[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Sprawa była o wiele trudniejsza, bo po pierwsze, chodziło o mojego własnego tatę,po drugie, nie chciałam go obrazić, po trzecie, nie mogłam przecież wyrzucić gona bruk i w końcu po czwarte, pragnęłam pogodzić moich rodziców.Jakoś tak niemiałam ochoty w moim wieku stać się córką rozwodników.Jeżeli przemęczyłamsię z nimi podczas okresu dojrzewania, to chciałam coś z tego mieć.Tyle że animój ojciec, ani moja matka nie wykazywali nawet najmniejszej ochoty do pogo-dzenia.Tatuś zamiast z własną żoną a moją matką zaczął sypiać z pilotem od tele-wizora, co trochę zaczęło mnie niepokoić.Powoli jego przywiązanie do czarnegopudełka zaczęło przypominać obsesję.Jeżeli zaś chodzi o matkę, w ogóle bałamsię myśleć, z kim ona sypia.W skrytości ducha byłam pewna, że nie jest to nic po-krewnego pilotowi.Nie przypuszczałam też, by spędzała noce, płacząc w podusz-kę.Kocham moich rodziców, ale muszę wyznać, że cała ta sytuacja powoli zaczy-na być irytująca.W końcu postanowiłam zadzwonić do mojej matki i wyjaśnić znią wszystkie kwestie dotyczące jej i taty.Zatelefonowałam do niej z pracy, bo tammogłam przynajmniej mówić normalnym tonem, a nie szeptać w obawie, żewszystko usłyszy ojciec, który zapewne nie byłby zachwycony, że wściubiam nosw nie swoje sprawy.Słuchawkę podniesiono prawie natychmiast, ale zamiast gło-su mojej mamy rozległ się w niej gruby głos męski.- Hallo? - powiedział.- Chciałabym rozmawiać z moją mamą - powiedziałam, gryząc wargi z wście-kłości.- Obawiam się, że to niemożliwe, moja droga.Mamy eee.nie ma.- Nie jestem dla pana żadną  drogą" - syknęłam do telefonu - i niech mi pannie wstawia tutaj głodnych kawałków o jej nieobecności.Niech natychmiast po-RLT dejdzie do telefonu, ale to już! - ryknęłam do słuchawki, w której zapanowała ci-sza, a po chwili ten sam głos powiedział o wiele mniej pewnie:-Ale mamusia naprawdę nie może podejść.Jest bardzo zajęta.- No to w końcu jest zajęta, czyjej nie ma?- Nie ma jej bo, bo.jest zajęta - wybrnął z wyraznym trudem baryton w słu-chawce.W tej chwili usłyszałam głos mojej mamy, który gdzieś tam w oddali bez-trosko podśpiewywał.I to był już szczyt wszystkiego.-Posłuchaj no, ty wredny, ty wredny.- Zmierdzielu - podpowiedziała usłużnie Marta, która siedziała naprzeciwko iprzyglądała się mi okrągłymi ze zdziwienia oczami.- Zmierdzielu - skorzystałam z podpowiedzi.- Wyraznie słyszę głos mojejmatki i jeżeli jej natychmiast nie poprosisz, po prostu cię zamorduję - ryczałam dosłuchawki.- Dobrze już, dobrze, zobaczę, co da się zrobić.- Głos wyraznie był przestra-szony.Przez chwilę w telefonie panowała cisza, ale już po chwili usłyszałam w nimgłos mojej matki: - Słucham, kto mówi?- Twoja córka - warknęłam.- Mam ci się przedstawić?- Boże, ja cię nigdy nie rozumiałam i chyba nigdy już nie zrozumiem - poskar-żyła się moja matka.- A swoją drogą, to powiedziano mi, że dzwoni jakaś psycho-patka.Może to przez ten twój głos, masz chrypę? Jakoś dziwnie rzęzisz.- A kto ci to powiedział? Ten cały Wiktor, który odebrał telefon?- Jaki Wiktor, córeczko? Wiktor wyjechał na tydzień w interesach.Czy typrzypadkiem nie masz gorączki?- Nie Wiktor? - wydukałam inteligentnie.- To kto to był?- Oskar.Mój recepcjonista.Jak wiesz, założyłam klub Mimo ZmarszczekWiecznie Młode, ale zmieniłam nazwę na Mimo Zmarszczek Wiecznie Młodzi.RLT Do naszego klubu przychodzi wiele osób i muszą się zapisywać, żebym wiedziała,ilu gości mam się spodziewać, więc zatrudniłam Oskara.Ponadto Oskar ma spo-wodować większe zainteresowanie mężczyzn.By ich zachęcić do uczestniczeniaw naszych zajęciach, stanowczo lepszy jest recepcjonista niż recepcjonistka.Taki,wiesz, chwyt marketingowy.- Zatrudniłaś Oskara - powtórzyłam za nią jak w transie.- Tak, ale czy tylko po to do mnie dzwonisz, by wypytywać o mojego recep-cjonistę, czy masz jakąś konkretną sprawę? Bo wiesz, jestem bardzo zajęta.Dlate-go poprosiłam Oskara, by mnie nie prosił do telefonu.O rany, o rany, o rany - powtarzałam sobie w duchu; czułam, że w głowiemam jeden wielki mętlik.- Wiesz co, mamo - powiedziałam słabo - muszę się z tobą spotkać.Koniecz-nie.- No dobrze.Może pojutrze w naszej kawiarence? Zgodziłam się bez prote-stów i odłożyłam słuchawkę.Dopiero teraz rozejrzałam się i zobaczyłam, że moje krzyki zgromadziły wo-kół biurka wianuszek redakcyjnych kolegów.Przyglądali mi się z wyraznym zain-teresowaniem.Niewiele myśląc, uciekłam do ubikacji.Za chwilę przygnała tamMarta.- Co się, do cholery, stało? - zapytała, patrząc na mnie z troską [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • igraszki.htw.pl