[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.We własnym kręgu każda grupa posługiwałasię swym językiem narodowym.Lecz Kantończycy nie rozumieli Mandżurów.Ostatnimi czasy mało kogo wzywano na przesłuchanie.Byliśmy odcięci od Brechałowki.W celiszerzyły się pogłoski, których nie mogliśmy sprawdzić.Rzekomo zbierali już materiał przeciwkonajpotężniejszemu po Stalinie człowiekowi w Politbiurze, przeciwko Lazarowi MojsiejewiczowiKaganowiczowi.Dyrektor charkowskich zakładów traktorowych, towarzysz Bondarenko, miał jakobybyć zmuszony do złożenia przeciwko niemu zeznań.Ale w Moskwie, w Politbiurze, szereg członkówuznało to za skandal i zażądało dymisji Jeżowa.Sam Jeżow szedł dalej swą drogą, jak obłąkany.Wyglądało jednak na to, że Stalin, nastraszony protestem innych członków Politbiura, chce gozlikwidować.Posłał już Berię do NKWD na kontrolę.Ile w tym było prawdy, nie mogliśmyustalić.Bili daleko rzadziej.Także i konwejera już nie stosowali.Używali innych środków.Zamykaliczłowieka w ciasnej szafie i kazali mu tam stać przez dwa dni.Nasi obaj Chińczycy chodzili często naprzesłuchanie.Byli oskarżeni o szpiegostwo na rzecz Japonii.Byli to przy tym prawdziwi proletariusze.Pochodzili z biednych pokoleń chłopskich i utrzymywali się w Związku Sowieckim z prania.Za żadnącenę nie chcieli przyznać się do szpiegostwa na rzecz Japonii.Pewnego ranka powrócili zprzesłuchania z rozpromienionymi twarzami.Zawarli z sędzią śledczym kompromis: przyjęliszpiegostwo, ale tylko na rzecz Chin, nie na rzecz Japonii.Szpiegostwo na rzecz Chin a, to coinnego.Lecz z Japonią, wrogiem dziedzicznym, nie chcieli mieć nic do czynienia.Pózniej wyjaśnili miswoją postawę: Japonia i Rosja są zawziętymi wrogami.Wciąż mają ze sobą zatargi.Lecz Rosja i Chinysą ze sobą ściśle sprzymierzone.Spletli ze sobą ręce, demonstrując nierozerwalne więzy pomiędzy obuwielkimi narodami.Był w celi jeszcze jeden interesujący Chińczyk.Był iluzjonistą i akrobatą.Wędrował od miasta do miasta.Był przedsiębiorcą prywatnym.Wszędzie rozbijał swój namiot ipokazywał czarodziejskie sztuki.Sprzęt, którym pracował, wart był ponad 100 000 rubli.Był to więcczłowiek bogaty.Miałem przez niego poważny zatarg z moim sąsiadem z lewej strony.Był to oficerNKWD, nazwiskiem Ajnhorn.Czarodziej chiński siedział dość daleko.Nie mogłem się do niego dostaći chciałem zwrócić jego uwagę.Zawołałem: Chińczyk! Chińczyk! Czekista złapał mnie zaramię: Jak się zachowujesz? Dlaczego wołasz Chińczyk ? On ma przecież nazwisko. Nie ma w tym przecież nic obrazliwego.Wymawiam jego nazwisko z trudem. Nic obrazliwego? Czy byłoby ci przyjemnie, gdyby z innego kąta izby ktoś do ciebie zawołał:%7łydzie, chodz tu?Porównanie zastanowiło mnie.Próbowałem się jeszcze bronić: Wyraz %7łyd nabrał odcienia pogardliwego.Jesteśmy narodem uciskanym i dlatego przeczulonym.Z Chińczykami jest inaczej. Są uciskani tak samo jak i my, Aleksandrze Siemionowiczu.I to nie tylko za granicą, nawet w ichwłasnym kraju patrzą na nich Europejczycy z pogardą.Wielka czystka Aleksander Weissberg-CybulskiMusiałem mu przyznać słuszność.Incydent ten dowiódł mi, jak łatwo jest się skłonnym lekceważyćwrażliwość narodową innych.Powiedziałem Ajnhornowi: Może masz słuszność.Nie powinienem był tego zrobić.Ale co z was za ludzie: Mówicie oleninowskiej polityce narodowościowej, a jednocześnie zamykacie wszystkie mniejszości narodowe wcałym kraju. Aleksandrze Siemionowiczu, czy sądzisz, że nie ma wśród nich żadnych organizacji? Siedzę tu już dwa lata.Ale nie spotkałem jeszcze żadnego spiskowca.I myślę, że i ty także niespotkałeś.Przyznaj z ręką na sercu, czy, gdy byłeś jeszcze sędzią śledczym, wykryłeś kiedykolwiekprawdziwą organizację? Nie wierzę.Ajnhorn nie dał odpowiedzi.Z ostrożności, z karności czy też ze wstydu.Nie mogłem tegoustalić.Już w ostatnim półroczu zauważyliśmy, że aresztuje się wielu czekistów.Opowiadali o tym ludzie,przychodzący z Brechałowki.Ale w pojedynkach oddziału 2, w których spędziłem swe życiewięzienne, żaden z nich nie siedział.Tu w celi masowej spotkałem ich po raz pierwszy.Najciekawszym spośród nich był Braude.Spotkałem go pewnego razu przed półtora rokiem uReznikowa.Wypytywał mnie wówczas o innego oskarżonego, którego znałem z Wiednia.Wlistopadzie 1938 roku sam został aresztowany.Dostał się wprost do naszej celi.Gdy wszedł, podniósłsię inny oskarżony, którego Braude bił, i chciał się na niego rzucić.Rozdzieliliśmy ich.Zmieniłempózniej swe miejsce i przysiadłem się do Braudego.Był drobnego wzrostu, rudy i bardzo krzepki.Zapytałem go: Dlaczego biłeś tego człowieka? Czy wierzyłeś, że jest szpiegiem? Nie jestem przecież idiotą.A kto jest szpiegiem? Więc dlaczego to zrobiłeś? Nie odpowiedział. Dlaczego to zrobiłeś? Nie chciałem być tu już o rok wcześniej.Nie jest znów tak u was przyjemnie. Czy otrzymałeś rozkaz, by go bić? Zwariowałeś? Kto może u nas wydawać takie rozkazy? Prawo zabrania bicia więzniów. W takim razie nie rozumiem, dlaczego to robiłeś.Co by ci się stało, gdybyś tego: nie robił? Nic.Nie przyznałby się do niczego. Dlaczego chciałeś, aby złożył fałszywe zeznanie? To nie ja chciałem, inni tego chcieli.I w ogóledaj mi spokój.Po godzinie podjąłem rozmowę na nowo: Co by ci się stało, gdyby się on nie przyznał? Nic.Musiałbym w tym wypadku napisać raport do kierownika z wnioskiem końcowym:śledztwo nie dało wyniku.Więzień jest niewinny. Co by się wtedy stało? Zostałby uwolniony. Dlaczego tego nie zrobiłeś? A kimże on jest? Miałem dwudziestu takich jak on.Wielka czystka Aleksander Weissberg-Cybulski A gdybyś stwierdził, że wszyscy są niewinni? Czy w takim wypadku coś by ci się stało? Masz pojęcie? Nigdy by do tego nie doszło.Pierwszego by zwolnili.Następnego przekazałbykierownik innemu sędziemu śledczemu do uzupełniającego śledztwa.Przy trzecim wezwałby mniekierownik do gabinetu i udzieliłby mi nagany.Przy czwartym zostałbym aresztowany za sabotaż.Alebez bicia ludzi nie mógłbym z nich wydobyć zeznań.Od roku nie mieliśmy ani czasu, ani ludzi nakonwejer. Sam przecież mówisz, że nie wolno bić, więc jak mogłeś?Nie dał odpowiedzi.Widziałem, że się uchyla.Nie sądziłem, by się wstydził.Nie chciał mówić tylkoz ostrożności.W ciągu najbliższych tygodni zbliżyliśmy się do siebie.Nie popuszczałem. Czy rzeczywiście nie wolno było bić? Nie wolno było. W takim razie wyjaśnij mi jedno: pewnego określonego dnia, było to 17 albo 18 sierpnia, zaczęlibić.Wszędzie i jednocześnie.W całym kraju.Od Archangielska do Odessy i od Władywostoku dopolskiej granicy.Jak mogli to zrobić bez centralnego rozkazu? Może to nieprawda? Czy ludzie,przychodzący z innych miast, kłamali? To prawda.Nie kłamali.Ale nie było rozkazu bicia
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Pokrewne
- Strona pocz±tkowa
- Janusz Aleksandra Dom Wschodzacego Slonca 001 Miasto magow
- Ruda Aleksandra Ola Lacha 01 OdnaleŸć swš drogę
- Szachy dla zaawansowanych, czyli jak zostać arcymistrzem Kotow Aleksander
- Solzenicyn Aleksander Jeden dzien Iwana Denisowicza
- Aleksandrowicz Marianna Chytry dwa razy traci
- Marinina Aleksandra Za wszystko trzeba płacić
- Aleksander Sołżenicyn Oddział chorych na raka
- Grin Aleksander Skarb afrykańskich gór
- Kate Steele Hoosier Werewolf 3 Things That Go GRR
- Maclellan Alec Tajemnica Pustej Ziemi
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- mediatorka.pev.pl