[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Irański oficer, który lądował na pokładzie Lewiatana i zmierzył się już z kapitanemOgilvy, miał za sobą dwadzieścia godzin polowania na Hardina, a wyrazne zmęczenie wokółoczu czyniło go znacznie starszym, niż wydał się Ogilvy'emu.Saudyjski kolega irańskiego oficera był również w mundurze, nie marynarki, leczlotnictwa.Był delikatnie zbudowany, miał ruchliwą twarz i pobłyskujące czarne oczy.Ilekroćwymieniał nazwisko Hardina, wypowiadał je z obrzydzeniem, jakby mówił o groznymrobactwie.Obaj piloci obserwowali wojskowych na drugim skraju sali.Jeden był wysokimogorzałym mężczyzną o krogulczym nosie, w obszernym białym, spływającym do ziemitradycyjnym stroju i nakryciu głowy, jakie nosili książęta Kataru.Popijał pomarańczowy sok.Koło niego stał niski blady Amerykanin o owalnej twarzy.Był w białej koszuli z czarnymwąskim krawatem.Pił whisky ze szklanki pełnej lodu i bardzo się pocił, chociaż sala miaładoskonale funkcjonującą klimatyzację.Oczy obu poruszały się szybko i niemal jednocześniew kierunku każdorazowego mówcy i obaj czujnie się przysłuchiwali, gotowi do bojowejinterwencji przy pierwszym sygnale alarmowym.Amerykanin był szefem terminalu naftowego na wyspie Halul.Stojący obok Arab byłjego przełożonym jako dyrektor operacji wydobywczych katarskiego towarzystwa naftowego, do którego należał terminal.Czasami obaj wtrącali się do toczonej w sali dyskusji, abypodkreślić, że zarówno zbiorniki ropy, jak i urządzenia załadowcze na wyspie Halul mają niemniejsze znaczenie niż Lewiatan.Wreszcie Amerykanin wyraził opinię, że Irańczykom iSaudyjczykom bardziej zależy na honorze niż na wyspie Halul.James Bruce uciszył go ostrzegającym spojrzeniem.Mieli dość kłopotów, po cojeszcze antagonizować wojskowych.Bruce dopiero co przyleciał samolotem Concorde zLondynu do Bahrajnu, skąd stowarzyszenie, które czarterowało Lewiatana, przewiozło go naplatformę helikopterem.Był wyczerpany długą podróżą i ogłuszony warkotemhelikopterowego silnika.Z dużą trudnością koncentrował się na rozmowie Irańczyka zSaudyjczykiem.Szukając pomocy w toczącej się debacie, zwrócił się ku szóstemuuczestnikowi, który dzięki Bogu był Anglikiem.Miles Donner chętnie służył pomocą.Już przedtem, nim tamci przybyli, zaproponowałBruce'owi półgodzinną drzemkę.Bruce z wdzięcznością przyjął propozycję i pozwolił sięzaprowadzić do gościnnej sypialni.Donner obudził go po godzinie, tłumacząc opóznienietym, że nic ważnego się nie działo.Zaofiarował mu filiżankę czarnej mocnej kawy, a kiedywreszcie Bruce pojawił się w sali konferencyjnej, nalał mu dobrą miarę whisky, co ustawiłoświat we właściwej perspektywie.Wciąż jednak trudno mu było w pełni koncentrowaćuwagę, ale miał nadzieję, że Donner będzie dbał o interesy.Właściwie dobrze nie rozumiał, co tu Donner robi.Z tego, co się dowiedział, Donnerbył kimś w rodzaju izraelskiego przedstawiciela.Podobno tajne służby izraelskie dowiedziałysię, że Hardin nie zrezygnował.W przedziwny jednak sposób Donner dominował podczas tejstrategicznej narady.Bardzo dużo wiedział o Hardinie i ze swojej wiedzy czynił coś wrodzaju amortyzatora, gdy spory między frakcjami stawały się zbyt gwałtowne.Bruce wyglądał przez olbrzymie okno na brudnożółte pasemko na horyzoncie, gdziezaszło słońce.Wyżej niebo nabierało krwistej poświaty, jak w każdą noc w Zatoce Perskiej wpobliżu pól naftowych, których płonące ujścia gazów żywszymi barwami znaczyły niebo niżzachód słońca.Dwadzieścia metrów niżej olbrzymi poduszkowiec rzucał się po wzburzonym jeszczemorzu jak pies na uwięzi.Poduszkowiec był nowy i zgrabny - brytyjski produkt ze stoczni wSouthampton - dobrze uzbrojony w rakiety ziemia-ziemia i ziemia-powietrze, działkapokładowe i karabiny maszynowe.To właśnie na nim kilkanaście minut wcześniej przybyliIrańczycy, którzy popisywali się hamowaniem na kontrkursie.Doświadczone oczy staregomarynarza mimo tej pompy z łatwością mogły dostrzec podstawową słabość statku: był nie do opanowania na wzburzonym morzu.Niech Bóg wspomaga Irańczyków, którzy by próbowalilub byliby zmuszeni walczyć w czasie sztormu.Saudyjczycy przylecieli helikopterem.Dokładnie mówiąc, trzema helikopterami.Jeden wylądował, a dwa eskortujące, najeżone bronią, krążyły bez ustanku nad platformą.Copiętnaście minut zmieniała je nowa para, która nadlatywała znad lądu, a krążące powracałydwieście mil do bazy w celu zabrania paliwa.Donner na chwilę przerwał rozmowę z Irańczykiem, niemal przyciągnął Saudyjczyka iskłonił obu do dialogu, po czym sam się zgrabnie wycofał jak człowiek, który rzucił papierekdo przepełnionego kosza i boi się, czy właśnie ten papierek nie spowoduje, że wszystko sięrozsypie na boki.Skinął na Bruce'a, wskazując bar.Stwierdził mimochodem, że ludyzamieszkujące przeciwległe brzegi zatoki mają do siebie stosunek taki jak pies do kota, comówiąc nalewał kapitanowi nowego drinka.Bruce pomyślał, że w obecnych okolicznościach nie powinien więcej pić, gdyż możestracić jasność myślenia, ale doszedł po chwili do wniosku, że jeszcze jedną szklankę whiskywytrzyma i raczej pomoże mu ona lepiej się skoncentrować.Był zdumiony łatwością, z jakąDonner pozyskał sobie Arabów.%7ładnych objawów nienawiści, którą - zdawało się - moglibyokazywać %7łydowi.Donner jakby odgadł myśli Bruce'a.- Mieszkańcy Zatoki Perskiej są rozsądniejszymi ludzmi niż niektórzy z naszychbezpośrednich sąsiadów - powiedział z uśmiechem.- Mamy z nimi dużo wspólnego.- A mianowicie? - spytał Bruce.- Zarówno oni, jak i my mamy wiele do stracenia.- O co oni się tak kłócą? - spytał Bruce.- Pozornie debatują nad prawami do Zatoki Perskiej - odparł Donner.- Wrzeczywistości nad tym, kto jest Arabem, a kto Persem.Odwieczny ich temat od czasu, kiedydinozaury obróciły się łapami do góry i pozwoliły zamienić się w ropę.- Uśmiech na twarzyprzygasł.- Byłoby to wszystko bardzo zabawne, gdyby w zatoce nie było już Hardina.Straciliostatnią godzinę dnia, debatując na temat jurysdykcji.Przepraszam, kapitanie, muszę znówich uspokoić.Donner pośpieszył przez salę konferencyjną, unikając po drodze spotkania zprzedstawicielami konsorcjum naftowego.Podszedłszy do obu oficerów zaproponował, bywszyscy trzej usiedli nad mapami i wspólnie opracowali strategię poszukiwania Hardina,dzieląc się sektorami.Niemal jednocześnie Arab i Irańczyk oświadczyli, że musząporozmawiać ze swoimi adiutantami oczekującymi w sztabowych wehikułach - jeden whelikopterze, drugi na poduszkowcu.Podnieśli słuchawki telefoniczne po przeciwległych skrajach wielkiej konsolety i szybko coś zaczęli mówić w swoich językach.W tym czasieDonner rozpościerał na konferencyjnym stole mapy pól naftowych Halul [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • igraszki.htw.pl