[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Mężczyzna miał jasną oprawę oczu, a łysinę na czubku głowy otaczał wianuszekrzadkich włosów koloru blond.Nieznajomy przedstawił się uprzejmie.Okazało się, żenazywa się Magnus Pedersen i z zawodu jest geologiem.Wyjawił, że leci na Islandię już poraz ósmy, jak zwykle w celach naukowych.- A panie, jak się domyślam, wybierają się na wycieczkę? - zagadnął.- Tak, tofascynujący kraj, za każdym razem odkrywam go na nowo. - Zapewne - przytaknęła Ellinor.- Mamy nadzieję wiele zwiedzić.Moja przyjaciółkapoza tym zamierza poznać bliżej rękodzieło artystyczne Islandii: zapoznać się z różnymitechnikami tkania gobelinów, farbowania wełny naturalnymi barwnikami i tak dalej.- Ach, tak? - rzekł na to geolog i oderwawszy na chwilę wzrok od Ellinor, skierowałswą uwagę na Ellen.- To bardzo ciekawe.Właściwie mógłbym pani trochę pomóc, wskazaćodpowiednie miejsca.Wiem na przykład, że w pobliżu Mvatn jest pozyskiwany.Na twarzy Ellen pojawił się wymuszony uśmiech.- Dziękuję za propozycję, ale mamy już i tak bardzo napięty program.- A więc panie są na zorganizowanej wycieczce, rozumiem.Ja tymczasem wRejkiawiku przesiadam się do samolotu lecącego bezpośrednio do Mvatn.Proszę miwybaczyć, nie chciałbym się narzucać.Ellen uznała, że zachowała się niezbyt uprzejmie, przerywając mu w pół słowa, więcdodała pośpiesznie:- Ależ my również mamy w planie pobyt w Mvatn! Spędzimy tam trzy dni.- Wspaniale! Tam jest naprawdę pięknie.Może mógłbym.Nie, lepiej nieuprzedzajmy faktów.Mam nadzieję, że się po prostu spotkamy.- Ja również - odpowiedziała Ellen uprzejmie i poczuła, jak Ellinor kopnęła ją wkostkę.- Jeśli ktoś chce dotrzymać kroku Ellen, musi być rannym ptaszkiem - rzekła Ellinor wnadziei, że zniechęci natręta.- Nie spotkałam dotąd nikogo, kto zrywałby się o tak wczesnejporze.Na przykład godzina czwarta to dla niej wcale nie jest wcześnie.Pan Pedersen wyraznie się stropił.Przez resztę podróży sprawiał wrażenie, że usilnierozmyśla, jakby tu spotkać Ellinor samą o jakiejś ludzkiej porze.Dzień pózniej w samolocie lecącym w tym samym kierunku siedział Olaf i Johannes.- Jesteśmy spóznieni o cały dzień - mruknął Johannes.- Tylko dlatego, że nasiszefowie nie mogli pojąć, w jakim celu jedziemy na Islandię.- Tak, to denerwujące - przyznał Olaf.- Ale przynajmniej ustaliliśmy, że Svartena nie było na liście pasażerów ani wczoraj,ani przedwczoraj.Sprawdziliśmy dokładnie.Należy przypuszczać, że leci teraz z nami.Zastanawiam się, czy to nie facet, na którego zwróciłem uwagę w kolejce do odprawy.Johannes spojrzał pytająco.- Wydaje mi się, że to ten, który siedzi pięć rzędów za nami na fotelu z lewej stronytuż przy przejściu.Idz do toalety, to go sobie obejrzysz! - Ale ja nie muszę.No dobrze już, pójdę.Na pewno jest kolejka, jak zwykle - dodałponuro.Nie wracał dość długo.- Była kolejka - stwierdził kwaśno po powrocie.- Następnym razem wymyśl innypretekst, kiedy będziesz mi chciał coś pokazać.- A jaki pretekst może być lepszy?- Dobrze już, dobrze! Widziałem go.Trudno ocenić człowieka na pierwszy rzut oka,ale wydaje mi się, że tym razem masz rację.- Podróżuje sam, czarne włosy, ciemny zarost, przesadnie elegancko ubrany i rażącopewny siebie.- Tak - potwierdził Johannes.- Mina światowca, przekonanie, że ma nad wszystkimiwładzę.Przestępcy jego formatu mają w sobie coś takiego.Proponuję, żebyśmy mieli tegofaceta na oku.- Przyjrzymy się jednak także innym pasażerom.Być może na miejscu będziemymusieli się rozdzielić.Jeden będzie trzymał się w pobliżu Ellen, a drugi śledził tego faceta.- Wiesz, gdzie jest teraz.Ellen?Wydawało się, że Johannes z niechęcią wymawia imię dziewczyny.- Sprawdziłem w biurze podróży u organizatora wycieczki.Na dzisiaj lub jutro zostałzaplanowany wyjazd do Thingvellir i w rejony występowania gejzerów, mam zanotowanenazwy miejscowości.Potem lecą samolotem do Akureyri i Mvatn, gdzie spędzą trzy dni.Przyłączymy się do grupy.- A jeśli ten facet zatrzyma się w Rejkiawiku na dłużej? Co wtedy zrobimy?- Tak jak powiedziałem: rozdzielimy się.Kogo chcesz mieć na oku?- Faceta - zdecydowanym głosem odpowiedział Johannes.Ale los zadecydował inaczej.Już pierwszego wieczoru w Rejkiawiku niedaleko portu lotniczego w dużym hotelu, wktórym mieściło się także centrum turystyczne, wpadli prosto na Ellen i Ellinor.- Olaf! - zawołała Ellen i rozpromieniła się.- Co wy tutaj robicie? Zledzicie nas?Jej oczy lśniły jak gwiazdy, wyrażając zaskoczenie, szczęście i radość.Obu mężczyznwręcz poraziła niezwykła odmiana, jaka zaszła w wyglądzie dziewczyny, i zrozumieli, podjak silną presją psychiczną żyła w Norwegii.Dopiero tutaj, gdy poczuła się wolna i nareszciemogła być sobą, w pełni rozkwitła jej uroda.Nie czekając na odpowiedz, Ellen zwróciła się zdyszana do Olafa, ignorując zupełnie obecność Johannesa:- Poczekaj tu na mnie chwilę, muszę porozmawiać z pilotem wycieczki.Tylko proszę,nie ucieknij mi!Usłyszawszy zapewnienie Olafa, że nie ruszy się z miejsca, przepchnęła się w stronęlady.- Czy coś się stało? - zaniepokoiła się Ellinor.- Tak - odparł Olaf.- Ellen grozi niebezpieczeństwo.- O, nie! Proszę nie mówić jej o niczym.Jest tu wreszcie taka szczęśliwa!- Zauważyliśmy.Pozwolisz, że się przedstawimy: nazywam się Olaf Brink, a toJohannes Hallar.Domyślam się, że masz na imię Ellinor [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • igraszki.htw.pl