[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.W Dzień Wyboru powiedziałami, żebym opuściła frakcję i znalazła sobie bezpieczniejszą.Wybrałam Altruizm.- Chowa zapasową kulę do kieszeni i sięprostuje.- Ałe ja chciałam, żebyś samodzielnie dokonaławyboru.Nie rozumiem, dlaczego stanowimy takie zagrożenie dlaprzywódców.Każda frakcja urabia swoich członków tak, żeby myśleli idziałali w określony sposób.1 większość ludzi tak robi.Nietrudno się im tego nauczyć, znalezć wzorzec myślenia, którysię sprawdza, i tak postępować dalej.- Dotyka mojegozdrowego ramienia i się uśmiecha.- Ałe umysły Niezgodnychdziałają w kilkudziesięciu różnych kierunkach.Nie można nasograniczyć do jednego sposobu myślenia, i to przerażaprzywódców.Tracą nad nami kontrolę.Wiedzą, że bez względuna to, co zrobią, zawsze będziemy sprawiać problemy.Czuję się, jakby ktoś napełnił mi płuca świeżym powietrzem.Nie jestem z Altruizmu.Nie jestem z Nieustraszonych.JestemNiezgodna.I nie można mnie kontrolować.Właśnie idą.- Matkapatrzy za róg.Wychylam się przez jej ramię i dostrzegam paruNieustraszonych z pistoletami.Równym krokiem zmierzająw naszą stronę.Matka się ogląda.Daleko za nami inna grupaNieustraszonych biegnie ku nam aleją, poruszają się w jednymrytmie.Matka chwyta mnie za ręce i zagląda mi w oczy.Widzę,jak poruszają się jej długie rzęsy, kiedy mruga.%7łałuję, że wmojej małej, zwyczajnej twarzy nie ma nic z jej rysów.Aleprzynajmniej odziedziczyłam coś z jej mózgu.Pędz do ojca ibrata.Alejką na prawo do piwnicy.Zapukaj dwa razy, potemtrzy razy, potem sześć.- Bierze w dłonie moje policzki.Ręce machłodne, dłonie chropawe.-Ja ich odciągnę.Musisz biec zcałych sił.Nie.- Kręcę głową.- Nigdzie się nie ruszę bez ciebie.Uśmiecha się.Bądz dzielna, Beatrice.Kocham cię.Czuję jej usta na moim czole, a potem wybiega na środek ulicy.Pistolet trzyma nad głową i trzy razy strzela w powietrze.Nieustraszeni przyspieszają.Gnam przez ulicę do alejki.Zerkamza siebie, czy któryś z Nieustraszonych nie biegnie za mną.Alematka strzela w tłum strażników i są zbyt skoncentrowani naniej, żeby mnie zauważyć.Gwałtownie odwracam głowę, kiedysłyszę, że odpowiadają ogniem.Spowalniam, staję.Matkasztywnieje, garbi się.Krew płynie z rany w jej brzuchu, barwiąckoszulę szkarłatem.Plama krwi rozchodzi się po jej plecach.Mrugam i jaskrawa czerwoność zalewa wnętrze moich powiek.Znowu mrugam i widzę jej uśmiech, kiedy zawiązuje mi włosytasiemką.Pada najpierw na kolana, ręce bezwładnie wiszą jej uboków, potem na chodnik.Leży zwinięta na boku jak szmacianalalka.Nie rusza się, nie oddycha.Przytykam rękę do ust ikrzyczę w dłoń.Policzki mam gorące i mokre od łez.Niepamiętam, kiedy zaczęłam płakać.Moja krew krzyczy, żenależy do niej, próbuje wrócićdo matki, ale kiedy biegnę, rozbrzmiewają mi w głowie jejsłowa.Każe mi być dzielna.Ból dzga mnie ostro i wszystko,- zczego się składam, zawala się, w tym momencie rozpada sięcały mój świat.Chodnik drapie mnie w kolana.Jeśli się położę,będzie po wszystkim.Może Erie miał rację i śmierć to jakodkrywanie nieznanego, niepewnego miejsca.Czuję, jak Tobiasgładzi mnie po włosach przed pierwszą symulacją.Słyszę, jakmi mówi, żebym była dzielna.Słyszę matkę, jak mówi, żebymbyła dzielna.%7łołnierze Nieustraszonych skręcają, jakbyprowadził ich jeden umysł.Jakoś udaje mi się wstać, zrywam siędo biegu.Jestem dzielna.Rozdział 36%7łołnierze Nieustraszonych ścigają mnie.Biegną jak jeden mąż,ich kroki odbijają się echem w uliczce.Jeden z nich strzela,nurkuję, zdzieram sobie ręce o ziemię.Pocisk uderza w ceglanąścianę po mojej prawej i kawałki cegły rozpryskują się nawszystkie strony.Rzucam się za róg i wprowadzam kulę dokomory pistoletu.Zabili mi matkę.Celuję w uliczkę i puszczamserię na oślep.To nie byli właśnie ci, ale to bez znaczenia - niemoże mieć znaczenia, a w tej chwili, jak sama śmierć, nie możebyć prawdziwe.Teraz odgłos kroków tylko jednej osoby.Trzymam pistolet oburącz, stoję na końcu uliczki i celuję wżołnierza Nieustraszonych.Palec naciska spust, ale za słabo,żeby broń wystrzeliła.Człowiek, który zmierza w moją stronę,nie jest mężczyzną, to chłopak.Rozczochrany, ze zmarszczkąmiędzy brwiami.Will.Ma martwe oczy, nie myśli, ale to nadal Will
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Pokrewne
- Strona pocz±tkowa
- Rossi Veronica Przez burze ognia #1 Przez burze ognia
- Mandy M. Roth & Michelle M. Pillow Red Light Specialists
- Mandy M. Roth [Dro
- Veronica Roth 01 Niezgodna
- Veronica Roth Niezgodna
- Roth Veronica Niezgodna 01 Niezgodna
- 36 2359
- Christie, Agatha Uspione morderstwo
- Nora Roberts MiłoÂść na zamówienie
- Bralczyk Jerzy Jezyk na sprzedaz
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- anisem.keep.pl