[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Tantras sadowił się z zapałem w swym fotelu w kącie, a Vanyel sięgnąwszydo lampy, zmniejszył jej płomień, aż wszystko poza osobami przy stoliku zamie-niło się w ledwie dostrzegalne cienie.Potem sięgnął do swej sakwy przy paskui odszukał w niej ostatni z kamieni, które wybrał do tego zaklęcia: jeden, jedynynieskazitelny kryształ kwarcu, idealnie ukształtowany, nie spękany i bezbarwnyjak najczystsza woda. Musiałem przekopać się przez pięć cetnarów kwarcu, aby go znalezć.Zamknął dłoń na bryle o ostrych krawędziach, dla dobrej izolacji starannieowiniętej w jedwabną ściereczkę, i pokazał kamień innym.Gdy układał go naczterech pozostałych, jedwabna ściereczka opadła, odsłaniając kryształ błyskają-cy światłem odbitym we wszystkich jego ściankach.Lissandra skinęła z aprobatą, Kilchas otworzył szeroko oczy, a Savil uśmiech-nęła się. Rozumiem, że jesteśmy gotowi  rzekł Vanyel.Nie potrzebował ich po-52 twierdzenia.Gdy opuścił wszystkie swe osłony i nawiązał z obecnymi głębokąwięz, poczuł ich akceptację.Teraz zamknął oczy, by jak najlepiej skoncentrować się na nawiązaniu jak naj-bliższego kontaktu pomiędzy sobą a nimi oraz między nimi wszystkimi.Ze swąciotką, Savil, pracował tak wiele razy, że teraz spletli się razem niczym odwiecznipartnerzy w tańcu.Albo kochankowie  zażartowała Savil, uchwyciwszy treść przelotnej myśliVanyela.Ten uśmiechnął się.Nie jesteś w moim typie, najdroższa ciotuchno.Poza tym, wykończyłabyś mnie.Następnie zwrócił się ku Kilchasowi, obawiając się trochę, że jako shayn, mo-że napotkać opór  ale nie zdarzyło się nic takiego.Jestem za stary, żeby zawracać sobie głowę takimi drobiazgami, chłopcze doszła go cierpka odpowiedz, zdecydowana i wyrazna. Spędzając pół życiaw cudzych głowach, człowiek wyzbywa się wszelkich uprzedzeń, jakie kiedykol-wiek w nim zakiełkowały.Umysł Kilchasa splótł się z jego umysłem bez przeszkód  co nie było zresz-tą zaskakujące, gdy się pamiętało, że Kilchas posiada najsilniejszy z całego Kręgudar myślomowy.A jednak Vanyelowi niełatwo było dostosować się do rytmu wi-bracji jego energii magicznej.Staruszek miał wielką moc, lecz panowanie nad niąjuż nie tak świetne, co zadecydowało o tym, że nigdy nie osiągnął statusu bie-głego; przypominał rzezbiarza przyzwyczajonego do pracy siekierą raczej aniżelidłutem.Za każdym razem, gdy Vanyelowi zdawało się, że już zdołał dostroić ichosłony, starszy mężczyzna wybiegał ku niemu niecierpliwie, albo znów jego osło-ny reagowały na obecność obcych sił, tracąc swą moc ochronną i odpychając splotmocy Vanyela oraz jego ciotki.Van otworzył oczy, z rozpaczy zaciskając zęby, po to tylko, by ujrzeć Kilchasapotrząsającego głową. Przepraszam cię, chłopcze  rzekł grubym głosem. Lepiej mi idzieniszczenie niż składanie czegokolwiek do kupy.W dodatku obawiam się, że nie-które rzeczy robię już odruchowo. Miałbyś coś przeciwko temu, gdybyśmy my, ja albo Savil, zestroili wszyst-ko za ciebie?  spytał Vanyel i otwierając zaciśnięte pięści, jął kręcić głową dlarozluznienia napięcia w mięśniach ramion. To znaczy, gdybyś przejął to ode mnie?  Kilchas ściągnął brwi. My-ślałem, że heroldowie nie robią takich rzeczy.Czyż nie tak mówi protokół? Cóż, w zasadzie i tak, i nie  odezwała się Savil, koniuszkami palców ma-sując sobie skronie. Otóż, tak rzeczywiście mówi protokół, który jednak nigdynie uwzględniał biegłych posługujących się myślomową, a szczególnie posiada-jących dary o takiej mocy jak moje i mojego bratanka.Van i ja możemy dostaćsię tam, pokazać ci, co robić, a potem zniknąć, nie pozostawiając po sobie nawet53 śladu.Niekiedy ustanawiano zasady po to, by je łamać. Jesteś tego pewny?  powątpiewał Kilchas. Nie chciałbym nagle zna-lezć się w takiej sytuacji, że nie wiedziałbym, czy jakaś smuga myśli to ślad powas, pozostałość po zarzucaniu zaklęcia, czy oznaka, że ktoś usiłuje przecisnąćsię przez moje osłony. Jestem tego absolutnie pewny  uspokoił go Van. Tak uczyli mniebiegli z Tayledras.Jeden z nich zwykł w takich wypadkach przejmować kontrolę,przeprowadzał mnie przez coś, a potem wychodził stamtąd i czekał, aż powtórzęjego czynności.Kilchas westchnął i położył obydwie dłonie na blacie stołu. A więc zgoda.Van, wolałbym jednak, aby zrobiła to Savil.Ty dyrygujesztym małym pokazem sztucznych ogni i wolałbym, abyś nie zaprzątał sobie uwagistaruszkiem, który nie potrafi zapanować nad swą magią. Zwietnie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • igraszki.htw.pl