[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wreszciestało się, w strugach potu i krzykach, a Beatrice pomyślała, że musi to być ekstaza, októrej rozprawiają pobożne mniszki, gdy mówią o pasji modlitwy.Jednak zpewnością nie tą drogą dochodzą mniszki do ekstazy.Beatrice i Ludovico nie rozstawali się przez następny miesiąc; polowali i jezdzilikonno przez całe dnie, aż do utraty tchu, penetrując każdy centymetr parków wVigevano.Za każdym zakrętem zdawała się czyhać zwierzyna - na ziemi zając, sarnaalbo rogacz, a pod niebem czaple i wodne ptaki.W niektóre dni brali czółno iwypływali na rzekę łowić ryby, raz złapali w sieć dużego szczupaka, innym razemdelikatnego, cętkowanego pstrąga.Ludovico zachwycał się wszystkim, co robiłaBeatrice, czy były to popisy z Dragonem lub jednym z psów, czy ubicie jelenia,którego położyła jedną, celnie wymierzoną strzałą.Zmiał się do rozpuku z jej żartówi błazeństw.Obsypywał ją niespodziankami - perłowymi kolczykami, różańcem zwielkim diamentowym krzyżem i wybraną osobiście przez Francesca ze stajni Gonzagów młodą, białą klaczą, którą miał w przyszłości pokryć Dragon.KiedyGaleazzo pewnego razu spróbował wyrwać Beatrice149na całodzienne polowanie z sokołami, Ludovico doradził mu, żeby zaczął zwracaćwięcej uwagi na własną narzeczoną a mniej na jego żonę.Powiedział to z wesołymśmiechem, wywołując u młodziutkiej Bianki Giovanny rumieńce tak silne, żezawstydzona ukryła twarz w dłoniach, ale Beatrice od razu wyczuła, że Ludovicomówi poważnie.Czas, w którym Galeazzo miał odciągać uwagę Beatrice od męża,oficjalnie dobiegł końca.Nerwowość zaczęła ją zżerać, kiedy Ludovico postanowił powrócić do Mediolanuparę tygodni przed nią aby  załatwić pewne sprawy niecierpiące zwłoki".Kiedyjednak dotarła do Castello, zaaferowane służące wyznały jej w wielkiej tajemnicy, żeCecilia Gallerani i jej syn, Cesare, przenieśli się do pałacu przy Duomo i że Ludovicozaaranżował jej zaręczyny z hrabią Bergaminim, jednym z najwierniejszych dworzan.Zlub ma się odbyć w przyszłym miesiącu.Beatrice udaje się do warsztatów Florentyńczyka, Magistra Leonarda.Ludovicopragnie, aby pozowała mistrzowi do portretu.Nie chciała, żeby Leonardo ją malował.Och, wcale nie ze względu na to, co powiedziała Isabella - że to ją postawi w jednymrzędzie z Cecilią, bo przecież portret Gallerani powstał ponad dziesięć lat temu, kiedyBeatrice była brzdącem pod opieką guwernantek - ale dlatego, że po każdymspotkaniu człowiek ten zasiewa w niej niepokój.Nie ma pojęcia, dlaczego tak na niąwpływa, ale to już prawie uprzedzenie.Jeśli Magistro ją namaluje, to cały tencudowny świat, w którym żyła przez minione lato, zostanie naruszony.Beatrice wie,że to nonsens, a poza tym nie chce urazić Ludovica, który oderwał Magistra od pracynad posągiem konnym, byle ten mógł uwiecznić ją  w chwili błogiej młodości idoskonałości", jak lubił powtarzać jej mąż.Dlatego się zgodziła odwiedzić Magistra.Chce zobaczyć, czy będzie umiała się oswoić z myślą że ma pozować mu do obrazu.Kiedy wjechała do Corte Vecchio, od razu spostrzegła, że Magistro150poczynił spore postępy w pracy nad figurą konia, jednak na razie gigantyczna rzezbależy w kawałkach w różnych miejscach i Beatrice czuje się niewyraznie, widząc, jakkoński łeb, dziwnie przekręcony, spoczywa samotnie na ziemi, daleko od nóg, którestoją kopytami do góry i czekają na połączenie z korpusem.Rozrzucone w nieładzieczęści ciała przypominają jej, że Leonardo znany jest także z tego, iż pozyskujeludzkie zwłoki i rozcina je na oczach widzów.Co myśleć o człowieku, którywystawia na widok wnętrze ludzkiego ciała? Przed wejściem do pałacu oddaje wodzepaziowi i wślizguje się przez otwarte drzwi do pracowni.Chłopcy są skupieni wciszy nad różnymi pracami.Dwaj malują ostatnie detale portretów zamówionychprzez mediolańskich patrycjuszy, których szkice bez wątpienia sporządził Magistro,po czym jednak oddał prace uczniom do wykończenia.Beatrice wie, że jeśli sięzgodzi na portret, to nad wykończeniem detali najpewniej będzie pracował samLeonardo, z uwagi na pozycję żony jego pana i władcy.Jeśli jednak ktoś jest tylkozamożnym kupcem lub mało znaczącym szlachcicem, który zamawia przesadniepochlebny portret jednej z córek z okazji zaręczyn albo żony w najlepszychklejnotach, to mistrz wykona zasadniczy szkic, zleci uczniowi detale, a potem, być może, pokaże nieco swojej magii w ostatnich pociągnięciach pędzlem.Beatrice stoi w milczeniu, patrząc na niezliczone rysunki Magistra wiszące naścianach, w większości przedstawiające brzydkich, koślawych ludzi.Dlaczego tegowielkiego geniusza fascynują wybryki natury, skoro potrafi pokazać prawdziwepiękno? Kaleki, ślepcy, starcy, których twarze zżarła jakaś potworna choroba -czyżby były to szkice zmarłych? Ma tym obwieszone ściany.Zawiłe rysunki starych,pomarszczonych, zasuszonych osób idą w parze z głowami młodych ludzi, wrozkwicie piękna.Ten kontrast niemal wzbudza odrazę.Rozmieścił te rysunki tak,jakby chciał powiedzieć: cóż za pożytek151z piękna? Przecież wkrótce odchodzi ono w starcze niedołęstwo.Jakby żartowałsobie przed Bogiem z naturalnej kolei rzeczy.To się Beatrice nie podoba; wydaje sięjej bowiem, że mistrz nie zgadza się z losem, jaki Pan wyznaczył człowiekowi.Magistro siedzi na stołku intensywnie skupiony nad jakimś rysunkiem, któregoBeatrice nie widzi.Nad stołem, przy którym pracuje, widnieje wypisane starannąkaligrafią motto:  Surowa dyscyplina".Pozostali również pracują w skupieniu, milczący, uważni.Panuje taka cisza, żepośród skrobania węglem po papierze i paćkania pędzlem w pojemniku z farbąBeatrice zdaje się słyszeć ich oddechy.Przed Leonardem stoi rzezba Ledy złabędziem, którą po usilnych staraniach Ludovico odkupił z posiadłości pewnegozmarłego kardynała w Rzymie.Odkąd Isabella przesłała mu dwa łabędzie ze swojegostawu, Ludovico stracił dla tych ptaków głowę.Beatrice przypomina sobie teraz, żerzezbę, która prawdopodobnie pochodzi z czasów starożytnych, Ludovico przesłał dopracowni Magistra, by odczyścił ją i odnowił [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • igraszki.htw.pl