[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Ani ja. Tym bardziej powinniśmy pójść.Hunter rozważał ten argument kończąc zimnespaghetti. Nie mam pojęcia, co się robi na takich imprezach. Cóż  wzruszyła ramionami i posłała mu najbar-dziej czarujący ze swoich uśmiechów. najlepszymsposobem, by się tego dowiedzieć, jest wybrać się tam.Na pewno o tym myślałeś.Zastanawiał się przez moment. Nie. Odstawił pustą glinianą miskę na czarny,lakierowany stół obok łóżka. Nie myślałem.Gillian westchnęła z frustracją. A już myślałam, że masz w sobie naukowąciekawość.Dlaczego nie potraktujesz tego, jak wmie-szanie się w tłum tubylców?Na jego okaleczonej szczęce zadrgały mięśnie.Przezkolejną długą chwilę zwlekał z odpowiedzią. Ale nie zabawimy tam długo.  Tylko tyle, żeby poczuć atmosferę  zgodziła się.Przytaknął.Powoli.I ciągle z lekką rezerwą. W porządku.Pójdziemy.Gillian zarzuciła mu ręce na szyję uradowana jegoniespodziewaną gotowością opuszczenia twierdzy zeszkła i drzewa cedrowego. Dziękuję ci, Hunter.Obiecuję, że będziesz sięświetnie bawił.Odepchnął ją na poduszkę. Właśnie taki mam zamiar.Zaraz po przybyciu na Castle Mountain uznałabyjego słowa za grozbę.Teraz jednak, namiętnie i roz-kosznie odwzajemniając jego pocałunek, potraktowałaje jak obietnicę. Rozdział trzynasty Och, wygląda jak Szmaragdowy Gród, tylko całew bieli  cieszyła się Gillian, kiedy dotarli z Hunteremdo małego, typowego dla Nowej Anglii miasteczka,które dało nazwę wyspie.Drzewa wzdłuż brukowanych chodników MainStreet skropiono wodą, która zamarzła w kryształoweozdoby.W ogołoconych zimową porą gałęziach migo-tały lampki choinkowe.Nad rynkiem górował zamekz lodu, błyszcząc w promieniach oświetlających goreflektorów.Węższe, białe smużki światła eksponowa-ły wysokie, smukłe wieże. Może zmienimy się w parę nieprzyzwoitychskrzatów  zaproponował z poważną miną Hunter. Trochę to zbyt prowokujące  odparła na widokcałej grupy lodowych rzezb, stworzonych przez miesz-kańców Castle Mountain. Obiecałaś mi wszystko, czego zażądam. Skłamałam.Wpatrywała się w ogromnego lodowego łosia, za- stanawiając się, czy w rzeczywistości jest równiewielki. Podaj mnie do sądu. Wolę cię pocałować.I tak zrobił.Była to tylko beztroska, z czułościąwyszeptana obietnica pocałunku, ale palce u jej stópskuliły się w kłębek.Stukając imponującej wielkości podkowami, przy-człapał do nich masywny koń pociągowy.Jego uprzążrozbłysła jeszcze jaśniejszym światłem. Mam lepszy pomysł  oświadczył Hunter.Ujął jejodzianą w rękawiczkę dłoń. Założę się, że nigdy niekochałaś się w saniach. Oczywiście że nie!  Zarumieniła się na samąmyśl. I nie mam zamiaru próbować.Jeżeli nawet niezamarzlibyśmy na śmierć, to na pewno by nas aresz-towano.Potrząsnął głową. Nie dośc, że przyznałaś się do kłamstwa, to niechcesz robić tego, o co cię proszę  stwierdził z przesad-nie głębokim westchnieniem. A obiecałaś, że będę sięwspaniale bawił na Zimowym Festynie. Mogłam się trochę zmienić, od kiedy jestem naCastle Mountain. Rozkwitłaś. Co? Tak naprawdę wcale się nie zmieniłaś, Gillian.Kobieta, którą jesteś dzisiaj, to ta sama osoba, którąw głębi duszy byłaś zawsze.Pełna swoboda działaniaw zgodzie z wewnętrznymi impulsami, co dotąddopuszczałaś tylko w swojej muzyce, spowodowała,że zakwitłaś, stając się olśniewającą, ekscytującą kobie-tą, poszukującą seksualnych wrażeń. Gillian rozejrzała się szybko dokoła, upewniając się,że żaden z bywalców festynu nie usłyszał tego komen-tarza. Może masz rację.Ale póki co, seksualną stronęmojej natury chcę odkrywać w domu.Nie jestem ażtak żądna wrażeń, by kochać się w miejscach publicz-nych.- W takim razie uważam, że impreza była w dechę.Możemy już wyjść?Roześmiała się.Jedną z rzeczy, które ją w ciągu tychdni spędzonych z Hunterem zaskoczyły, był fakt, żew stosunkach między nimi było sporo humoru, co napoczątku uznałaby za niemożliwe. Myślałam, że jako naukowiec potrafisz być cierp-liwy. A ja myślałem, że od kiedy przyjechałaś na wyspę,jestem wybitnie cierpliwy.Masz pojęcie, ile razybrałem prysznic, by dać ci czas na aklimatyzację? Chodziło ci o to, abym spędzała czas na myśleniuo tobie.Chciałeś  powiedziała z lekkim wyrzutem żebym oszalała z pożądania. To też  zgodził się. I co, poskutkowało? Jeżeli potrzebujesz więcej dowodów, Hunter, tomoim zdaniem powinieneś popracować trochę nadzmysłem obserwacji.Tym razem on się roześmiał i zaprowadził ją do sań,które stały nieopodal strzelistej, lodowej budowli,przypominającej Gillian zamek Zpiącej Królewny.Coz kolei skojarzyło jej się z tym jak żyła, zanim Hunternie rozbudził w niej prawdziwej, zmysłowej kobiety. To nie ten film  powiedziała cicho kilka minutpózniej, kiedy siedzieli w tylnej części sań przytuleni, pod stertą koców.Dzwonki przy uprzęży brzęczałyświątecznie, metalowe płozy skrzypiały w śniegu,a gwiazdy błyszczały nad ich głowami. Hm?  Kiedy dotknął ustami czubka jej głowy,Gillian poczuła ciepło tego pocałunku poprzez weł-nianą, czerwoną czapkę narciarską, co było przecieżniemożliwe. Main Street przypomina krainę Oz w zimie, ale tesanie, to raczej Doktor %7ływago,, [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • igraszki.htw.pl