[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wciąż to samo: krzesło, biała ściana i butla z dziwnym urządzeniem.Przyjrzałem się sąsiadom.Sprawiali wrażenie zahipnotyzowanych.Oni też chybaczekali na dalszy ciąg?No więc, pól godziny pózniej obraz pozostał identyczny.Byłem więcej niżzniecierpliwiony.Bytem wściekły!98 Roland Topor Cztery róże dla LucienneChodziło zapewne o jakąś usterkę techniczną.Ale czemu widzowie nie reagują?Bez słowa skargi znoszą narzucony im, męczący obraz.Z trudem powstrzymywałemwybuch złości, a w każdym razie niezadowolenia.Wszyscy milczeli.Co za idiotyczna sytuacja!Nie mogłem już dłużej znieść ponurego odrętwienia widowni.Krzyknąłem: Co jest?! Co się dzieje?! Zwiatło!To we mnie wpiły się nagle wszystkie spojrzenia.Chciałem się uśmiechnąć, aleniejasny niepokój wykrzywił mi wargi w ohydnym grymasie.Sąsiad z prawejprzyglądał mi się małymi, okrutnymi oczkami.Wybełkotałem: No, tak, no przecież trzeba coś zrobić.Słowa uwięzły mi w krtani.Oczy wpatrywały się we mnie z pasją.Czego ode mnie chcą? Jak gdyby nigdy nic, udałem, że interesuję się tym, cowidniało na ekranie.Był tam już inny obraz.Przedstawiał tłum ludzi.Siedzieli i wpatrywali się wemnie zachłannie.Chciałem się wytłumaczyć sąsiadowi z lewej, ale już go nie było.Nie siedziałem w fotelu na widowni.Siedziałem na krześle.Za plecami miałem białą ścianę.U stóp butlę.Tłum śledził moje reakcje.Zerwałem się i rzuciłem do wyjścia.Wyrżnąłem głową w niewidzialną przegrodę.Nie mogłem już wyjść.Byłem uwięziony w szklanej klatce!Opadłem na krzesło.Spojrzenia wpijały się we mnie.Uwagę moją zwróciła butlana podłodze.Ruchem wpierw niedostrzegalnym, potem coraz szybszym, tajemniczeurządzenie przysunęło kulkę do powierzchni płynu.Kiedy zanurzyło kapsułkęcyjanku w kwasie solnym, uniosły się opary.Wstrzymałem oddech.Gdy podniosłem głowę, tajemnicze znaki pojawiły się na szklanej przegrodziemiędzy mną a widownią.Upłynęło kilka sekund, zanim pojąłem, że chodzi o sześćliter, widzianych od tyłu.Odcyfrowałem je bez trudu.Układały się w słowo Koniec.Moja klatka piersiowa jest napięta jak wrzód.Otwarto drzwi.Widzowie wyszli z sali.Na zewnątrz widzę kolejkę, czekającą na następny seans.99 Roland Topor Cztery róże dla LucienneKILKA PYTAC NA KUPIECzy można nazwać kolacją nędzny i obrzydliwy posiłek? Po czym poznajeszmatkę? Czy twoja rodzina cierpiała z powodu miar i wag? Z czym się je zemstę? Czybywa w puszkach? Czy chciałbyś zostać ukąszony przez Pasteura? Czy jutro sięspózni? Czy śpiewające jutra zatańczą pojutrze? W jakim kierunku trzeba używaćsłomianki? Będąc skazanym, jesteś za czy przeciw karze śmierci? A jeśli zostanietylko jeden, w jaki sposób się rozmnoży? Czy pełne patosu ruchy siewcy nieprzyprawiają cię o chorobę morską? Po co wyruszać o czasie, skoro przybywa się zapózno? Czy częściej wchodzisz w gówno w domu, czy na dworze? Czy znasz ludzi,którzy śmierdzą? Wymień ich na głos.Czy dziecko jest na ogół młodsze niż dorosły?Czy Król Słońce przypiekał? Kiedy nie czujesz się urażony? Czy owłosieniezatruwa ci życie? Czy chętniej mawiasz  do widzenia niż  żegnaj ? Czy zwrot żaba z kropielnicy * wydaje ci się obrazliwy? Czy Bogu było ciężko stworzyć? Ktomógłby zrobić to samo jednego dnia? Jak się nazywa samica Boga? Czy Bógstworzył się sam? Ile czasu mu to zajęło? W kogo wierzy Papież? Czemu Papieże takprędko umierają? Czy Jezus Chrystus miał rodziców, jak wszyscy? Czy zginąłśmiercią ponurą? Czy to nie on trzymał w dziobie kawał sera? Czy piekło stworzonoz myślą o dorosłych, czy o dzieciach? Czy jest już jedenasta? Czyż nie powinniśmysię rozstać?________________________* Pogardliwe określenie dewotki (przyp.tłum.).100 Roland Topor Cztery róże dla LucienneDOBRE MIEJSCEJuż od dłuższego czasu chłopiec obserwował mężczyznę z ciekawością.Mężczyzna widział go, lecz zachowywał się tak, jakby nie podejrzewał nawet jegoistnienia.Wykręcał sznur na wszystkie strony.Chłopiec postąpił krok naprzód, potem jeszcze dwa kroki.W końcu niewytrzymał. Psze pana, co pan robi?Mężczyzna chrząknął, ale nic nie odpowiedział.Nastąpiła chwila ciszy.Zdawałosię, że człowiek zapomniał o istnieniu dziecka, gdy nagle przemówił nieobecnymgłosem: Przecież widzisz, że robię węzeł.Znasz się na węzłach, chłopcze? Tak sobie.Po co panu ten węzeł? Za dużo chciałbyś wiedzieć, mały.A w ogóle co tu robisz? Powinieneś być wszkole. Dziś nie ma lekcji, przecież dziś czwartek.W czwartki nigdy nie chodzę doszkoły.Mężczyzna chrząknął po raz drugi i znów zabrał się do pracy.Po chwiliodetchnął z zadowoleniem.Węzeł był gotów. Czy zrobił pan tę pętlę po to, żeby się powiesić? Być może.Czemu pytasz? Bo myślę, że pan chce się powiesić.Wystarczy na pana spojrzeć, żeby siędomyślić.Mężczyzna podniósł głowę znad węzła i spojrzał na dziecko.Smutny uśmiechbłąkał się po jego twarzy. Jesteś bardzo spostrzegawczy, mój mały.Dużo już widziałeś ludzi, jak sięwieszali? Niezbyt. Ilu? Jednego, dwóch? Nie pamiętam.Dlaczego chce się pan powiesić?101 Roland Topor Cztery róże dla LucienneCzłowiek odłożył sznur.Przyjrzał się uważnie dziecku.Po chwili, jakby przestałje widzieć, wpatrzył się gdzieś w dal.Otrząsnął się jednak.Wyciągnął z kieszenipaczkę papierosów i poczęstował chłopca. Palisz, mały? Owszem, chętnie.Powoli zapalili papierosy [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • igraszki.htw.pl