[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nawszystkich w ogóle świadków padł przestrach wielki, bo nie wiedzieli, czy chodzi tylkoo samego Fredrę lub o wszystkich, którzy kiedykolwiek zaszli byli do lokalu rady narodowej (.)toteż wszyscy świadkowie w zabawny sposób starali się ujść natarczywości Summeraw dobywaniu zeznań stanowczych, a kiedy wreszcie komu z nich wymknęło się jakie pozytywnetwierdzenie, zaraz potem każdy kręcił i odwoływał wszystko, zasłaniając się brakiem pamięciwobec upływu pięciu lat od chwili krytycznej.Summer zapisywał wszystko ze stereotypowymdodatkiem, że świadek w ten sposób chwiejnie zeznający okazał się podejrzanym.Wszystkie te wątpliwości nie przeszkodziły temu, że gdy 3 grudnia 1853 roku sprawaFredry weszła na sesję sądu kryminalnego,  znakomitą większością głosów zapadła uchwała, iżzostaje on  zakwalifikowanym do postępowania kryminalnego o zbrodnię zdrady stanu i że mabyć osadzony w więzieniu na czas dalszego postępowania.Tak oto przed hrabią, który był konserwatystą z przekonań i któremu cesarz Austriiw istocie rzeczy bardzo się podobał, stanęło całkiem realne widmo 10 20 lat ciężkiego więzienia,bo takie właśnie było zagrożenie za zbrodnię, którą mu zarzucono.Jego sytuacja była nienajlepsza, gdyż na zasadnicze, ciągle ponawiane pytanie Summera:  Jakim sposobem mógłbypan hrabia udowodnić, że mowę swoją na zgromadzeniu rudeckiej rady narodowej wygłosiłw wyłuszczonym przez siebie sensie?  nie miał już nic do dodania do tego, co powiedział zapierwszym razem.Uratowało go tylko to, że akurat zmieniły się konstelacje polityczne i zaczęły wiać innewiatry.Stojący na czele rządu Galicji Agenor hr.Gołuchowski, dążąc do pogodzenia szlachtyz cesarzem, wyciszył całą sprawę i w marcu 1854 roku sąd apelacyjny uznał jej przedawnienie.Autor Pana Jowialskiego w ciągu tego przykrego dla siebie okresu, gdy musiał się tłumaczyć z wypowiedzianego przed paru laty zdania  na pewno nieraz myślał z goryczą, żejedno z przysłów swego bohatera:  słówko wyleci wróblem, a wróci się wołem  powinien byłzamiast wstawiać do sztuki, wypisać wielkimi literami nad biurkiem. Kraszewski przed Sądem RzeszyNASZ WYBITNY AUTOR NIEZLICZONYCH powieści historycznych i obyczajowychcieszących się do dziś ogromną poczytnością stanął przed Sądem Rzeszy (Reichsgericht)w Lipsku 12 maja 1884 roku (wyrok zapadł 19 maja) jako przestępca stanu (Landesverrter)oskarżony o współpracę z wywiadem francuskim.Dziś wiadomo, że zarzut ten nie byłbynajmniej wyssany z palca; sąd jednak nie potrafił mu udowodnić winy w sposób w pełniprzekonujący.Mimo to zapadł wyrok skazujący pisarza na trzy i pół roku uwięzienia w twierdzy.Jak do tego doszło?Z perspektywy czasu widać wyraznie, że Kraszewski był człowiekiem nieostrożnym, bynie rzec lekkomyślnym.Znawcy jego spuścizny pisarskiej zwracają uwagę, że już w 1873 roku,w ogłoszonych na łamach  Gazety Polskiej trzynastu Listach z Niemiec przytaczał fakty, którebardziej inteligentnemu czytelnikowi dawały wyraznie do zrozumienia, że muszą być wziętez nadsyłanych mu meldunków wywiadowczych.Były tam bowiem szczegóły o stanie armiiniemieckiej i jej rozmieszczeniu. Ze zdziwieniem czytamy  pisał biograf Kraszewskiego, Wincenty Danek  techniczneszczegóły na temat uzbrojenia, fachowe dyskusje na temat rodzajów karabinów i artylerii.Nazwybroni, jak iglicówka pruska Dreysego, Chasseport, Werndl, Berdan, Albini, Szneider, Remington,pruski mauzer wymieniane są ze znawstwem fachowym.Podane są siły wojskowe małychpaństewek niemieckich, opisany system twierdz i wydatki na flotę, dalej skład armii Rzeszyw pułkach i rodzajach broni, jej liczebność w stanie pokoju i mobilizacji.Wszystko toumieszczone zostało wśród ostrych, głęboko słusznych uwag na temat zmilitaryzowania duchaspołeczeństwa pruskiego i ostrzeżeń o grożącym stamtąd niebezpieczeństwie.Atakował teżczęsto Bismarcka po imieniu, nie szczędząc mu ostrych i niemiłych słów.Tym bardziej nie powinien był rozdrażniać  żelaznego kanclerza ani przytaczaćszczegółów, które przecież mógł uzyskać tylko na drodze szpiegostwa, że mieszkał wówczas naterenie Rzeszy Niemieckiej, w Dreznie, a miejscowa policja miała go ciągle na oku.Trzeba tuprzypomnieć, że Kraszewski był związany ze stolicą Saksonii od 1863 roku, kiedy to musiałopuścić Warszawę na skutek nacisków wywieranych przez Wielopolskiego.Wiele wówczas podróżował i przy kolejnym przekraczaniu granicy austriacko-pruskiejcesarsko-królewski żandarm odebrał mu w Mysłowicach paszport rosyjski jakoprzeterminowany, grożąc nadto odesłaniem do Królestwa Polskiego.Przy pomocy opłaconegoprzewodnika zdołał się wówczas przedostać przez granicę nielegalnie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • igraszki.htw.pl