[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zdawała sobie sprawę, iż po jej zachowaniu w kawiarnispodziewał się, że pójdzie mu zupełnie gładko, a tymczasem trafił na opór.Czuła, że ma go wręku i zrobi z nim, co zechce.Rozkoszowała się swoją kobiecą władzą.Marynarz stał przed niązmieszany i bąkał: Przepraszam, nie chciałem obrazić.Jeśli pani sobie nie życzy, mogę odejść.Myślałem, żemoglibyśmy razem gdzieś pójść. Pózno już, muszę do domu  odpowiedziała łagodniej.Wyczuł, że powiały pomyślniejsze wiatry i zaatakował śmielej: Dopiero parę minut po dziewiątej.Nie ma co się śpieszyć.Co pani szkodzi? Pójdziemygdzieś na godzinkę.Pani pozwoli, Janiak jestem.No, niech się pani zgodzi. Sama nie wiem, co robić  certowała się Zośka. Tak pan ładnie prosi, że mi trochę panażal.Ostatecznie godzinkę.Ale dokąd pan chce iść? Chodzmy na kolację.Trochę potańczymy, pani musi świetnie tańczyć.Potem grzecznieodprowadzę do mamy.Zgoda?Na taką propozycję nie była przygotowana.Sądziła, że od razu pójdą na spacer, ale marynarztak nalegał, że w końcu zgodziła się.Wrócili więc do  Orbisu i gdy przechodzili przezkawiarnię do restauracji mieszczącej się na piętrze, widziała, jak jej towarzysz rzucił dumne41 spojrzenie siedzącej jeszcze przy stoliku parze znajomych.Celina, widząc Zośkę wchodzącą dorestauracji w towarzystwie chłopaka, uśmiechnęła się z aprobatą.Kelner również od razu poznał w nim marynarza.Zgiął się w ukłonie, zmiótł serwetką i takśnieżny obrus.W skupieniu przyjął zamówienie, zaproponował jeszcze łososia na zakąskę ibłyskawicznie zastawił stół.Orkiestra grała trochę za głośno, ale im to wcale nie przeszkadzało, bo mogli swobodnierozmawiać podczas tańca.Marynarz od razu przytulił się do niej śmiało i szeptał wprost do ucha: Jaka pani miła! Wspaniale się tańczy.Bardzo się cieszę, że tu przyszliśmy. Ja też  mimo woli wyrwało się Zośce.Mówiła zresztą prawdę.Nieznajomy byłsympatyczny, a ona lubiła tańczyć i bawić się.Kilka kieliszków wprawiło ją w błogi stan izupełnie nie myślała o tym, że robi wszystko po to, aby go w końcu oddać w ręce  chłopaków.Zmiała się, żartowała, dużo jadła, a łosoś z cytryną bardzo jej smakował.Potem jedli indyka zborówkami i znów zachwycała się tą potrawą.Była w siódmym niebie, jeszcze nigdy tak dobrzesię nie czuła, ani nie jadła takich smacznych rzeczy.Na parkiecie tuliła się do partnera i z przyjemnością słuchała jego czułych słów.Gdyukradkiem całował ją koło ucha, szeptała:  Co pan robi, tu nie można , ale nie odsuwała głowy.W końcu naprawdę zapomniała, dlaczego siedzi z tym człowiekiem.Zdawało jej się, że znają sięod lat, przyznała, że bardzo go lubi, nie cofała ręki, kiedy łagodnie ją gładził.W chwiliwzajemnych zwierzeń powiedziała, że ma złego ojca, a matka pragnie jej się z domu pozbyć.O drugiej w nocy orkiestra zagrała po raz ostatni.Lokal opustoszał.Na koniec podnieśli się ioni.Rozmarzona, trochę pijana Zośka żałowała, że zabawa już się kończy i trzeba wracać dodomu. Tak było przyjemnie  powiedziała szczerze, gdy schodzili do wyjścia. Szkoda wracać do domu  zgodził się marynarz. Chodzmy gdzieś jeszcze. Nie, teraz już nie warto. Wobec tego przejdzmy się trochę.Noc jest taka ciepła, zupełnie jak w lecie.Zgodziła się bez oporu.Pozwoliła się prowadzić najpierw pod filarami, a potem w lewo ulicąHeweliusza.Pod którąś z bram zatrzymał ją i usiłował pocałować. Nie tu  szepnęła. Przecież ludzie jeszcze się kręcą.Rzeczywiście od strony  Orbisu widać było sylwetki trzech czy czterech osób.Poszli więcdalej.Brnęli przez jakieś zwaliska zarośnięte zielskiem.Wreszcie stanęli w cieniu na poły42 zburzonego domu.Pocałował ją mocno i powiedział: Miła jesteś, bardzo mi się podo.Cios był potężny i niespodziewany.Poczuł straszny ból pod czaszką i czerwone kręgizawirowały mu przed oczami.Zamachnął się odruchowo, lecz drugie uderzenie zwaliło go z nóg.Rozdział IXCelina, jako najstarsza, miała największe doświadczenie i zarówno Zośka, jak i Kruszynkazawdzięczały jej swoją  edukację , nigdy jednak nie zdarzyło się, żeby powolna, kopcącaniezliczone ilości papierosów dziewczyna zrobiła im jakąś przykrość.W czasie drobnychcodziennych utarczek zawsze wolała ustąpić, byle tylko był spokój.Ona też pierwszazdecydowała, że Zośka powinna zamieszkać z nimi, jeśli nie ma gdzie się podziać.Kruszynkapoczątkowo krzywym okiem patrzyła na to zagęszczenie w ich i tak już bardzo ciasnym pokoju.Zośka dość często rozmawiała z Celiną i jej też zwierzała się ze swych kłopotów.Gdyroztrząsały po raz nie wiadomo który szczegóły ostatniej nocy Zośki w domu, Celinapowiedziała: Z tego wynika, że właściwie matka nic ci nie zawiniła.To twój stary był nienormalny idostał ataku białej gorączki.Ciekawe, czy mu to przeszło. Czy ja wiem  odparła Zośka w zamyśleniu. Może siedzi w szpitalu dla wariatów?  zastanawiała się Celina. Dobrze by było.To chyba najodpowiedniejsze miejsce dla niego  z zaciętością powiedziałaZośka. Ja jednak myślę, że powinnaś napisać do matki.W pierwszej chwili Zośka sądziła, że koleżanka żartuje.Spojrzała na nią zdziwiona i niewiedziała, co odpowiedzieć.Tamta zaś mówiła spokojnie: Co ci to szkodzi? Matka na pewno bardzo się o ciebie niepokoi, nigdy przecież z domu niewyjeżdżałaś sama, prawda? Napiszesz, że wszystko w porządku, powodzi ci się dobrze izapytasz, co u nich słychać.43  Ale po co? Mnie to wcale nie obchodzi. Ja bym tak nie mogła.Przecież to jednak twoja matka.Gdybym ja miała matkę, zawsze bymdo niej pisała listy.Stary może cię nie obchodzić, ale po co ona ma się martwić?Zośka była zdumiona i zaskoczona tym rozumowaniem, nie mogła jednak nie przyznać racjiCelinie.Ale ciągle jeszcze nie była zdecydowana. Będzie mnie przeklinać, każe mi wracać. Przecież siłą cię nie zabierze.A pomyśl, jaką jej sprawisz radość.Kobiety zawsze lepiej sięrozumieją między sobą niż z mężczyznami.Napisz, nie bądz świnią.Zośka nie od razu uległa.Myśl ta jednak nie dawała jej spokoju.A ponadto słowa Celinyobudziły w niej ciekawość, co słychać w miasteczku, w domu i czy ojciec w dalszym ciąguwysiaduje na schodach przed mieszkaniem.Tak więc któregoś ranka, kiedy chandra, tęsknota i coś w rodzaju wyrzutów sumieniaszczególnie mocno ją gnębiły, usiadła nad kartką papieru. Mamo!Nie pisałam tak długo, bo nie wiem, jak to przyjmiesz, a poza tym jakoś nie mogłam się dotego zabrać.Pewno gniewasz się i martwisz, że wyjechałam z domu.Sama wiesz, że musiałam tozrobić.Ty przecież też dosyć się nacierpiałaś, dlaczego więc ja miałam także marnować swojeżycie w tej paskudnej dziurze i przy tym człowieku, którego wstydzę się nazwać moim ojcem.O mnie się nie martw [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • igraszki.htw.pl