[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Noże są niebezpieczne - powiedział.- Jeśli ktoś nie wie, jaksię nim posługiwać, może wyrządzić więcej krzywdy niżdobrego.Ale kilku rzeczy mogę cię nauczyć.Jesteś zwinna imasz poczucie równowagi.Jeśli znajdziesz się w zagrożeniu,będziesz wiedziała, co zrobić.Aria oddała Perryemu łuk.- Dobrze, naucz mnie.Perry musiał czymś się zająć, gdy ich obserwował.Zciąłgałąz z drzewa, które rosło na dziedzińcu.Potem usiadł opartyo skrzynkę i zaczął strugać drewniane noże, żeby Aria miałaczym ćwiczyć.W tym samym czasie Roar pokazywał jej różne sposoby trzymania rękojeści.Roar posługiwał się no-żem z pasją.Mówił zbyt dużo o zaletach różnych chwytów, amimo to Aria słuchała go w skupieniu i chłonęła każde jegosłowo.Po godzinie rozmowy uzgodnili, że najwygodniejszydla niej będzie chwyt młotkowy, o czym Perry był przekonanyod początku.Potem przeszli do postawy i pracy stóp.Aria uczyła sięszybko i - jak wcześniej zauważył Roar - miała poczucierównowagi.Perry obserwował, jak poruszają się wokół siebie,co chwilę zerkając też na eter na niebie.Od jej płynnychruchów przechodził do płynącego po niebie niebezpie-czeństwa.Gdy Roar poprosił o noże do ćwiczeń, było już pózne po-południe.Pokazał Arii, w które miejsca celować i z którejstrony oraz jakich kości unikać, przy czym zalotnie trzepotałrzęsami, tłumacząc jej, że najlepiej trafić prosto w serce.W końcu była gotowa.Aria i Roar zaczęli krążyć wokół siebie uzbrojeni w drew-niane noże i gotowi do ataku.Perry wstał, powtarzając sobiebez przerwy, że to tylko Roar, a ostrza noży są tępe jak jegokciuki.Mimo to serce mu drżało, gdy obserwował ich prostećwiczenia.Przez chwilę chodzili wkoło, aż Aria zrobiła pierwszy ruch.Roar przebiegł przed nią i zadał cios, przejeżdżając ostrzem pojej plecach.Aria odskoczyła i odwróciła się prędko, wy-puszczając z ręki nóż.Perry momentalnie znalazł się przy nichi już miał się rzucić na Roara, ale w ostatniej chwili opanowałsię i zrobił kilka kroków w tył.Roar zmierzył go podejrzliwymspojrzeniem.Aria oddychała ciężko, a jej emocje miałyjaskrawo-czerwoną barwę.Czysty gniew.Perry trząsł się zezłości, ale i z zaskoczenia swoją reakcją. - Zasada numer jeden: noże są ostre - powiedział Roarlodowatym tonem.- Musisz być przygotowana, że to się możeprzydarzyć.Nie pozwól, żeby sparaliżował cię strach, jeśli taksię stanie.Zasada numer dwa: nigdy nie pozwól, żeby brońwypadła ci z ręki.- Rozumiem - powiedziała Aria, przyjmując lekcję.Podniosła swój nóż.- Zostajesz, Scirze? - zapytał Roar.Wiedział, że Perry popadłw absolutne oddanie.- A czemu miałby pójść? - zapytała Aria, po czym zwróciłasię do Perryego: - Zostajesz, prawda?- Tak.Zostaję.Perry podszedł do windy, wspiął się na jej dach - najwyższypunkt Delf - i patrzył, jak Aria ćwiczy.Ze zdziwienia odebrałomu mowę.Potrząsnął głową z niedowierzaniem.Jak tomożliwe, że nawiązał więz z Osadniczką?Aria szybko robiła postępy.Była śmiała i pewna siebie wewładaniu ostrzem, tak jakby tylko czekała na okazję, na spo-sób, by to z siebie wydobyć.Jak głupek uczył ją szukać jagód,podczas gdy ona potrzebowała czegoś zgoła innego.Wiedzy,jak się bronić.Zmierzch przerwał pierwszą lekcję.W oddali rozbrzmiałydzwonki Krukorów.Perry po raz ostatni spojrzał na niebo,rozczarowany, że nie ma w nim żadnej zmiany.Zszedł na dół,uważając, by trzymać się plecami do wiatru, gdy jest przy Arii iRoarze.Roar stanął przed windą i skrzyżował ręce na piersiach.- Niezła robota jak na pół-Dzikusa.Ale nie możesz ot taksobie pójść.Musisz mi zapłacić.- Zapłacić? Niby czym?- Piosenką.Aria zachichotała radośnie. - Niech ci będzie.Roar wyjął jej z dłoni drewniane ostrze.Aria zamknęła oczy,zwróciła twarz w stronę eteru i wzięła kilka powolnychwdechów.A potem zaśpiewała dla nich.Tym razem pieśń była delikatniejsza i spokojniejsza niż taostatnia.Perry znów nie rozumiał słów, ale nastrój utworu byłjego zdaniem idealny.Idealna piosenka na rześki wieczór nadachu otoczonym sosnami.Roar obserwował Arię szeroko otwartymi oczami.Gdyskończyła, potrząsnął głową z niedowierzaniem.- Aria.to było.brak mi nawet.nawet nie masz pojęcia.Perry zdobył się na wymuszony uśmiech.- Dobra jest - powiedział, cały czas zastanawiając się, jak jejgłos brzmiał dla Roara, który wychwytywał nieskończeniewięcej dzwięków.Kiedy stanęli w zamkniętej przestrzeni windy, znów poczułzapachy emocji dziewczyny.Połączenie fiołków, potu, dumy imocy.Podziałało to na niego jak zastrzyk siły.Z kolejnymoddechem zdawało mu się, że zaczął lewitować, choć jegostopy nadal stały na ziemi.Perry nie mógł się powstrzymać, bynie położyć jej dłoni na plecach, w okolicach talii.Obiecałsobie, że zrobi to tylko raz, a potem będzie się trzymał z daleka.Aria podniosła głowę i spojrzała na niego.Zarumieniła się.Kosmyki jej ciemnych włosów lepiły się do spoconej szyi.Naszczęście Roar był razem z nimi.Nigdy wcześniej Aria takbardzo go nie pociągała.- Dobrze się dziś spisałaś.Uśmiechnęła się z iskierką w oku.- Wiem - odpowiedziała.- Ale dzięki. 32ARIAAria trenowała z Roarem przez kolejne dwa dni.W oddalipojawiły się grozne kłęby eteru, ale pasma nad Delfami byłynadal subtelne.Niebo było uparte.Nigdy nie robiło tego, czegochciała.Z każdą mijającą godziną nadzieja na odnalezienie Luminyżywej tliła się w Arii coraz słabiej, ale i tak nie chciałaodpuścić.Nie mogła sobie pozwolić, by uwierzyć, że jest samana świecie.Zawsze będzie miała nadzieję, co oznaczało też, żenigdy nie przestanie się martwić.Jedynym sposobem nazakończenie tej agonii było dostać się w końcu do Bliss idowiedzieć, jaka jest prawda.Jedyną ulgę przynosiła jej naukawalki nożem.Kiedy z Roarem poruszała się na cementowymdachu, nie było miejsca na zmartwienia, ból ani pytania.wiczyła z nim od rana do wieczora, a potem płaciła mupiosenką.Aria wiedziała, że Krukorzy nadal się na nich czają,ale przynajmniej nie słyszeli już brzęczenia dzwonków ozmierzchu. Słyszeli za to operę.Trzeciego poranka, gdy Aria wyszła z windy, zobaczyła zu-pełnie nowe niebo, przeszyte świdrami niebieskiego światła.Wiry eteru nad jej głową posuwały się spokojnie, ale te nahoryzoncie wydawały się jaśniejsze i szybsze.Aria miaławrażenie, jakby nad jej głową rozpościerała się żywa wersjaGwiazdzistej nocy van Gogha.Przeczuwała, że to właśnie dzisiaj wyruszą w podróż.Podniosła swój drewniany nóż.Wczoraj dwa razy ugodziłaRoara.Niewiele, zwłaszcza w porównaniu do niezliczonejilości razy, gdy to on dzgnął ją, ale w prawdziwej walce wy-starczy jej tylko jeden skuteczny cios.Roar ją tego nauczył.Wiedziała, że nigdy nie stanie się mistrzynią noża.To nieSfery, gdzie każda myśl skutkowała rezultatem.A mimo tomiała poczucie, że dała sobie większe szanse.Bo w życiu, aprzynajmniej w jego nowej wersji, szanse były wszystkim, naco mogła liczyć.Były jak jej kamyki.Niedoskonałe i za-skakujące, ale mimo to lepsze niż coś pewnego.Szanse byłyżyciem.Na horyzoncie z masy eteru zaczęły spadać niebieskie roz-błyski.Aria poznała, że to burzowe leje.Patrzyła na nie w za-uroczeniu, aż poczuła, jak coś narasta i wije się w głębi niej,rozgrzewając jej kończyny i budząc siłę tak gwałtowną jakgniew upartego nieba [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • igraszki.htw.pl