[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nonnę zachwyciła jaski-nia Cudjo.Jeśli chodzi o lokalne przysmaki, upodobała sobie zupę fasolową i placki kukurydziane,zjada je codziennie.Mario i ja coraz bardziej się zaprzyjazniamy.Na każdym kroku ktoś mi mówi, żejestem do niego podobna.Udało nam się przekonać Galę, żeby towarzyszyła nam w czasie czterechdni wizyty.Wprawdzie jest Amerykanką, Big Stone Gap jawi jej się jednak jako całkiem obca kraina.Worley zadurzył się w niej, chociaż sam o tym nie wie.Wszędzie za nią chodzi, jakby nigdy wcześniejnie widział kobiety.Planujemy z Theodore'em niezwykły wieczór pożegnalny.Chcemy zabrać rodzinę do ZagrodyCarterów.Mam nadzieję, że nie przesadzimy z atrakcjami.Ciotki nie mogą się doczekać, kiedy spró-bują tańca w chodakach i pierwszych w życiu hot dogów z chili.Kiedy podjeżdżamy pod Zagrodę, parking jest pełen jak zwykle.Wytaczamy się z furgonetki,moi włoscy krewni powoli, jakby wysiadali ze statku kosmicznego.Przyglądają się wszystkiemu wo-kół: samochodom, ludziom i starej stodole, która migocze pośród pól na tle błękitnych szczytów.Iva Lou tańczy z Lyle'em, gdy wchodzimy.Biorę swetry i portfele, i zajmuję dla nas cały rząd.Theodore zabawia Galę i ciotki, a Fleeta prowadzi Maria, Nonnę i wuja do baru z przekąskami.Siadając na beli siana, zdaję sobie sprawę, że pierwszy raz od ich przyjazdu jestem sama i mamszansę pomyśleć.To wszystko było takie zwariowane: ich nagła wizyta, długie nocne rozmowy, wy-cieczki.Cieszę się, że mieszkam w miejscu, którym łatwo mogę się popisać w cztery dni.Zagroda towielki finał wszystkich turystycznych atrakcji wokół Big Stone Gap.Nonna zaprosiła mnie na lato do Schilpario.Chyba pojadę.Dobrze, że moja nowa rodzina zdą-żyła odwiedzić Big Stone Gap, zanim wyniosę się stąd na dobre.Mogli zamieszkać w domu matki.Nawet pozbawiony mebli, wciąż tchnie jej obecnością.Pearl i Leah będą o niego dbać.Jesień to dlamnie idealny czas, żeby się przeprowadzić i poszukać nowej pracy.Wszyscy rozpoczynają nowe pro-jekty jesienią, prawda?Iva Lou z Lyle'em schodzą z parkietu.Iva daje mu całusa.Lyle idzie po coś do jedzenia.Ivamacha do mnie i wspina się na nasze siano.- Gdzie się podziali Włosi?- Zajadają pierwsze w życiu hot dogi.RLT - Zwietnie.Mam nadzieję, że będą im smakować.- Do tej pory smakowało im wszystko, co jedli.To nie do wiary.Ojciec uwielbia smażonegokurczaka, a ciotki surówkę z kapusty.Masz pojęcie?Tancerze na parkiecie przemieszczają się w dużym kręgu, odsłaniając wirujących z wdziękiemJacka MacChesneya i Sarę-nauczycielkę.Iva Lou widzi, że im się przyglądam.- Nie znoszę jej.- Kogo?- Tej chudej belferki.- Dlaczego?- Próbuje owinąć sobie Jacka wokół palca.Nie lubię, kiedy kobieta wykorzystuje w ten sposóbwrażliwego faceta.Chyba że sama to robię.- Podoba mu się - stwierdzam obojętnie.- Chodzi o coś więcej.Zagięła na niego parol.Dzisiaj u kosmetyczki bez przerwy trajkotała owszystkim, co razem robią.Byli nawet pod namiotem.Niedobrze mi się robi.- Czemu?Muszę przyznać, że na myśl o namiocie mnie też robi się nie najlepiej.Wystarczy spojrzeć naSarę, żeby stwierdzić z całą pewnością, że nie czuje się dobrze na łonie natury.Poczciwy Jack Macpowinien zaplanować jak najwięcej wycieczek pod namiot, zanim się z nią ożeni, bo wówczas po razostatni zobaczy, jak smaży steki pod gołym niebem.Sara stosuje taktykę przynęty i pułapki.Gdy pu-łapka się zatrzaśnie, nie będzie więcej nęcenia.- Wiesz, czemu.- Nie, nie wiem.Przecież nie wchodzi ci w drogę, masz Lyle'a.Czym się przejmujesz?- Daj spokój - mówi z irytacją Iva Lou.- O co ci chodzi?- Moim zdaniem to okropne, jak potraktowałaś Jacka Maca.Sprzedał furgonetkę, żeby sprowa-dzić tu twoją rodzinę, a ty mu nawet nie podziękowałaś.Co się z tobą dzieje?- Iva, mam dom pełen gości.Chciałam pojechać do Jacka jutro wieczorem.W porządku?- Powinnaś była za nim pobiec tego dnia, kiedy sobie poszedł!- Odszedł tak szybko.- Nawet za nim nie zawołałaś, żeby go zatrzymać.Wróciłby.- Nie wiesz, co mi powiedział.- Na pewno nic złego.Ten facet ma bzika na twoim punkcie.Biedna Iva Lou.Wierzy w prawdziwą miłość.Chciałabym nią potrząsnąć i powiedzieć:  Obudzsię! Mówimy o mnie! %7ładen facet nie zbzikował na moim punkcie.Potrzebujesz dowodu? Spójrz, je-stem sama".Ale próbuję się bronić.RLT - Nie wiesz wszystkiego, więc nie zakładaj z góry, że to moja wina, bo tak nie jest.- Oświeć mnie.Zaczynam szeptać:- Kilka miesięcy temu zrobiło mu się mnie żal, przyszedł do mnie i się oświadczył.Podobnozerwał ze Słodką Sue, ale ledwie minął weekend, znów był z nią.A więc to nie miłość i nie mus jabł-kowy przywiodły go do mnie tamtego wieczoru, tylko litość.Rozumiesz?- Litość? Czemu ktoś zdrowy na umyśle miałby cię żałować?- Nie znasz go.Jest bardzo zagubiony.- Nie powiedziałabym.Ale dobrze.Skoro tak twierdzisz.- Chciałam mu podziękować.Próbowałam go objąć.Nie mogłam uwierzyć, co dla mnie zrobił.Ale odsunął się, dosłownie cofnął się o kilka kroków.Nie życzył sobie, żebym go dotykała.- Nie tak to wyglądało, kiedy patrzyłam z werandy.- Nie okłamuję cię, Iva.Jack Mac podąża za Sarą do baru.Prowadzi ją, opierając dłoń na jej biodrze.Sara prawą rękąsięga za siebie, poklepując go po nodze.Iva Lou też to widzi i cmoka z dezaprobatą:- Ktoś musi jej powiedzieć, że z takimi grubymi łydkami nie nosi się płaskich obcasów.- Przypuśćmy, że kiedyś mnie kochał [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • igraszki.htw.pl