[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jestem teraz baróo zdrów, baróo mi dobrze, taki jestem dobry, że ja panucoÅ› powiem na ucho, pod sekretem, niech siÄ™ pan pilnuje Moryca i Grosglicka, oni chcÄ…pana zjeść.Do wióenia, kochany panie Borowiecki. òiÄ™kujÄ™ panu za wiadomość, ale niewiele jej rozumiem. Nie mogÄ™ wiÄ™cej powieóieć.BÄ…dz pan zdrów, niech bęóie zdrów paÅ„ski ojciec,paÅ„ska narzeczona, paÅ„skie óieci. òiÄ™kujÄ™, óiÄ™kujÄ™.A jeÅ›li jeszcze kto napisze do pana podobnie, to mnie panzawiadom.Zostaw pan list, muszÄ™ zacząć poszukiwania autora. Ja tego Å‚ajdaka wsaóÄ™ do kryminaÅ‚u, on pójóie na sto lat na Sybir.Kochany panBorowiecki, ja bÄ™dÄ™ paÅ„skim przyjacielem do Å›mierci!RzuciÅ‚ mu siÄ™ na szyjÄ™, wycaÅ‚owaÅ‚ go serdecznie i wybiegÅ‚ zupeÅ‚nie szczęśliwy. Moryc i Grosglick! ChcÄ… mnie zjeść! Ważna wiadomość!  myÅ›laÅ‚ i dÅ‚ugo o tymrozmyÅ›laÅ‚ pózniej tak silnie, że zapomniaÅ‚ o liÅ›cie anonimowym, o przysięóe i caÅ‚ej sceniez Zukerem, która go jednak ogromnie zdenerwowaÅ‚a.W domu, prócz czwórki grajÄ…cej i TrawiÅ„skich nie zastaÅ‚ nikogo, a że już zmrokzapadaÅ‚, wsiadÅ‚ w dorożkÄ™, kazaÅ‚ podnieść budÄ™ i pojechaÅ‚ na umówione miejsce oczekiwaćLucy.Ziemia obiecana 289 Po przeszÅ‚o goóinnym oczekiwaniu, które go zdenerwowaÅ‚o do reszty, Lucy uka-zaÅ‚a siÄ™ na trotuarze, wychyliÅ‚ siÄ™ nieco, zobaczyÅ‚a go i wsiadÅ‚a, rzucajÄ…c mu siÄ™ na szyjÄ™i zasypujÄ…c pocaÅ‚unkami. Co to byÅ‚o, Karl?OpowieóiaÅ‚ jej wszystko. Nie wieóiaÅ‚am, dlaczego przyszedÅ‚ taki uradowany, przyniósÅ‚ mi ten garniturszafirów, w który musiaÅ‚am siÄ™ zaraz ubrać.Jeóiemy óisiaj do teatru, on chce koniecznie. Wióisz z tego, że musimy na pewien czas przestać siÄ™ widywać, dla uÅ›pieniawszelkich podejrzeÅ„  mówiÅ‚, przygarniajÄ…c jÄ… do siebie. On mi powieóiaÅ‚, że zawiezie mnie do krewnych, do Berlina, na caÅ‚y ten czas&wiesz&PrzytuliÅ‚a siÄ™ do niego jak óiecko. To baróo dobrze, nie bęóie nawet pozorów. Ale ty bęóiesz przyjeżdżaÅ‚ do mnie? Karl, ja bym umarÅ‚a, na pewno bym umarÅ‚a,gdybyÅ› nie przyjechaÅ‚.Przyjeóiesz?  prosiÅ‚a gorÄ…co. PrzyjadÄ™, Lucy. Kochasz mnie jeszcze? Czy tego nie czujesz? Nie gniewaj siÄ™, ale& tyÅ› teraz taki inny, taki jakiÅ› nie mój, taki& zimny& Czy myÅ›lisz, że takie wielkie uczucie trwać może caÅ‚e życie? Tak, bo ja kocham ciÄ™ coraz silniej  odpowieóiaÅ‚a szczerze. To dobrze Lucy, dobrze, ale wióisz, trzeba siÄ™ zastanowić nad naszym poÅ‚ożeniem,nie może ono trwać ciÄ…gle. Karl, Karl!  wykrzyknęła, odsuwajÄ…c siÄ™ od niego, jakby pchniÄ™ta nożem. Ciszej mów, po co dorożkarz ma sÅ‚yszeć! I nie przerażaj siÄ™ tym, co powiem.JaciÄ™ kocham, ale my siÄ™ nie możemy widywać tak czÄ™sto, sama to rozumiesz, nie mogÄ™narażać twojego spokoju, nie mogÄ™ ciÄ™ narażać na zemstÄ™ męża, musimy być rozsÄ…dni. Karl, ja rzucÄ™ wszystko i pójdÄ™ za tobÄ…, nie wrócÄ™ do domu, już nie mogÄ™ dÅ‚użejsiÄ™ tak mÄ™czyć strasznie, nie mogÄ™, zabierz mnie Karl!  szeptaÅ‚a namiÄ™tnie, okrÄ™cajÄ…cMiÅ‚ość, Kobieta,go sobÄ…, pokrywajÄ…c mu twarz pocaÅ‚unkami.Mężczyzna, Rozstanie,Tak baróo go kochaÅ‚a, że istotnie, gdyby zechciaÅ‚, zdeptaÅ‚aby wszystko i poszÅ‚a zaPocaÅ‚uneknim.TrwożyÅ‚a go ta wielka, óika miÅ‚ość, miaÅ‚ ochotÄ™ od razu i stanowczo powieóieć, żema już tego dosyć, ale żal mu siÄ™ jej zrobiÅ‚o, bo doskonale odczuwaÅ‚, że dla niej poza tÄ…miÅ‚oÅ›ciÄ… już nic nie istnieje, a przy tym obawiaÅ‚ siÄ™ jakiegoÅ› jej wybuchu, który mógÅ‚bygo skompromitować.UspakajaÅ‚ jÄ…, ale nie mógÅ‚ zatrzeć Å‚atwo wrażenia, jakie zrobiÅ‚y pierwsze jego sÅ‚owa. Kiedy odjeżdżasz? Pojutrze, on mnie odwozi.Przyjedz Karl, przyjedz& Musisz być i potem& abyzobaczyć to nasze óiecko%  szeptaÅ‚a mu do ucha. Karl  zawoÅ‚aÅ‚a nagle  pocaÅ‚ujmnie jak dawniej.Mocno& mocniej!&Gdy jÄ… pocaÅ‚owaÅ‚, odsunęła siÄ™ w kÄ…t dorożki i pÅ‚akać zaczęła spazmatycznie i narzekać,że jej nie kocha.UspakajaÅ‚ i zapewniaÅ‚, ale nic nie pomogÅ‚o, dostaÅ‚a histerycznego ataku, aż musiaÅ‚zatrzymać dorożkÄ™ i biec do apteki po lekarstwo.Z trudem siÄ™ uspokoiÅ‚a. Nie gniewaj siÄ™ na mnie, ale mi tak żal, tak żal& bo zdaje mi siÄ™, że ja ciÄ™ już nigdynie zobaczÄ™, Karl  mówiÅ‚a przez Å‚zy i nim zdoÅ‚aÅ‚ przeszkoóić, zsunęła siÄ™ z sieóenia,uklÄ™kÅ‚a przed nim, objęła jego kolana i najżywszymi, wyrywanymi z serca wyrazami,peÅ‚nymi miÅ‚oÅ›ci i rozpaczy żebraÅ‚a, aby jÄ… kochaÅ‚, żeby jÄ… nie skazywaÅ‚ na samotność i nacierpienia.Tak siÄ™ czuÅ‚a nieszczęśliwÄ… tym odjazdem i myÅ›lÄ…, że może go nigdy już nie zobaczy,iż traciÅ‚a przytomność.RzuciÅ‚a mu siÄ™ na piersi, obejmowaÅ‚a sobÄ…, caÅ‚owaÅ‚a, oblewaÅ‚a Å‚zami i pomimo, że onporuszony jej cierpieniem, mówiÅ‚ namiÄ™tnymi sÅ‚owami miÅ‚oÅ›ci, ten srogi strach, strachkonajÄ…cych przytomnie trzÄ…sÅ‚ i rozrywaÅ‚ jej serce bolesnym spazmem.Ziemia obiecana 290 A potem zmÄ™czona, wyczerpana pÅ‚aczem i boleÅ›ciÄ…, poÅ‚ożyÅ‚a mu gÅ‚owÄ™ na piersiachi trzymajÄ…c go za rÄ™ce, milczaÅ‚a dÅ‚ugo, tylko Å‚zy sznurami pereÅ‚ cicho spÅ‚ywaÅ‚y po jejtwarzy, a Å‚kanie od czasu do czasu rozrywaÅ‚o jej piersi.Rozstali siÄ™ wreszcie, musiaÅ‚ przyrzec tylko, że choćby z daleka, bęóie przy jej od-jezóie do Berlina i że co tyóieÅ„ napisze.Borowiecki czuÅ‚ siÄ™ winnym, ale i zupeÅ‚nie bezradnym wobec jej poÅ‚ożenia [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • igraszki.htw.pl