[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Najwyrazniej ten głupi mag nie miał zielonego pojęcia, kogo u siebie gości!A gdyby miał? Najprawdopodobniej czmychnąłby z kraju, jak najdalej odZmory Sokołów.To jakiś głupiec; nawet największa odległość nie pomogłaby,gdyby rozgniewał Mornelithe a.Nadal nie wiedział, dlaczego Ancar rzucił na niego zaklęcie przymusu.Uzur-pator chciał mieć adepta.Jednak to, do czego tego adepta potrzebował, do jakichcelów miał mu służyć, pozostawało tajemnicą.Ale przynajmniej, po podsłuchaniukilku rozmów, wiedział, w jaki sposób Ancar go tu sprowadził.Przez przypadek.Przez czysty przypadek i błąd.To, że on, Mornelithe Zmora Sokołów, adept o mocy takiej, o jakiej ten szcze-niak mógł tylko śnić, został  uratowany przez pomyłkę, wystarczało, aby dopro-wadzić go do furii albo histerycznego śmiechu.Niemożliwe.To było tak absur-dalne, że nigdy nie powinno się zdarzyć.%7ładen szanujący się mag w życiu byw to nie uwierzył.Jednakże.W próżnię posłał Zmorę Sokołów rykoszet mocy, która wyrwała spod jegokontroli sieć linii energetycznych i Bramę.%7ładna zwykła Brama nie byłaby w sta-nie sprowadzić go z powrotem, bo były one budowane bardzo starannie i dokład-nie wybierano ich punkt zaczepienia.%7ładna z nich nie mogła prowadzić do ot-chłani, bo takie szaleństwo skończyłoby się unicestwieniem budowniczego.Jed-nakże Ancar nie stworzył zwyczajnej Bramy; nawet nie wiedział o tym, że jątworzy! Ciągle myślał, że konstruuje bezpieczne dojście do energii węzłów, którestworzyć może tylko adept.Ancar nie miał nawet zadatków na adepta i powinienzadowolić się tytułem mistrza.Ale jego nauczyciel, kimkolwiek był, najwidocz-niej nie uznał za stosowne go o tym poinformować i od jakiegoś czasu Ancar nawłasną rękę próbował dopiąć swego.Jego zbiór starych ksiąg musiał robić wrażenie, a fakt, że ryzykował życie,używając fragmentarycznych zaklęć, dowodził jego szalonej odwagi albo totalnejgłupoty.Albo obu naraz.Wskazówki dotyczące konstruowania Bramy były niepełne, nie było w nichmowy o ich przeznaczeniu.I w rezultacie Ancar skonstruował Bramę, nie określa-jąc celu.Ale jednocześnie podświadomie koncentrował się na tym, czego bardzo,bardzo pragnął.Na adepcie.Jeśli nie mógł nim być, pragnął go sprowadzić, mieć go na wła-sność.Szczerze mówiąc, pewnie liczył na jedno i drugie  marzył o tym, iż zo-40 stanie adeptem i będzie mógł kontrolować innych.Było to równoznaczne z pod-pisaniem na siebie wyroku.Zmora Sokołów w życiu by tak nie postąpił.Mroczniadepci, jedyni, którzy zainteresowaliby się ofertą Ancara, strzegli zazdrośnie swejmocy, nie chcieli się nią dzielić i nigdy nie poddaliby się nałożonym na nich wię-zom.A kiedy zerwaliby te więzy.jak w końcu on je zerwie.zemsta byłaby pewna, jak to, że słońce wschodzi.Zmora Sokołów wiedział o poczynaniach Ancara od swych szpiegów; chłopakinteresował go tylko dlatego, że był wrogiem tych przeklętych sprzymierzeńcówk Sheyna i ich białych koni.Bawiła go przez pewien czas myśl o zawarciu z nimukładu, układu, w którym on byłby górą, rzecz jasna.Wiedział, że od jakiegośczasu Ancar poszukuje adepta i wydedukował, że musiał o nim myśleć podczasbudowania Bramy.Mornelithe znał się na konstruowaniu Bram, ale nie wiedział, co zniknęło wrazz Magiem Ciszy.Och, znów on! Dlatego mógł spokojnie wydedukować z pod-słuchanych rozmów, co zaszło: energia Bram jest bardzo podatna na pragnienia,szczególnie na te wywołane strachem, kiedy dzieło wymyka się twórcy spod kon-troli i zaczyna po niego sięgać.Przypadkiem w otchłani był adept, którego Ancartak bardzo pragnął  Zmora Sokołów, zawieszony w nicości.Brama, pobudzonapragnieniem Ancara, wzięła je za cel, przestała się zapadać i dała mu to, czegochciał.Zmora Sokołów zastanawiał się, co by się stało, gdyby w próżni nie było tego,czego król chciał.Prawdopodobnie Brama odbiłaby się rykoszetem i zniszczyłasiebie oraz zabiła swego twórcę.Być może, gdyby Ancar pomyślał o jakimś bezpiecznym miejscu, dotarłbytam i zrozumiałby, że zbudował Bramę [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • igraszki.htw.pl