[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nic na nim nie było napisane.W środku znajdowało się pięć jenów.Poruszona hojnością podarunku, Gin zacisnęła monetę w dłoni,jakby się chciała upewnić, że to nie złudzenie.Przed oczami pojawiła jejsię blada twarz matki.Na dnie pakieciku leżało coś jeszcze, osobnozapakowane, małe i twarde.Ostrożnie rozwinęła papier.To był amulet zesrebra i złota, z wytłoczoną świątynią Tawarase. Dziękuję , wyszeptała.Palankin się kołysał, Gin się zastanawiała,co matka mogła chcieć jej powiedzieć w ostatniej chwili.***Wynajęła pokój w dzielnicy Hongo Kanazawa, w pobliżu szkołyYorikuniego Inoue.Choć zaledwie trzydziestopięcioletni, był on jednym znajlepszych znawców literatury Japońskiej w Tokio.Mieszkał w solidnympiętrowym domu z drewna.Gdy Gin udała się tam po raz pierwszy, pokojówka zaprowadziła jąod razu do gabinetu na piętrze.Było to pomieszczenie zawalone książkami i papierami, wśród których stało wielkie cyprysowe biurko.Zabiurkiem leżała poduszka do siedzenia.Pokojówka spokojnie odsunęłastos papierów, wyciągnęła spod książek drugą poduszkę i wskazała ją Gin.Gin usadowiła się wygodnie i rozejrzała dookoła.Książki byływszędzie, wspinały się stertami na ściany.Czekając na Inoue, czytałatytuły.%7ładnego nie znała.W głębi gabinetu usłyszała jakiś dzwięk i nagle ujrzała wysokiego,pulchnego mężczyznę o flegmatycznych ruchach.Trudno jej byłouwierzyć, że to może być profesor Inoue, ale mężczyzna uśmiechnął sięszeroko i ciężko opadł na poduszkę za biurkiem.Włosy na czubku głowyzaczynały mu rzednąć, ale jego oczy miały ujmujący dziecinny wyraz.Doszedłszy do wniosku, że to jednak musi być Inoue, Gin sięwyprostowała i złożyła mu głęboki powitalny ukłon.- Jestem Gin Ogino.- Tak, wiem.Masz list od doktora Mannena.- Yorikuni przeczytałlist polecający i rzucił go na biurko.Gin jeszcze nigdy nie widziała kogośzachowującego się tak naturalnie i bezpretensjonalnie.- Jak on sięmiewa?- Dziękuję, dobrze.- Cieszę się.Od lat go nie widziałem.- Mówiąc to, Yorikuni zacząłwyjmować zza pazuchy książki.To dlatego jego kimono wygląda taknieporządnie - pomyślała Gin, a on tymczasem ułożył książki jedną nadrugiej i mówił dalej.- Więc chcesz być uczoną.Naprawdę tak cię pociągają książki?- Tak.Przyjechałam, żeby się nauczyć od pana, ile tylko można.- Ale ja wielu rzeczy nie wiem.Tak wielu, że nigdy nie jestempewien, od czego zacząć.Na tym zresztą polega wiedza - im więcej sięuczysz, tym lepiej widzisz, ile jeszcze cię czeka nauki.Gin milczała.Yorikuni był innym typem uczonego niż powściągliwy Mannen.Patrząc na jego szeroką, szczerą twarz, zastanawiała się, czy tonie wpływ wielkiego miasta, Tokio.- Byłabyś moją pierwszą uczennicą.- Bardzo chcę nią zostać.- Skłoniła głowę.Był jedyną osobą, doktórej mogła się zwrócić w Tokio.- Taka ładna dziewczyna.Rzadko się zdarza, żeby kogoś takiegopociągała nauka.Zakłopotana Gin zaczerwieniła się i spuściła oczy.Nie wiedziała, czypowinna jego słowa traktować poważnie.- Jesteś pewna, że to właśniechcesz robić? Co on ma na myśli?- Nie sądzisz, że lepszym pomysłem byłoby zamążpójście?- Nie, tego nie chcę.- Rozumiem.Mówisz, co myślisz, prawda? - Zaśmiał się, ukazującpożółkłe zęby.Gin zaczęła się zastanawiać, czy nie powinna mupowiedzieć, że już miała męża, ale doszła do wniosku, że to nie ma nicwspólnego z nauką.- Dobrze.Zanim podejmiemy decyzję, czy zostajesz, czy nie,przeczytasz tę książkę.- Yorikuni odwrócił się i zdjął z półki za plecami Nihon gaishi , dzieło o historii Japonii.- Przede wszystkim musiszczytać.Z książek można się wiele nauczyć.Książki mówią też, czegoludzie w dawnych czasach nie rozumieli.Naszym zadaniem jestprzynajmniej niektóre z tych starych zagadek rozwiązać.Na tym poleganauka.Yorikuni skrzyżował ręce na piersiach.Teraz mówił poważnie.Słuchając go, Gin przestała zauważać jego zaniedbany wygląd.***Dziesięć dni pózniej Gin została oficjalnie przyjęta do szkołyYorikuniego.Liczyła ona trzydziestu uczniów w wieku od dwunastu doprawie pięćdziesięciu lat: byłych samurajów służących dawniej szogunowi Tokugawie, mieszczan, a nawet młodych ludzi bardziej przypominającychopryszków niż przyszłych naukowców.Wśród tej barwnej mieszaniny Gin zaczęła się szybko wyróżniaćuzdolnieniami.Dzięki Mannenowi i Ogie miała świetne podstawy zklasycznej literatury chińskiej, a teraz mogła szlifować wiedzę w bardziejwymagającym otoczeniu.Talenty doskonalone od dzieciństwa ujawniłysię w całej pełni.Yorikuni, który uczył właśnie tego, czego potrzebowała, mówił, żewiedzę należy nie tylko przyswajać i zapamiętywać, lecz takżekwestionować.Poczuła wtedy, jakby jej umysł pokonał nagle ogromnąbarierę.Jednak rozkwitła w Tokio nie tylko z tego powodu.W tymwielkim mieście po raz pierwszy doświadczyła tolerancji.Nie musiała sięjuż kryć przed wścibskimi oczami członków małej, zamkniętejspołeczności ani czytać książek ukradkiem, w pełnym dezaprobaty, wrogonastawionym otoczeniu.Mogła się uczyć do woli, mogła robić, na comiała ochotę.Nikt jej w tym nie przeszkadzał.Nikt by się na nią nie gapiłani jej nie wytykał palcami, choćby się nawet ubrała w granatowe kimonoi spodnie, jak mężczyzna.Była wolna duszą i ciałem.Potrafiła zapomnieć, że jest rozwódką.Wszyscy ją uważali za młodąsamotną dziewczynę.Nikt o nic nie pytał, z niczego nie musiała siętłumaczyć.Najważniejsza była nauka.Nic innego nie musiała robić.Odzyskała werwę również dlatego, że choroba się nie ujawniała.Wszystkosię toczyło po myśli Gin.Gdy przyszła do szkoły po raz pierwszy, inni uczniowie patrzyli nanią z ciekawością.Z biegiem czasu ciekawość przerodziła się w szacunekdla jej inteligencji. Tyle zdolności w dziewczynie, ale strata.NawetYorikuni chwalił ją bez zastrzeżeń.Gin rzeczywiście była zdolna, ale teżdużo się uczyła.Im lepiej się czuła, tym więcej pracowała, a im więcejpracowała, tym bardziej nabierała pewności siebie. Wystarczyło kilka miesięcy, by Gin zakasowała innych uczniów wklasie i znalazła się wśród najlepszych w szkole, a jako śliczna dziewczynao jasnej cerze i inteligentnej, subtelnej twarzy robiła też wrażenie swojąurodą.Nim minęło pół roku, nazwisko Gin Ogino stało się znane wtokijskich kręgach akademickich.Na początku 1874 roku Gin odwiedził na stancji niespodziewanygość.Gdy zeszła na parter, w drzwiach czekała postawna kobieta wkimonie z tkaniny o splocie yuki i pasiastym żakiecie haori.Wyglądała naczterdzieści kilka lat.Upewniwszy się, że ma przed sobą Gin, przedstawiłasię jako Masuko Naito, kierowniczka Szkoły Naito w KMfu.Gin słyszała o niej wcześniej jako o świetnej nauczycielce kobiet.- Przyjechałam, żeby się przekonać, czy prawdziwe są plotki, jakiedo mnie dotarły.Cieszę się, że mogę cię poznać.- Masuko mówiłapoufale, jakby się znały od lat.Gin, która nie potrafiła się poczuć aż tak swobodnie, przeprosiła, żemoże przyjąć gościa tylko w swoim pokoju.- W takim razie przejdę od razu do rzeczy - odparła Masuko [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • igraszki.htw.pl