[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Tłumy ludzi wędrowały przez te nie-równe przestrzenie, niegdyś ulice, niczym mrówki przerażone zagładą mrowiska.Przeskaku-jąc z jednej kupy gruzów na drugą, Kwiatkowski dotarł do domu przy Hożej.Grupa niemiec-kich jeńców odkopywała jezdnię.Na murze wypalonego domu wisiały kartki, pisane przeztych, co przeżyli.Kwiatkowski wszedł do bramy, a raczej do otworu, który kiedyś był bramą.Gruz chrzęścił pod stopami.Z pustki, pozostałej po klatce schodowej, dobiegał głos. Może mi kto pomóc?30 Głos był kobiecy.Kwiatkowski wszedł ostrożnie po stopniach.W miejscu podestu czer-niała dziura.W głębi poruszała się ręka. Co pani tam robi? Cieszę się życiem.Może mnie pan stąd wyciągnąć?Kwiatkowski wyjął z kieszeni gazetę, położył się na niej i wyciągnął ręce.Dziewczynauchwyciła je.Za drugim razem udało się jej uczepić resztek stropu.Kwiatkowski złapał ją zaramiona i wyciągnął. Dziękuję uprzejmie. Otrzepywała sukienkę, szarą i złachaną. Szukałam śladów ponaszym mieszkaniu i wpadłam tu jak głupia.Teraz dopiero spojrzała na niego.Oboje wybuchnęli śmiechem. Doktor Kwiatkowski! Krysia z naprzeciwka! Cieszę się, że żyjesz! Właśnie wróciłam z Niemiec.Mama już nigdy nie wróci. Nie żyje? Kiedy Niemcy ogłosili listę katyńską, wiedziałam, że długo nie pociągnie.Nie chciałaprzeżyć ojca.Zgasła cicho w obozie.A twoi rodzice żyją? Objawili się ostatnio w Aodzi. Kwiatkowski patrzył na dziewczynę, zaskoczony. Niccię nie boli? Zawsze spadam na cztery łapy.Wyszli z bramy i zatrzymali się na chodniku.%7ładne nie chciało się żegnać. Aleś ty wyładniała, Krysiu!  powiedział z przekonaniem Kwiatkowski. Dawniej ledwo mnie zauważałeś.Ważny pan doktor! Kwiatkowski patrzył na nią z po-dziwem.Uśmiechnęła się przekornie. Bo uganiałem się za byle jakimi panienkami, zamiast zauważyć skarb pod nosem! A ja-kie by to były wygodne zaloty! Drzwi w drzwi! Trzecie piętro od frontu. No, może wtedy brakowało ci tych dwóch lat do rozkwitu.Krysiu, żyjemy! Musimy touczcić.Chodzmy się pobawić! Bawić?! Na gruzach?! Mimo gruzów! Przeciw gruzom! Zapraszam cię na dancing! Dancing? Zwariowałeś! A gdzie tu jest dancing? W mordowni na Targowej? W hotelu  Polonia ! Ocalał! Luksus jak przed wojną!Krysia przyjrzała mu się podejrzliwie.Dziwna wydała jej się ta euforia Kwiatkowskiego. Andrzej, czym ty się zajmujesz? Szabrem? A może handlujesz dolarami? Jestem wybitnym lekarzem wojskowym na urlopie!  Kwiatkowski chwycił ją za ramię. I przyjechałem do Warszawy tylko po to, żeby spotkać ciebie! To było moje przeznaczenie. Nie mów tylko, że proroczo śniłam ci się co noc.Co to wojsko robi z człowieka! Wpa-dacie w zachwyt na widok pierwszej dziewczyny, spotkanej na ulicy! Czekaj no.Dlaczegoty jeszcze siedzisz w wojsku? Może ich pokochałeś? Nie lubię ich, Krysiu.Muszę poznać jakiegoś ważnego generała, żeby mnie stamtąd wy-dostał.Patrzył na nią, jak pies na kiełbasę.Dziewczyna była rzeczywiście śliczna i zgrabna.Na-wet wytarta sukienka i żołnierskie buty nie mogły jej zeszpecić. Kupimy ci nowe buty na bazarze  zdecydował. W prezencie przyjmuję tylko czekoladki i kwiaty.A buty pożyczę od koleżanki.Sukien-kę też.Wepchnęłam się do niej na Pragę.W przypływie entuzjazmu Kwiatkowski chwycił Krysię w ramiona i ucałował w oba po-liczki. A więc o szóstej przed  Polonią !  zawołał. Aatwo tam trafić. Też pomysł! Dancing na ruinach! Nie za mocno tam śmierdzi spalenizną?31 Odcinek Alei Jerozolimskich przed hotelem  Polonia imitował prawdziwe miasto  świa-tła, ruch na jezdni, tłum na chodniku.Ale zarówno wygląd ludzi, jak i samochodów nie po-zwalał zapomnieć o smutnej rzeczywistości: zrujnowane miasto, zajęte przez Armię Czerwo-ną [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • igraszki.htw.pl