[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Pragnął ją przyłapać na jakimś błędzie.Ale Raija dobrze grała swą rolę.Podziwiał ją za totak samo, jak podziwiał jej odwagę.Była co prawdakobietą, ale uważał ją za godnego przeciwnika.- Przeniosłem ich z kubryka - zauważył mimochodem.- I zająłem się nożem, który zostawiłaś.Wygląda na to, że nie jest ci już potrzebny.Raija zagryzła zęby.- Rzeczywiście chciałabym do nich zajrzeć.Cieszęsię, że ich przeniosłeś z tej nory.- Sprawianie innym radości to dla mnie zawsze radość - odparł z jadowitym uśmiechem.Nadal panował nad sytuacją.10Czuli się lepiej, choć jeszcze dużo czasu miałoupłynąć, nim całkiem dojdą do siebie.Rai ja nie spodziewała się cudów.Mimo to odniosła wrażenie, że cud się jednak stał.Ranni wyjaśnili jej, że pomieszczenie, do którego ichprzeniesiono, wcześniej zajmował sternik.Wydawałosię dużo mniejsze niż kajuta kapitana, ale znajdowałosię w wyższej części statku, bliżej pokładu.Było suche- stęchła wilgoć nie zajęła ścian i podłogi.Co prawdanie dostali więcej miejsca, ale odczuli poprawę.Leżeli na suchej podłodze, nie wdychali zgniłego,niezdrowego powietrza.Słyszeli ruch na pokładzie.Mieli dosyć oleju, by utrzymać płomień w lampach.To naprawdę było niczym cud.Przyjęli Raiję jak królową, niemal jak boginię, ponieważ to jej przypisywali poprawę swego położenia.Nie pokazywali po sobie cierpienia.Nie mogli.Nie chcieli, by strażnicy usłyszeli, że się skarżą.Tooznaczałoby za nisko upaść.Co prawda potraktowano ich nieludzko, ale nieutracili do reszty dumy.Uświadomili to sobie, kiedyta kobieta zeszła do nich na dół do mrocznego ku-bryka.Odczuli to, kiedy położyła ręce na ich ranachi użyczyła im swego ciepła, ciepła, które być może nienależało do niej.Uczyniła coś więcej poza tym, że wydostała ichz ciemnej i wilgotnej nory, poza tym, że opatrzyła rany i uratowała życie.Przywróciła im dumę.Wdzięczność rannych cieszyła Raiję, ale ona nieprzypisywała sobie zbyt wiele zasług.A do rozwiązania sprawy było jeszcze daleko.Nie wiedziała już, po czyjej stoi stronie.Na lądzie wydawało się to takie proste.Teraz czuła, że w tej grze nie tylko jedna stronamoże przegrać.Przegrana może stać się udziałemwszystkich.Raiję przerażała taka ewentualność.- Chłopak jest nadal bardzo słaby - odezwał sięstarszy człowiek.- Na imię mu Piotr, ale PiotremWielkim to on nie jest - zauważył.Raija spojrzała na chłopca.Tu na górze, gdzie docierało więcej światła, wydawał się jeszcze młodszy.Bandaż na ranie w boku nasiąknął krwią.Raija nie zmieniła opatrunku, jedynie mocniej zawiązała bandaże.Czuła, że każdy jej ruch śledzi wiele par oczu.Piotr, syn Walentina, nie odzyskał przytomności,ale najwyrazniej jego stan się poprawił.- Ile ma lat? - spytała, otulając poszarpaną koszulą chude, blade ciało.- Czternaście? - zgadywał jeden z rannych.Popatrzył pytająco po twarzach marynarzy, a oni uznali,że może mieć rację.Wcześniej w mrocznym kubryku, Raija oceniłachłopaka na szesnaście-siedemnaście lat.Z pewnością nie miał jednak więcej jak czternaście.Był wątły i bardzo chudy.Jego dłonie świadczyłyo tym, że ciężka praca to dla niego nie pierwszyzna.Szorstkie stopy wskazywały na to, że nie należał dotych, którzy chodzili w butach.Twarz miał niemaldziecinną, włosy nieco za długie.Rai ja rozpoznała rysy Walentina.Będzie przystojny, jeżeli przeżyje.Ciężka praca zaznaczy bruzdy na chłopięcej twarzy Piotra.Ciężka praca go ukształtuje.Zmieni w mężczyznę.Serce Raiji krwawiło z powodu tego dziecka, które zbyt wcześnie stało się dorosłe.Omal nie straciłożycia w walce, która być może miała poprawić jegolos, ale powinna się rozegrać między dorosłymi.Jak można zadać dziecku takie rany?- Sam Walentin go ugodził - odezwał się starszymarynarz imieniem Kazimir.Raija nie chciała tego słuchać, nie chciała przyjąćdo wiadomości.Ale nie mogła uciec od prawdy.- Chciał poświęcić chłopaka - stwierdził ktoś inny.- Kapitan zdecydował się w końcu przyjąć propozycję Jurkowa.Uznał, że tak mimo wszystko będzienajlepiej, że nic nie zyskamy, trwając w uporze, wysuwając coraz więcej żądań.- To dlaczego nie słuchaliście Wasilija? - spytałaRaija.- Dlaczego wszyscy zgodnie wystąpili przeciwniemu, a potem wyrzucili za burtę.? Wasilij nie przeciągałby sporu jak Walentin.Wymienili spojrzenia.Nie czuli się bohaterami.Byli ranni i bali się.- Nawet kapitan nie chciał, by Wasilij został nastatku - mruknął któryś na swoje usprawiedliwienie.Raija przyjrzała się twarzom marynarzy.Zobaczyła, że są zarośnięte, brudne i zmęczone.Pomyślała, żeci ludzie nie pamiętali już dokładnie, jaki był przebieg wydarzeń.Uwięzieni w ciasnym, mrocznym ku-bryku długo rozmyślali i rozmawiali ze sobą.Wspomnienia jednego z nich stawały się wspomnieniamiinnych.Połączyły się w całość.%7ładen już nie pamiętał, co widział czy słyszał, myślał albo czuł.Ich przeżycia stanowiły jeden wielki splot.Nie kłamali.Raija jednak nie mogła być pewna, co wydarzyłosię naprawdę, a co stanowiło tylko ich życzenia.- Kapitan nie ufał Wasilijowi - wyjaśnił ktoś.Spytała, dlaczego.Odpowiedzieli, że Wasilij pragnął zdobyć równieżzaufanie właścicieli statków, że chciał sam prowadzićnegocjacje.Kapitan podejrzewał, że Wasilij działa dlaobu stron równocześnie.Raija zastanawiała się, czy kapitan sam to wymyślił, czy ktoś pomógł mu to ubrać w słowa.Czy toprzypadkiem Walentin nie szeptał mu przez ramię.- Wasilij pragnął waszego dobra - rzekła Raija ciężko.- Kobiety mają do niego słabość - mruknął Kazimir.Raija chciała się roześmiać, ale nie było tu miejscana śmiech.- Może my, kobiety, szukamy w mężczyznach czegoś, co kryje się głębiej? - spytała z wyzwaniem w głosie.- Może w przeciwieństwie do was staramy się doszukać w człowieku prawdziwych wartości?Nie odpowiedzieli.Nie rozumieli motywów jej postępowania i starali się znalezć jakieś wytłumaczenie.Naturalnie najprościej było uznać, że pozwoliła sięzauroczyć Wasilijowi.Nie starali się dociec, czemu tak naprawdę ich kry-tykuje.Nie słuchali, co miała do powiedzenia, bo jejsłowa mogły okazać się trudne do przyjęcia.Jeśli nawet stała po ich stronie, to nie w taki sposób, jakby tego chcieli.Nie powinna przyglądać imsię tak dokładnie i wytykać im słabości.Nie powinna dostrzegać, że i oni nie są bez wad.Aatwiej było uznać, że Raija, tak jak wiele kobietprzed nią, dała się oczarować Wasilijowi i dlategobezgranicznie mu wierzyła.Stała może kilka szczebliwyżej niż oni, ale miała męża bez ręki.A Wasilij miałobie ręce.- Nie mamy zaufania do Wasilija - westchnął Ka-zimir.- Cała rodzina jest podejrzana! Nikt ich nieprzegada i są sprytni.- Na wszystkim potrafią zarobić! - dodał ktoś inny.- A czy my też tak nie postępujemy? - spytała cicho Raija
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Pokrewne
- Strona pocz±tkowa
- Mercedes Lackey Cykl Heroldowie z Valdemaru (09) Heroldowie z Valdemaru (1) Strzały Królowej
- Anne McCaffrey Cykl JeŸdŸcy smoków z Pern (07) Moreta Pani Smoków z Pern
- Noah Gordon Cykl Medicus 01 Medicus
- Mercedes Lackey Cykl Heroldowie z Valdemaru (05) Ostatni Mag Heroldów (2) Obietnica magii
- Mercedes Lackey Cykl Heroldowie z Valdemaru (06) Ostatni Mag Heroldów (3) Cena Magii
- Anne McCaffrey Cykl JeŸdŸcy smoków z Pern (15) Niebiosa Pern
- Anne McCaffrey Cykl JeŸdŸcy smoków z Pern (09) Narodziny Smoków
- Mercedes Lackey Cykl Heroldowie z Valdemaru (15) Magiczne Wiatry (3) Wiatr furii
- Margit Sandemo Cykl Saga o Ludziach Lodu (05) Grzech Âœmiertelny
- ZEMSTA KOBIET
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- matkasanepid.xlx.pl