[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Dla ciebie, nie dla innych jeńców, postawiłem nakartę cały mój majątek.Jeszcze chwila, piękna Hadżine, a zostałbym twoimpanem, lub raczej twym& niewolnikiem!Mówiąc to, postąpił Sacratif bliżej ku Hadżine.Młoda dziewczynaprzytuliła się jeszcze bardziej do Henryka. Nędznik! zawołała. Racja, jestem rzeczywiście nędzarzem, odrzekł Sacratif, leczpotrzebuję właśnie twych miljonów, aby wydobyć się z tej nędzy.Na to zbliżyła się Hadżine do Sacratifa. Mikołaju Starkosie, rzekła głosem spokojnym.Hadżine Elizundo nieposiada już majątku, któryby drażnił chciwość pańską.Cały majątek oddałana naprawę tego zła, które wyrządził jej ojciec przy zdobywaniu tychpieniędzy.Mikołaju Starkosie, Hadżine Elizundo jest obecnie biedniejszą odostatniego z tych nieszczęśliwców, których  Syphanta miała odwiezć doojczyzny.To nieoczekiwane wyjaśnienie podziałało piorunująco na Sacratifa.Zmienił swą dotychczasową postawę.Oczy jego zabłysły wzbierającąwściekłością.Liczył tak na te miljony, któreby Hadżine tak chętnie za życieHenryka d Albaret oddała.A teraz dowiaduje się, że z tych miljonów nieposiadała ona już nic& nic!Spoglądał raz to na Hadżine to na Henryka.Skopelo obserwował go.Znał on dobrze swego dowódcę i wiedział z góry, jaki będzie koniecwszystkiego.Pozatem otrzymał już rozkaz zniszczenia korwety i czekał tylko na ostateczny znak do wykonania tego rozkazu.Sacratif zwrócił się do niego: Idz Skopelo!W towarzystwie swych ludzi skierował się Skopelo ku schodomprowadzącym do baterji, poczem zwrócił się do prochowni, znajdującej się wtyle  Syphanty.Równocześnie wydał Sacratif rozkaz innym piratom, by udali się na brygiczekające u boków  Syphanty.Henryk d Albaret przewidział co się ma stać.Jego śmierć niewystarczała widocznie Sacratifowi.Setki nieszczęśliwych miały zginąć z nimrazem, by nasycić zemstę potwora.Obydwa brygi odczepiły już haki łączące je z okrętem i odpływałyzwolna, popychane uderzeniami wielu wioseł.Na pokładzie pozostała tylko załoga kilku łodzi kołyszących się obok Syphanty.Ludzie ci czekali tylko na rozkaz wsiadania wraz z Sacratifem.W tej chwili ukazał się Skopelo ze swymi ludzmi z powrotem napokładzie. Wsiadać! krzyknął Skopelo. Tak wsiadać! powtórzył Sacratif, głosem budzącym grozę.Za paręminut nie pozostanie nic z tego przeklętego statku.O, pan nie chciałeśumrzeć śmiercią haniebną, Henryku d Albaret! Więc dobrze, eksplozja nieoszczędzi ani jeńców ani oficerów  Syphanty ! Podziękuj mi, że pozwalam ciumrzeć w tak dobranem towarzystwie. Tak, tak, podziękuj mi Henryku! W ten sposób umrzemy przynajmniejrazem! Ty masz umrzeć Hadżine? odrzekł Sacratif.Ani mi się to śniło! Musiszżyć i być moją niewolnicą& niewolnicą& czy rozumiesz? Niegodny łotrze! zawołał Henryk d Albaret.Młoda dziewczyna przylgnęła do jego piersi.Ona& w mocy tegopotwora?! Wezcie ją! krzyknął Sacratif.Dwaj bandyci rzucili się na Hadżine i porwali ją ze sobą. A teraz, krzyknął Sacratif, mogą wszyscy zginąć razem z  Syphantątak& wszyscy& Tak& wszyscy& i matka twoja wraz z nimi! Był to głos owej sędziwej branki, która ukazała się nagle na pokładzie,tym razem jednak bez zasłony na twarzy. Moja matka & tu na pokładzie! Wykrzyknął Sacratif. Twoja rodzona matka, Mikołaju, odpowiedziała Andronika, poniesieśmierć z twojej ręki! Precz z nią!& zabierzcie do łodzi! ryczał Sacratif.Kilku ludzi rzuciło się ku Andronice.W tej samej chwili rozległ się donośny krzyk na pokładzie, to zamkniętapod pokładem załoga  Syphanty wydusiła jedną ze ścian dolnych ubikacji iwydostała się wraz z jeńcami na pokład.  Do mnie!& Na pomoc!&  wykrzyknął Sacratif.Pozostali jeszcze na okręcie piraci próbowali pod dowództwem Skopeladać pomoc swemu dowódcy.Załoga korwety jednak, uzbrojona w siekiery isztylety wybiła ich wkrótce do nogi.Sacratif widział, że jest zgubiony, lecz że wraz z nim znajdą śmierćprzynajmniej ci wszyscy, których tak bardzo nienawidził.  Leć więc w powietrze przeklęta korweto, zawył, leć wesoło wpowietrze! Nasza  Syphanta & w powietrze!& przenigdy!Był to Xaris.Trjumfująco trzymał w ręku płonący lont oderwany od jednejz beczek z prochem.Tygrysim skokiem rzucił się na Sacratifa i rozciągnął gojednem uderzeniem siekiery na ziemi.Andronika krzyknęła rozpaczliwie.Wszystko to co pozostało jeszcze wsercu matki mimo zbrodniczych postępków syna, obudziło się w tej chwili.Chciała odwrócić ten cios który zgruchotał mu czaszkę&Pózniej widziano jak zbliżyła się do ciała syna, uklękła i pochyliła swągłowę, jakby pragnęła przesłać mu ostatnie pozdrowienie& wyszeptać możesłowa przebaczenia, za chwilę padła jednak obok trupa.Henryk d Albaret pospieszył ku niej&  Nie żyje! wykrzyknął.Boże, przebacz synowi z litości nad matką!W międzyczasie zdołało paru piratów, którzy byli już w łodziach,dosięgnąć jednego z brygów, poczem rozniosła się wieść o śmierci Sacratifa.Należało go pomścić.Baterje flotylli rozpoczęły na nowo ostrzeliwać Syphantę. Daremne wysiłki! Henryk d Albaret objął na nowo komendę nad korwetą.Wszystko co żyło, około stu ludzi pozostałych z załogi rzuciło się kuciężkim działom w baterji i do karonad na pokładzie; korweta odpowiedziałagodnie na salwy rozbójników.Jeden z brygów  ten sam, na którym wywieszono czarną flagę, trafionypierwszą zaraz kulą w linji zanurzenia znikł pod wodą pośród straszliwychprzekleństw znajdujących się na nim piratów. Odwagi chłopcy, bić w nich! wołał Henryk d Albaret, uratujemy jeszczenaszą  Syphantę!Walka trwała jeszcze czas pewien.Piraci jednak, gdy nie stało jużSacratifa, który porywał ich w ślepej wściekłości do szalonych czynów, nieodważyli się szturmować okrętu po raz drugi.Z całej flotylli pozostałozaledwie pięć statków, Działa  Syphanty byłyby je dosięgły i z większejodległości [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • igraszki.htw.pl