[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Lecz nowe drogi i możliwości interpretacji tej sztuki wskazał dopiero Konrad Swinarski.Wroku 1964 wystawił Pluskwą w Zachodnim Berlinie, na scenie Schillertheater.Było to prawdziweodkrycie tego utworu.Za tę inscenizację i za światową prapremierę sztuki Petera Weissa MaratSade otrzymał Swinarski nagrodę niemieckiej krytyki teatralnej.W dziesięć lat pózniej podjął pracęnad Pluskwą w Teatrze Narodowym w Warszawie.Była to jego ostatnia inscenizacja, niestety, niedokończona.Tragiczna śmierć w katastrofie samolotowej w drodze do Iranu nie pozwoliła muprzeprowadzić ostatnich prób generalnych, które w pracy Swiniarskiego miały zawsze szczególneznaczenie.Premiera odbyła się mimo to w wyznaczonym terminie, 2 września 1975 roku.I choćdruga część spektaklu nie była tak perfekcyjnie opracowana jak pierwsza, choć widać tu było brakowych ostatnich kilku prób, to jednak intencja reżysera, jego rozumienie sztuki i jej odczytanie  były widoczne.Cóż chciał powiedzieć Swinarski poprzez swoją wersję Pluskwy? Jak zwykle, wierny byłautorowi, szedł także zapewne tropem Meyerholda.Jako uczeń Brechta wydobył przede wszystkimdialektykę dzieła.W drugiej części przedstawienia polegała ona na zderzeniu zimnego,aseptycznego, w najwyższym stopniu zautomatyzowanego świata nowoczesnej technikikomputerów, socjo- i psychomanipulacji ze zwyczajnym prostym człowiekiem.Do roli tej wybrałSwinarski Tadeusza Aomnickiego, który wywiązał się z niej znakomicie.W pierwszej częściprzedstawienia wzbudzał raczej niechęć, a nawet odrazę, był śmieszny i głupi, traktując postaćrobotnika, odrywającego się od swej klasy i usiłującego naśladować marne, żałosne, porewolucyjnedrobnomieszczaństwo czasów nepu w sposób ironiczny, szyderczy.W drugiej części zmieniałcałkowicie ton, był żałosny, ale bardzo ludzki i wzbudzał współczucie.Tak więc przedstawienieSwinarskiego skłaniało do myślenia o owym świecie, który nas czeka, który jest przed nami.Każdymusi tu zastanowić się nad tym, co niesie druga rewolucja techniczna, jakie wartości i jakieniebezpieczeństwa.Czy cena, jaką trzeba zapłacić za przemiany społeczne i dążenie dosprawiedliwego podziału dochodu narodowego nie jest zbyt wysoka i co można zrobić, by koszt tenobniżyć, by uniknąć niwelacji osobowości człowieka, zachować barwę i urok życia, smak sztuki.Pierwsza część przedstawienia Swinarskiego była wspaniałym fajerwerkiem jego sztukireżyserskiej.Druga  znacznie skromniejsza, prostsza, pełna melancholijnej zadumy nad losemczłowieka.Wychodziliśmy po premierze z Teatru Narodowego pod wielkim wrażeniem.Myśleliśmyprzygnębieni o przedwczesnej śmierci Swinarskiego i o przedwczesnej śmierci Majakowskiego.Wuszach brzmiały nam słowa Prisypkina: Do diabła z wami i waszym społeczeństwem.Nie prosiłem się, żeby mnie wskrzeszać!Zamrozcie mnie od nowa!" Groznie zabrzmiały słowa repliki Profesora:  %7łycie nasze należy dokolektywu i ani ja, ani nikt inny nie może tym życiem." Jakże przekonująco przerwał muPrisypkin: ,,I co to za życie?" I jeszcze smutne słowa wyjaśnienia Zoi Bieriozkiny, ukochanejPrisypkina sprzed pół wieku:  Tego, o czym mówiłeś, nie ma i nikt tego nie zna.O różach jest tylkow podręcznikach ogrodnictwa, o marzeniach tylko w medycynie, w dziale marzeń sennych".W dniu premiery Pluskwy w Teatrze Narodowym pisaliśmy rok 1975.Dzieliło więc nasjeszcze od wyznaczonej przez Majakowskiego daty roku 1979 cztery lata.Już wówczas byłooczywiście mało prawdopodobne, by sprawdziły się futurologiczne wizje poety.Dziś żyjemy wlatach osiemdziesiątych.I wiemy już na pewno, że Majakowski rozminął się z rzeczywistością.Niesprawdziły się jego przewidywania dotyczące losów człowieka.Nie sprawdziły się także jegohipotezy związane z losem świata.Z żalem czytamy dziś słowa, które padają w V obrazie Pluskwy: Po wojnach szalejących nad światem, po wojnach domowych, które wywalczyły Federację Ziemi,dekretem z dnia 7 listopada 1965 roku ustanowiono nietykalność życia ludzkiego".Niestety.Niepowstała Federacja-Ziemi ani nie wydano dekretu o nietykalności życia ludzkiego, choć wojnyszalały nad światem, i tu Majakowski nie omylił się w swych przewidywaniach.Autor Pluskwy zakładał, że za pół wieku cały świat będzie już socjalistyczny.Do InstytutuWskrzeszania Ludzi napływają głosy z całego globu, reporterzy nadają informacje dla Wiadomości Czukockich", dla  Witebskiej Wieczornej Prawdy", lecz także dla ,,WarszawskiejKomsomolskiej Prawdy", dla  Wiadomości Rady Chicago", dla  Rzymskiej Czerwonej Gazety",dla  Szanghajskiej Biedoty", dla  Madryckiej Dojarki" i dla ,,Pioniera z Kabulu".Jak widać, częśćprzewidywań Majakowskiego sprawdziła się.Lecz i tu nie wszystko przebiegało tak, jak myślał i jaksobie to wyobrażali ludzie radzieccy końca lat dwudziestych.A jednak: choć autor Pluskwy myliłsię nieraz w szczegółach, wielki problem tej smutnej komedii pozostał wciąż żywy i aktualny.Brzmion po dziś dzień: jak pogodzić szczęście ludzkości ze szczęściem człowieka, jak przezwyciężyćsprzeczność pomiędzy dobrem kolektywu (narodu, państwa, społeczeństwa) a dobrem jednostki? Iczy przezwyciężenie tej sprzeczności jest w ogóle możliwe?Myślała o tym zapewne także Lidia Zamków, autorka przekładu Pluskwy.Była jedną znajwybitniejszych reżyserek polskich drugiej połowy XX wieku.Pasjonowały ją problemy społeczne i polityczne, widziała zawsze człowieka w kontekście jego stosunku do świata,społeczeństwa i państwa.Lubiła pracować nad sztukami, w których problematyka psychologicznazazębiała się o funkcjonowanie mechanizmu władzy, a filozofia oświetlała swym reflektorempostępowanie bohaterów.Ujrzałem ją po raz pierwszy na scenie niedługo po wojnie, w Krakowie.Grała wraz z Janem Swiderskim sztukę Antoniego Cwojdzińskiego Freuda teoria snów.Byłamłodą, niedoświadczoną jeszcze aktorką, lecz palił się w niej płomień, który nie wygasł do końcajej życia [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • igraszki.htw.pl