[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Wystarczy.347 Nąjakmul cofnęła się.Wyciągnęła ręce w jego stronę, objęłatwarz dłońmi, przyciągnęła do siebie i pocałowała brwi.Dotyksprawił, że zadrżał do głębi.Zapłonął dziecięcą radościąi męską rozkoszą. Cicho.Powinieneś zasnąć.Byłeś daleko, dokonałeświelkiej rzeczy.Na wpół drzemał.Ogarnęły go wspomnienia ulotne jak sny. W czasie, który ma nadejść, widziałem młodą kobietę w grobowym kopcu  powiedział niewyraznie.Niosła błękitny kamień, lecz nie wiem, czy umieściłago na miejscu.Przesłoniła ją mgła.Pózniej już jej nieujrzałem.Nąjakmul przygryzła wargi i wolno skinęła głową. W takim razie nie wiemy, czy jej się uda.Możemyjedynie zrobić wszystko, co w naszej mocy, żeby tak się stało.Od tego zależy przybycie Kukulkana.Podniosła patyk i wrzuciła go do ognia.Iskry poszybowaływ chłodne, błękitne niebo. Przeszedłeś samego siebie.Jesteśmy z ciebie dumni,my, którzy cię posłaliśmy.Według naszej miary czasu trudziłeśsię bez ustanku przez cztery dni i noce, i sprowadziłeśz powrotem duszę przyjaciela.Nikt z nas nie sprawiłby sięlepiej. Cztery dni? I cztery noce.Właśnie dlatego tak daleko odszedłeśi musieliśmy cię karmić, żebyś powrócił do domu. Podałamu kolejny kawałek mięsa. Byłaś przy mnie cały czas?  zapytał, żując.Uśmiechnęła się, odsłaniając białe zęby. Po to się narodziłam.I po to, aby odesłać cię do domu,318 gdy nadejdzie właściwy czas.Zpij, ciesząc się zaślubinamitwojego serca z błękitnym kamiennym sercem.Długo na toczekało i liczy, że to zauważysz.Ucisk w pęcherzu sprawił, że przebudził się ponownie.Słońce cofnęło się na niebie, z czego wywnioskował, żeprzespał kolejną noc, do nastania dnia.Był sam.Leżał na posłaniu z trawy.Obok leżała tykwaz wodą.Wypił łyk, a następnie wstał i odszedł na bok, abysobie ulżyć.Najakmul nie było.W niewielkiej odległości dostrzegłDiega i jego braci oporządzających muły.De Aguilar byłw pobliżu, ubrany w białą lnianą koszulę, którą Owen zdobyłdla niego.Jeden z rękawów był schludnie podpięty.Fernandezwyciął sobie długi kawałek gałęzi i ćwiczył fechtunek lewąręką.Kiedy zobaczył Owena, odrzucił patyk i usiadł przyognisku, obok wejścia do szałasu. Witaj.Myślałem, że będziesz spał do nadejścia śniegów.Chciałbyś coś zjeść? Mogę usmażyć kukurydziane placki. Tak, dziękuję ci.Kiedy nadejdą śniegi? W końcu mogą przyjść i one.Widziałem trochę śnieguna wierzchołku góry. Jednoręki de Aguilar zabrał się dopieczenia placków dla nich obu.Dzięki ćwiczeniu jego ruchynabrały płynności. Jak długo spałem?  zagadnął Owen. Lepiej, abyś nie pytał.Dokonałeś niezwykłej rzeczy,nawet wedle mego zrozumienia. Upływ czasu sprawi, że o tym zapomnimy. W takim razie unikniesz pychy.Nie mógłby zawdzię-319 czać tak wiele pyszałkowi. W oczach de Aguilara pojawiłsą nowy spokój. Zmieniłeś się  powiedział Owen. Widziałem śmierć i przeszedłem obok niej.Czegowięcej miałbym się obawiać? Co zamierzasz zrobić? Wszystko, o co mnie poprosisz.Będę twoim fechmi-strzem.Nie. Uniósł dłoń. Nie protestuj.Udam się,dokąd zechcesz, i zrobię, czego zażądasz.Nie opuszczę cięjednak, nawet jeśli będziesz mnie o to błagał, więc oszczędznam obu kłopotliwej sytuacji.De Aguilar był rozluzniony, a jednocześnie pełen życia, takjak owej ciemnej nocy po napaści na ulicy.Patrzenie na niegosprawiało mu ogromną przyjemność.Owen poczuł na piersi ciepło wykonanego z brązu smoka.Uniósł go i lekko potarł kciukiem. Domyślał się, że powinniśmy wrócić do Anglii i odszukać kamienny krąg. Przesunął dłonią po twarzy.KochałAnglię, lecz żal mu było opuścić to wszystko, co znalazłw dżungli jaguarów. Chciałbyś wrócić do domu jako człowiek bogaty czybiedny?  zapytał ostrożnie de Aguilar. A mam wybór? Tak mi się zdaje [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • igraszki.htw.pl