[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Mój ojciec? - spytała słabym głosem.Ton Dribecka był pełen współczucia.- Był wewnątrz fortecy, gdy jej mury rozpadły się wgruzach.Wątpliwe, aby.- Nie dokończył zdania ani nie było takiej potrzeby.Choć twarz zachowała spokojną, w jej oczach i głosie był ból.- Wilk zasługiwał na lepsząśmierć - wyszeptała.Po chwili dodała: - Ale może uważasz, że zasłużył sobie na taki los.Przecieżodmówił ci pomocy.zdawało mu się, że Selonari i Kane będą walczyć aż do śmierci, a Breimenzabawi się w sępa.To samo pomyślał sobie Dribeck, ale zaprzeczył jej słowom, mówiąc tylko: - Człowiekwalczy według znanych sobie reguł.Wojownik powinien spotkać śmierć w otwartej walce, a niejako ofiara czarnej magii.- Czemu Breimen? - spytała losu Teres.A po namyśle dodała: - Czy to była zemsta?- Nie sądzę - zapewnił ją Dribeck.- Kane myśli zbyt racjonalnie, by zaryzykować wszystkodla emocjonalnej satysfakcji.Wątpliwe, by wiedział o neutralności Malchiona.Zapewne uznał, żeBreimen sprzymierzyło się z Selonari i chciał przeciwdziałać tej grozbie, nim Malchionpomaszeruje na południe.Sądząc z jego taktyki, chciał również obezwładnić strachem swychmożliwych nieprzyjaciół, za pomocą pokazu niszczącej siły.- Być może - mruknęła Teres, myśląc, że Dribeck zna tylko jedną stronę spaczonej psychikiKane'a.Wydawała się opanowana do tego stopnia, że Dribeck odważył się wysunąć następnąsprawę, choć z pewnym poczuciem winy.- Oczywiście zbieramy informacje tak szybko, jak napływają.W tej chwili obudzono moichdoradców.oczywiście zwołałem posiedzenie nadzwyczajne.Twoja obecność będzie miała wielkąwartość, ale biorąc pod uwagę okoliczności rozumiem twoje pragnienie, by.- Rzucić się na twarz i histerycznie płakać? - zgrzytnęła Teres, pokazując białe zęby wjeszcze bielszej twarzy.Dwie szkarłatne plamy wystąpiły na jej policzkach upodabniając je dodiabelskiej maski.- Tak powinna głupia dziewczyna uczcić swe zamordowane miasto i rodzinę! Alewojownik ostrzy miecz zemsty! Przyjdę na twoją cholerną radę!- Jak sobie życzysz - pochwalił ją Dribeck, który miał nadzieję, że usłyszy taką właśnieodpowiedz.- Przyjdz więc, gdy będziesz gotowa.Wiesz już wystarczająco dobrze, gdzie znajdujesię sala rady.Z holu zawołał go Asbraln, ale lord zatrzymał się na chwilę dość długą, by dodać: - Teres,wiesz, że moja szczerość bywała niekiedy wątpliwa, ale.Przyjmij dziś wyrazy mojej prawdziwejsympatii.i szacunku. Teres ledwie dostrzegła jego odejście.Przez długą chwilę trwała wsparta o ścianę,ramionami przyciskając futro do ciała.Wreszcie opadła na łóżko, gdy świadomość tego, eo sięstało, wreszcie przedarła się przez zaporę niedowierzania.W pustej komnacie rozległ się wtedydzwięk, spazmatyczne chwytanie powietrza, długie i przeszywające.Ale w oczach Teres niepojawiły się łzy, więc stłumione dzwięki musiały być tylko przekleństwami.Mechanicznymi ruchami wciągnęła na siebie odzież.Ta czynność wydała jej się takzwyczajna jak zawsze.Może nic innego w jej życiu się nie zmieniło?Zbliżając się do sali obrad usłyszała gniewny głos Dribecka.A więc już zaczęli; samotna zeswymi myślami zwlekała dłużej, niż sądziła.Znajome twarze spoglądały na nią poważnie, gdywchodziła, ale sądząc z zewnętrznych pozorów, Teres była niezwykle opanowana.Nad kręgiemposępnych twarzy wisiał strach jak ciężki opar.Dribeck szybko przekazał jej ostatnie doniesienia, ale kiedy wznowiono konferencję, Teresmiała poczucie, że jej temat uległ zmianie.- Najistotniejsze jest, a pózniejsze informacje nie są w stanie tego zmienić, że Kane zdołałobrócić Breimen w dymiącą perzynę w ciągu paru godzin, a następnie wycofać się do swej fortecyze względnie niewielkimi stratami.Oczywiście Malchion nie oczekiwał ataku.Niemniej Breimenbyło miastem nie gorzej bronionym niż Selonari i choć zaskoczona i zdezorientowana, armia Wilkabyła zapewne tej samej wielkości, co nasza.Mówiąc bez ogródek, siła, jaką posiada Kane, czyni zwojny takiej, jaką znamy, śmiechu wartą, morderczą zabawę.Jeśli Kane.kiedy Kane zdecyduje siępomaszerować na Selonari, głupcami bylibyśmy wierząc, że naszemu miastu powiedzie się lepiejprzeciw tej nieziemskiej magii.Nie możemy pozwolić, by sam wybierał moment uderzenia!Twierdzę, że powinniśmy natychmiast zaatakować Arellarti!- Powiem wprost, że to samobójstwo! - oświadczył Ovstal.- Wiesz, co nastąpi, jeśli będziemy czekać, aż Kane podejdzie pod mury! - odparowałDribeck.- Naszą najlepszą szansą jest przeprowadzić atak na niego.Do diabła, już o tymmówiliśmy!- Ale wtedy liczyliśmy na poparcie Breimen - przypomniał Ovstal.- Możemy zablokować kanał Kane'a w bagnach - podsunął Ainon, jeden z najpotężniejszychstronników Dribecka wśród szlachty.- Zabarykadować kanał balami, aby nie mógł wypływaćswoimi statkami.Po długim marszu przez puszczę te ropuchy nie będą wiele warte.- Do diabła, Ainon, rusz mózgiem! - odparł gorzko Dribeck.- Kane wyrąbał ten kanał przezcałe Kranor-Rill w czasie krótszym, niż trzeba na jego przepłynięcie! Jaką barierą chcesz goprzegrodzić?- Powinniśmy wstrzymać się przynajmniej na kilka dni - upierał się Ovstal.- Jeśli dojdzie dooblężenia, potrzeba nam będzie wszystkich ludzi, jakich zdołamy zebrać.Przedtem Malchion nie chciał nam pomóc, ale może teraz przyłączą się do nas niektórzy z breimeńskich uciekinierów.- A ilu ich będzie? - wtrącił się Crempra, drgnąwszy od wlepionego weń spojrzenia Teres.- Uwaga niegrzeczna, ale słuszna, kuzynie - przyznał Dribeck.- Nie możemy czekać, ażnapłyną tu oszołomione grupki uciekinierów.Ale Kane potrzebuje czasu bardziej niż my.Przypuszczam, że w napadzie na Breimen niebezpiecznie rozciągnął swe siły.W przeciwnymbowiem razie, sparaliżowawszy swego nieprzyjaciela, nie wycofałby się.Raczej zniszczyłby miastodo szczętu, albo może nawet okupował.Uderzmy teraz, a być może uda nam się wymierzyć mucios, zanim odzyska siły.A przynajmniej zaatakujemy go, nim siła Krwawnika zwiększy się donajwyższego poziomu, jaki kryształ zdolny jest osiągnąć.- Moi ludzie i ja przyłączymy się do waszego ataku - warknęła Teres, po raz pierwszyzabierając głos.- Aż nami pomaszerują wszyscy ludzie z Breimen, którzy jeszcze mają dośćodwagi, by unieść miecz.- Jestem pewien, że wszyscy doceniamy ducha twej propozycji - odparł dwuznacznieOvstal.- Ale istnieje inny problem.Nie wystarczy odwaga i stal, by walczyć z bronią, jaką maKane.Nasza armia pójdzie naprzeciw niepojętego niebezpieczeństwa i ludzie o tym wiedzą.I choćsprzeciwia się to twojej wychwalanej logice, w naturze ludzkiej leży jednak ufność do grubychmurów i znanej broni.- Chcesz przez to powiedzieć.?- Chcę powiedzieć, że ludzie mogą się zbuntować, jeśli spróbujesz w tej chwili oblegaćArellarti.Są odważni, ale nie możesz od nich żądać zbyt wiele.Tu, w Selonari, mogą walczyć naznanym sobie terenie,- A może uda nam się coś wytargować u Kane'a? - pośpiesznie wtrącił Arclec widząc, żeDribeck zaczerwienił się ze złości.Dribeck skierował swą złość przeciw najbogatszemu z doradców [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • igraszki.htw.pl