[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. I tak namarginesie, zwykle uwielbiam jeść iswoim apetytem zawstydziłabym Gabe a. Gabe&  Tristan powtórzył to imię.Zagroził, żeskopie mi tyłek. Prawdziwy z niego przyjaciel. Dobrze wiedzieć, że jeśli dojdziemiędzy nami dopojedynku, mogę na ciebie liczyć stwierdził z przekąsem Tristan.Określę limit czasowy zadawania pytań.Jeśli się więc nie pospieszysz&Spanikowana szukałam w głowiewłaściwego pytania, takiego, które naprowadziłoby mnie nato, kim w istocie jest.Tristan w tymczasie nucił melodię z teleturnieju. Powiedziałeś prawdę  roześmiałamsię. Nawetnucić nie umiesz. Ostrzegałem. Nie przestawałpodśpiewywać. Okej, okej!  Podniosłam ręce,szczęśliwa, że tu jest,uszczęśliwiona tym oderwaniem się odproblemów.Jesteś więc dyrektorem generalnym dużej firmy, którąjeszcze muszę sobie sprawdzić winternecie, ale ze słów Wesa wynikało&Sama nie wiem, jakbyś był kimśnaprawdę ważnym. A nie wyglądam na kogoś ważnego? zapytał,marszcząc brwi.Mina mi zrzedła. %7łartowałem. Uśmiechnął się.Owszem, jestemdyrektorem generalnym, ale firmę prowadzi główniezarząd, zresztą złożony obecnie z takwielu członków, że&Cóż, mogę sobie zrobić od tej pracytrochę wolnego i niemartwić się, że przez to padniemy. Czym zajmuje się ta firma? To jest to twoje pytanie?Zagryzłam wargi. Na teraz. W zasadzie są to firmy& A branża? Inwestycjew nieruchomości, co trochę trąci nudą,no i, hmm,farmaceutyki.No, no, nie tego się spodziewałam. Jesteś więc legalnym baronemnarkotykowym?Wybuchnął śmiechem. Niewątpliwie jestem cząstkąamerykańskiego kartelunarkotykowego, znanego jako leki nareceptę.  Jakiego typu leki? Wszelkiego. To znaczy? Naszą specjalnością są& lekipsychotropowe.Zakaszlał w dłoń.Powoli pokiwałam głową. Psychotropowe? Czyli leki dlaumysłowo chorych. Zgadza się. Odwrócił wzrok iwzruszył ramionami.  Pewnie nie wydaje ci się to zbytciekawe. To dlatego jesteś taki bogaty. Niezamierzałam powiedzieć tego głośno, asądząc po osłupieniu na jego twarzy,całkiem możliwe było, że właśnieposunęłam sięza daleko. Bardzo przepraszam, niechciałam cięurazić& Nie ma sprawy. Przejechał dłonią powłosach,unosząc przy tym koszulkę na tyle, żemiałam niesamowity widok na niższe partie jego torsu. Toprawda.W takim właśnie żyjemyspołeczeństwie.Na ból głowy wez to,na inny ból tamto, a jak masz złamaneserce, coś tam jeszczeprzywróci ci szczęście. W miarę, jakmówił, w jegotonie wzbierała gorycz. Zajmujemy sięgłównie lekamipoddawanymi badaniom testowym,takimi, które pomagająludziom z problemami psychicznymi.Osiągnęliśmy pewienpostęp w leczeniu choroby dwubiegunowej, na innychpolach nie mieliśmy jednak tyleszczęścia.Temat tak mnie wciągnął, że nie mogłamsiępowstrzymać przed zadaniem pytania: Na jakich polach?Przełknął ślinę. Schizofrenia, dysocjacyjne zaburzeniatożsamości,antyspołeczne zaburzenia osobowości,żeby wymienić choć kilka. Co to jest&Rozważania przerwało pukanie dodrzwi.Zerwałam sięna równe nogi, ale w tej samej chwiliwstał też Tristan i łagodnie pchnął mnieznów na kanapę. Ja to załatwię.Ty siedz& Siedzę. Podniosłam ręce, poddającsię.Nachylił się z uśmiechem i szybkopocałował mnie w usta, a potem podszedł do drzwi iotworzył. To będzie&Nagle zapadła cisza.Wychyliłam się i omal mnie nie zatkało.Jack.To Jack dostarczył pizzę mnie imojemuprofesorowi.O, cholera. Doktor Blake?  Jack podrapał się wgłowę i dopołowy wcisnął się w drzwi. Lisa?Jest tu jakaś szkolna impreza, o której nie wiem? Właściwie&  Tristan wyglądał nagotowego wyznaćprawdę. Potrzebowałam pomocy powiedziałam szybko.Z powodu zadania, które mamywykonać, i moichspóznień poprosiłam doktora Blake a ospotkanie, żebyustalić, jak mogłabym to nadrobić, aleprawie zemdlałam, bo zapomniałamzjeść, więc on zamówił mi pizzę& bo poprostu&  wzruszyłam ramionami chce mieć pewność,że przeżyję, żeby mógł mnie jeszczetrochę potorturować. No tak&  Jack wyszczerzył się wuśmiechu.W takim razie na pewno nie będęprzeszkadzał. Wziąłz rąk Tristana banknoty i kiwnął głową. Nadal jesteśmyumówieni na jutro, Liso?  Na jutro?  Zmrużyłam oczy. No wiesz, chodzi o nasze zadanie& Brwipodjechały mu do góry. Hej, naprawdęmusisz coś zjeść.Teraz rozumiem, w czym rzecz. Przepraszam. Zakryłam twarzdłońmi, modląc się,żeby nie doszedł do wniosku, że właśniezabawiałam się z Tristanem. Mało codo mnie dociera. Nie ma sprawy. Machnął ręką.Spotkajmy się w Starbucksie. Dobra  potwierdziłam i pomachałammu na dowidzenia.Dopiero gdy drzwi się zamknęły, cośsobieprzypomniałam& On przecież pracujew Starbucksie, takprzynajmniej mówił.To czemudostarczył tu pizzę? Wziąłdwie posady? Wiadomo, że niektórzystudenci chwytali się wszelkich prac,ale jak miałby znalezć na to czas?  Nie musiałaś tego robić. Tristanoparł się o drzwi i wreszcie odwróciłsię do mnie z pizzą w rękach. Czego robić?  Wzruszyłamramionami. Tak mnie chronić.Westchnęłam. Uznaj, że jesteśmy kwita.Widząc w jego oczach niezrozumienie,mówiłam dalej: Ty uchroniłeś mnie przedwypłakiwaniem się dziś w poduszkę, ja ratuję cię przedwywaleniem z pracy, ale todaje mi prawo do zadania kolejnegopytania. Zgoda, strzelaj. Położył oba pudełkana stole.Tylko się pospiesz, bo musisz coś zjeść. Kim jest twój tato?  wypaliłam.Zaklął pod nosem, po czym odwrócił sięi powiedziałcicho: Nie wątpię, że jeśli sprawdzisz w internecie MarkaWestinghouse a juniora, będziesz miałaodpowiedz.Oszołomiona, mogłam się jedynie naniego gapićz rozdziawioną gębą. Jakieś talerze?  Wszedł do mojejmaleńkiej kuchnii zaczął przetrząsać szafki.Słyszałam szczęk naczyń, wciąż jednakbyłam jaksparaliżowana.Nie otrząsnęłam się jeszcze z szoku. %7ładnych papierowych ręczników? westchnął.Typowa studentka.Po powrocie podzielił pizzę i podał mitalerz. I co? Google ci niepotrzebny? Mam mózg  szepnęłam. I jeślipracuje, jak należy,to twój tato jest sekretarzem stanu& Owszem. Tristan dorzuciłprzekleństwo. Czwarty w kolejce do prezydentury.To co, pizza?Rozdział 26TristanNie chciałem na nią patrzeć.Doskonalezdawałem sobiesprawę, co powiedziałaby mi jejtwarz& Oczy byłybyrozszerzone, usta lekko rozchylone, apotem przytuliłaby się do mnie lub teżby mnie odtrąciła, jakbym roznosiłjakąś zarazę.Kobiety w większości albostawały się tak złaknione potęgi, żetraciły jasność myślenia, albo się bały, że przez samą znajomość trafią naspecjalne listy FBI.Onateż przecież mogła należeć do którejś ztych kategorii.Lub nawet do obu?Niepokoiło mnie to bardziej, niżpowinno [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • igraszki.htw.pl