na swoje.W świetle błysnęła jej obrączka.- Nigdywcześniej nie było z nim problemów. Tess poczuła chłód a\ do szpiku kości.Z trudem przełknęła ślinę i spytałaopanowanym, naturalnym tonem.- Co Jerald mówi na temat tej bójki?- Nic, przynajmniej do mnie.Wiem, \e rozmawiał z Charltonem, ale \aden z nich nicna ten temat nie mówi.Charlton się martwi.- Rzuciła spojrzenie Tess, potem znowu opuściławzrok na stolik.- Charlton stara się to ukryć, ale ja to widzę.Wiem, jakie to mo\e byćdestrukcyjne, gdy dostanie się do prasy, i przera\a mnie, jaki to mo\e mieć wpływ naprzebieg jego kampanii.Utrzymuje, \e Jeraldowi potrzeba kilku dni, by odpoczął i przyszedłdo siebie.Chciałabym móc w to wierzyć.- Chciałabyś, \ebym z nim porozmawiała?- Tak.- Claire sięgnęła po jej rękę.- Bardzo bym chciała.Nie wiem, co jeszcze mogęzrobić.Byłam chyba lepszą \oną i partnerką, ni\ matką.Jerald wymknął mi się spod kontroli.Martwię się o niego.Jest taki nieobecny, zadowolony z siebie, jakby wiedział coś, o czymnikt inny nie wie.Mam nadzieję, \e gdy porozmawia z kimś spoza rodziny, ale z kimś, ktomimo to jest jednym z nas, to się otworzy.- Zrobię co w mojej mocy, Claire.- Wiem.Randolf Lithgow nienawidził szpitala.Nienawidził Jeralda Haydena, przez którego tuwylądował.Upokorzenie było dla niego gorsze ni\ ból.Jak wróci i poka\e się na oczy innymchłopakom, skoro klasowy oferma zbił go na kwaśne jabłko?Ten mały gnojek myśli sobie, \e jest kimś wa\nym, skoro jego ojciec ma zostaćprezydentem.Lithgow miał nadzieję, \e Charlton P.Hayden przegra wybory na całej linii.Przegra tak dotkliwie, \e będzie musiał w środku nocy uciekać z Waszyngtonu i zabierze zesobą swego stukniętego synalka.Lithgow przekręcił się na łó\ku, \ałując, \e nie ma teraz pory odwiedzin.Wciągnąłtrochę płynu przez rurkę i zdołał to przełknąć, chocia\ gardło ciągle paliło go \ywym ogniem.Gdy tylko będzie mógł stanąć na nogi, ten czubek mu za to zapłaci.Znudzony, podenerwowany, czując się jak ostatnia sierota, Lithgow z pilotem w rękuzaczął przełączać telewizyjne kanały.Nie miał nastroju na popołudniowe wiadomości.Tosamo gówno będzie miał w  Wydarzeniach bie\ących , gdy wróci do szkoły.Przełączył nanastępny kanał i trafił na komedię sytuacyjną.Znał te cholerne dialogi na pamięć.Klnąc podnosem przełączał dalej kanały.Same wiadomości.Ju\ miał zamiar zrezygnować i wziąć się zaksią\kę, gdy na ekranie pokazał się portret pamięciowy napastnika Mary Beth Morrison. Nie zwróciłby na niego uwagi, gdyby nie oczy.Te oczy sprawiły, \e zwęziły się jegowłasne.To były te same oczy, które widział, gdy tracił przytomność, a ręce Jeralda wyciskałyz niego resztki powietrza.Z wysiłkiem próbował dopasować szczegóły, które pominąłrysownik.Zanim nabrał absolutnej pewności, rysunek zastąpiła twarz prezentera.Podniecony,ale ju\ nie zdenerwowany Randolf przełączył na następny kanał.Mo\e znowu to poka\ą.A jeśli tak, to miał naprawdę świetny pomysł, co z tym zrobić.- Przez całą noc wozy policyjne będą penetrować ten teren.Ben zamknął teczkę.Edwcią\ wpatrywał się w mapę, jakby czekał, \e coś z niej wyskoczy.- Gdy się pojawi, sąszanse, \e go nakryją.- Co nam po szansach.- Ed spojrzał do przedpokoju.Na górze Grace ju\ trzeciwieczór wystawiała się na przynętę.- Jak myślisz, ile razy przemierzyliśmy dziś ten teren, wsamochodzie i pieszo?- Straciłem rachubę.Posłuchaj, nadal uwa\am, \e pomysł ze szkołą jest dobry.Wightmógł nie rozpoznać szkicu, ale był zdenerwowany.- Ludzie się denerwują, gdy przychodzą policjanci [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • igraszki.htw.pl