[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Siknij na ten test i zobaczymy - stwierdziła, zachowującopanowanie i spokój i wypychając Milenę w stronę ubikacji.- Raz, dwa! - Mila weszła do toalety, wciąż płacząc.- Już? - zapytała po minucie Zofia, stojąc niemalżez nosem przytkniętym do drzwi.Z łazienki słychać było tylko łkanie.Ciotka wyszła nabalkon, by odetchnąć nieco świeżym powietrzem.Zapaliłabysobie papieroska.Albo dwa.Spoglądając na dół, zobaczyłaBachora i jego powiewającą chustkę.Zuza właśnie zgarnęłakolejne dziesięć złotych od jakiejś naiwnej staruszki.PaniZofia Kruk uśmiechnęła się, ale szybko jej uśmiech zgasł,bo zamiast łkania usłyszała znowu wycie.Wyjęła z kieszenigumę do żucia, odwinęła z papierka, licząc do dziesięciui wróciła pod drzwi łazienki.- I co, Mila? - zapytała, nasłuchując.- Tak samo jak było - odparła pociągająca nosem Milena,wychodząc z łazienki.- Milaczku, poradzisz sobie - ciotka Zofia przytuliła siostrzenicę do siebie.- Urodzi się zimą, będzie dobrze!-Ni e urodzi się, ciocia! - powiedziała Milena, płacząci pokazując ciotce jeden obsikany test, a wyciągając drugiz kieszeni.- Jedna kreska - wykrzyczała ze łzami.- I tutajteż jedna! - pokazała drugi.- Milaczku, ja nic nie rozumiem, jak to się nie urodzi? Co toznaczy jedna kreska? - ciotka Zofia kiwała głową bezradnie.- No, nie jestem w ciąży! - Milena płakała jeszcze głośniej.- A już imię miałam! Jeremi miał być! I wózek wybrany!Taki w kratkeeee - kratka zamieniła się w jęk rozpaczy.- Niebieską kratkę, ciociu! Ciotka Zofia nie była w stanie nic zrozumieć.Dzisiejszamłodzież wciąż ją zadziwiała i zastanawiała.Och, jak dobrze,że ona nie ma takich problemów.Otworzyła torebkę w poszukiwaniu apaszki, którą zamówiła od tego samego Supersprzedawcy dla Milenki.Małarzecz, a na pewno pocieszy.- Milaczku, nie martw się, mam dla ciebie mały prezent,kochanie - powiedziała, wręczając Mili pakunek z wielkimnapisem Burberry.- Nie widziałaś czasem mojej portmonetki?Milaczek nie widział.Ostatni raz Zofia miała pieniądze,gdy rozmawiała z Zuzanną. Rychło na cię troski spadną, bo złodzieje cię okradną".Bachor zwinął pani Zofii Kruk portmonetkę. PORTMONETKA- Konseee madonseee flooore, o made, o made, o madeo deo riki tiki, sprzedajemy narkotyki, łan tu friiiii - śpiewał pod oknem Bachor Liliance, rocznej wnuczce sąsiadówz czwartego piętra.Lilianka w tym czasie karmiła chrupkamito Bachora, to Parysa Antonio, zaśmiewając się i pokazującwszystkie swoje zęby, sztuk cztery.Parys Antonio bardzo lubił chrupki.Na parterze, pod jedynką, a konkretnie przed komputerem, siedział Jacek Wolicki.Spojrzał przez okno na swojąrozkrzyczaną radośnie córkę, westchnął, słysząc słowa wyliczanki, odpalił komputer, wpisał adres serwisu randkowego,zalogował się i zaczął szukać.Miał dość już samotności, dość przelotnych związków,dość dziewczyn, dla których Zuzanna była zdecydowanąprzeszkodą.Chciał też, by Zuza miała bliski kontakt z kobietą, bo o pewnych sprawach, mimo dużego samozaparcia,naprawdę nie umiał, a przede wszystkim bardzo nie chciałrozmawiać.Sześćdziesięciopięcioletnia zwariowana wdowa,która nagle pojawiła się w ich życiu, nie była w stanie zastąpić Zuzie matki.Spojrzał na monitor.Już chciał spełnić marzenie Julitty,dziewczyny z ekranu, lat trzydzieści pięć, szukającejnowej drogi w życiu właśnie akurat z nim, gdy usłyszałgłośne pukanie do drzwi.Można by powiedzieć - walenie. Za nimi stała wzburzona pani Zofia Kruk, wymachującarękami i apaszką w kratkę.Nie mogła złapać oddechu.- Bachor jeden! - zaczęła.- Pani Zosiu, co się stało? - zapytał zdziwiony Jacek.- Bachor jeden, zwinął mi portmonetkę! Miałam tamwszystko! Karty, dowód, pieniądze! - krzyczała Zofia,w dalszym ciągu wymachując rękami.- Pani Zosiu, proszę wejść, porozmawiamy - powiedziałJacek, zasłaniając się przed atakami Zofii Kruk w postacinieudolnych prób okładania go po twarzy apaszką Burberry,jeszcze w woreczku.- Porozmawiamy, porozmawiamy! Panie Jacku, kobietypanu trzeba! Nie do rozmawiania! Do wychowywania córkipanu trzeba! - wzburzona Zofia spojrzała na zdjęcie Julit-ty i krzyczała dalej.- Nie jakiejś wydumanej marzycielki,ale normalnej baby z ikrą! Julitta, phi.- Zofia prychnęła,usiadła przy stoliku z komputerem i przeczytała na głosofertę Julitty.-  Jesteś tym, na kogo czekam, moim wybrańcem, słońcem na bezkresnym niebie" - Zofia spojrzała nazawstydzonego Jacka z politowaniem.- Bezkresne niebo,żeż.- wycedziła Zofia i zamachnęła się na Jacka workiemz apaszką.Tym razem trafnie.Jacek złapał się za policzek i spojrzał na Zofię.- O co chodzi, pani Zosiu? - zapytał zdruzgotany Jacek.- Spokojnie, boja nic nie rozumiem.Moja Zuza zabrała paniportmonetkę? Moja Zuza?- Tak, panie Jacku - stwierdziła już nieco spokojniejszaZofia Kruk.- W cygankę się bawiła! Wywróżyła mi, żemnie złodzieje  napadną i coś mi ukradną" - powiedziałateatralnym szeptem, mocno gestykulując.- W każdym raziewróżba się spełniła - westchnęła.- Portmonetka znikła,a ostatnią osobą, która ją widziała, była Zuza.Skasowałamnie za tę wróżbę na dwadzieścia złotych! Jacek zmarszczył czoło.Poszli razem do pokoju Zuzy.Na stole leżała książka Dzieci z Bullerbyn, otwarta na stodwudziestej stronie.Marginesy były brudne od krwi, a obokleżały dwa, niemalże świeżo wyrwane zęby mleczne.Jacek po kolei otwierał wszystkie szuflady i szafki Zuzy.Nigdy tego nie robił.Dla zasady.Czuł się podle, niemaljak CBA wkraczające do mieszkań o godzinie szóstej ranoi szperające w poszukiwaniu ukrytych dowodów na czynyprzestępcze.Jacek też szukał dowodu winy.Bezskutecznie.Wyjrzałprzez okno i zawołał Zuzę, by wracała do domu.- Zosieńka! - Zuza rzuciła się w objęcia Zofii Kruk, gdytylko ją zobaczyła [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • igraszki.htw.pl