[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Miał kamienny wyraz twarzy, usta groznie zaciśnięte, oczy pociemniałe.Postukiwał laską - bums, bums - w nieznośnie regularnych odstępach.- Pan też wygląda nieco czyściej - spróbowała zagaić rozmowę.Nie patrzył na nią.- Jeśli tak, to przypadkowo - odparł, wciąż postukując laską.- A także miło pachnie - dodała.Wtedy na nią spojrzał.- Pani również.Jak zawsze zresztą.Jawny komplement ją zaskoczył.Uśmiechnął się nieznacznie, zadowolony z tego, że zaniemówiła.- Różami - dodał cicho, patrząc jej prosto w twarz.- Istotnie - przyznała po chwili milczenia, całkowicie rozbrojona.- Tak właśnie o pani myślę.Jak o kimś, kto pachnie różami.No i co pan jeszcze o mnie myśli,kapitanie Eversea? Chase Eversea, uznała, choć nie zważał na szczegóły, dostrzegał jednak te z nich,które były istotne.Słuchał też uważnie.Przywiązywał znaczenie do tego, co się naprawdę liczyło.Miał też do niej ogromną, wręcz niezwykłą cierpliwość, którą okazywał zawsze w sposób właściwyprawdziwemu dżentelmenowi.Zwiadczyły o tym jego spojrzenia i całe jego zachowanie wobec niej wdomu publicznym.Teraz siedział z przemoczoną, przylegającą do ciała koszulą.Widziała jegomuskularną pierś, wilgotne kręcone włoski, które ją porastały, smukłą, ogorzałą szyję.Rękawyzawinął aż po łokieć, a przedramiona, mocne, umięśnione, również pokryte ciemnymi włoskami,przyciągały jej wzrok.Mokre kosmyki przylgnęły mu do czoła.Zauważył, że Rozalinda na nie patrzy, i odsunął je dłonią z twarzy ku tyłowi, gdzie już pozostały, choćnieco zmierzwione.- Czy tak już lepiej?213 - Zależy od tego, co pan rozumie przez  lepiej".W gruncie rzeczy nie patrzyła na jego czoło.W wyobrazni ściągała z niego koszulę, pomrukując: Czy nie powinien pan zdjąć z siebie przemoczonej odzieży?", a potem wycierała mu do sucha pierśprzed kominkiem.A może powinna wylizać ją do sucha, jak kotka? A on, być może, zrobiłby to samoz nią, też już zwilgotniałą.W niektórych miejscach.W ciszy, która zaległa, narastało napięcie.Zauważyła, że żadne z nich nie odwracało teraz wzroku, i znów zaczęła podejrzewać, że on czyta w jejmyślach, bo oczy mu intensywnie pociemniały i widniało w nich niesłychane wręcz zaciekawienie.Chciała, żeby się do niej zbliżył.I nagle zabrakło jej tchu, bo przeraziła się, że on to naprawdę zrobi.Wstał, choć z pewnym ociąganiem.A potem, bardzo powoli, zbliżył się ku niej, jak wystraszone dzikie zwierzę.Podniosła się z fotela, beztchu, równie niespiesznie.Wciąż się zastanawiała, czy spotkać się z nim w pół drogi, czy ku niemu skoczyć.Zatrzymał się i spojrzał na nią.Ręce, nienaturalnie znieruchomiałe, zwiesił po bokach ciała, onajednak miała całkowitą pewność, że robi tak, bo nie może zdecydować, od czego ma zacząć dotykaniejej.Może też nie był pewien, czy ona pragnie, by jej dotykał.Przecież stanowczo odrzuciła propozycję małżeństwa.A małżeństwo oznaczałoby, że on ma prawo dojej ciała, a ona do jego na całą resztę życia.Nabrał głęboko tchu.- Pójdę teraz pogadać sobie z tym strażnikiem, Buckthwaite'era -oznajmił.Zdumiała się i przez moment rozczarowanie odebrało jej mowę.Wreszcie odzyskała głos.210 - Chciałabym przy tym być.- Stanowczo nie może pani iść ze mną.- Ależ.to może być niebezpieczne.- Dobry Boże! W takim razie nie pójdę! Strasznie się boję! Zirytowało ją, że bawi się jej kosztem.- Proszę sobie nie żartować.- Rozalindo, przecież to zwykły strażnik.My sobie tylko.porozmawiamy.Nie podobał się jej sposób, w jaki wypowiedział słowo  porozmawiamy" - przeciągle i ze zbytwyrazną przyjemnością.- Ależ.- Najpierw Lucy, a teraz Meggie Plum.To ten sam strażnik, Rozalindo, który patrolował okoliceCovent Garden, kiedy została aresztowana Lucy.Wiem o tym.Coś mi tu nie gra.Muszę z nim po-mówić dzisiejszego wieczoru.Odwiedzimy Montmorency Museum trochę pózniej, niżzamierzaliśmy.Dostanie tam pani należytą dawkę niebezpieczeństwa.Właśnie tak zrobimy -stwierdził sucho.- Poślę po mego kuzyna Adama, żeby popilnował Liama, kiedy mnie tu nie będzie.Może się okazać użytecznym członkiem rodziny.Pani jednak zaczeka na mnie w domu, póki niewrócę.Proszę zaryglować drzwi.Taki właśnie był kapitan Eversea [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • igraszki.htw.pl