[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jeśli chcecie się wto zaangażować - zwrócił się do Polaków - to powinniście wiedzieć, że odnalezienie tegomiejsca nad Pisą to jest tylko połowa zadania, które mnie czeka w Polsce.Druga część jestznacznie trudniejsza.Widać było napięcie na ich twarzach.Tym razem ciszę przerwał Wojtek.PatrzącRolfowi w oczy, spokojnym, trochę drwiącym głosem powiedział:- Intryguje mnie twoja opowieść coraz bardziej.Nie chcesz nam chyba powiedzieć, że zostawiłeś tam jakiś skarb, który planujesz odnalezć, korzystając z naszej pomocy?Zapadła krępująca cisza.Rolf zaśmiał się tak, jakby oczekiwał takiego pytania.- Tak, to właśnie chciałem powiedzieć, ale uprzedzając wasze kolejne pytania,chciałbym od razu wyjaśnić, że ten  skarb , jak to określiłeś, nie ma żadnej materialnejwartości dla nikogo oprócz mnie.Nie można go sprzedać, bo nikt go nie kupi nawet zadziesięć fenigów.- Roześmiał się zagadkowo.- To teraz już w ogóle nic nie rozumiem - powiedział Wojtek.- A może nam po prostupowiesz, o co chodzi? Jeśli mamy być wspólnikami, to chyba tak będzie najlepiej.- Tak, tak, Rolf, proszę cię, zlituj się nad nami i powiedz wreszcie - dołączyła się doWojtka Katrin.- Dobrze, nie będę już was dłużej męczył.Tylko musicie mi obiecać, że nie będzieciesię ze mnie śmiać, to jest mój warunek.i pamiętajcie, że będziecie jedynymi osobami, pozamoim przyjacielem Ottonem Brinkiem, którym o tym powiem.Popatrzyli po sobie i jednocześnie kiwnęli głowami.- Obiecujemy - powiedział Wojtek, podnosząc dwa palce do góry.Rolf popatrzył nanich uważnie przez dłuższą chwilę i zaczął mówić:- Pewnie wyda się to wam dosyć dziwne, ale wyobrazcie sobie, że tym skarbem sąszczątki - zawiesił na chwilę głos - mojej amputowanej trzydzieści lat temu nad Pisą nogi.Muszę je odnalezć i przywiezć tu, do siebie, do Monachium - skończył gwałtownie i patrzył zrozbawieniem na ich zaskoczone miny.Zapadła cisza, cała trójka gapiła się na niego tak, jakby nie dotarło do nich to, copowiedział.- Wiem, że to dla was dziwne - kontynuował - ale postarajcie się mnie zrozumieć, tojest moja noga, nie mogę jej tak zostawić.Od trzydziestu lat o niej myślę.Wreszcie otrząsnęli się z zaskoczenia.- Jak żyję nie słyszałem bardziej makabrycznej, zwariowanej i całkiemnieprawdopodobnej historii.Zaimponowałeś mi jak nikt dotąd - powiedział Wojtek.- Zchęcią ci pomożemy, bo zapowiada się na wspaniałą przygodę, zastanawiam się tylko, jak mytę twoją nogę tam znajdziemy?- To może być łatwiejsze, niż się wydaje.Usiądzcie wygodnie, zaraz wam wszystkoopowiem.Zaczął od chwili, gdy półprzytomnego z bólu i otumanionego morfną przywieziono gosamolotem gdzieś z okolic Woroneża do szpitala polowego nad Pisą.Opowiedział ospotkaniu z doktorem Ottonem Brinkiem i o swoim niezrozumiałym dla siebie samego impulsie, który kazał mu tuż przed amputacją poprosić doktora o dziwną przysługę.- Nie wiem, co mnie wtedy napadło.Nagle po czułem, że nie mogę pozwolić na to,żeby moją nogę zutylizowano razem z innymi odpadkami, tak jak niepotrzebny nikomu kawałmięsa.Wydało mi się to ohydne.Poprosiłem doktora, żeby zrobił dla mnie wyjątek,mówiłem, że to bardzo ważne.Do dziś nie wiem dlaczego, ale zgodził się na moją prośbę izakopał amputowane szczątki mojej nogi w porządnej skrzynce amunicyjnej, w miejscu, któremam nadzieję uda się nam odnalezć.było to miejsce tak bardzo charakterystyczne, że dodzisiaj mam je przed oczami, i jeśli nic się tam od tamtej pory nie zmieniło, to powinniśmy jełatwo odnalezć.Mam nawet niemiecką mapę sztabową z zaznaczoną dokładnie pozycjązakopanej skrzynki - powiedział z uśmiechem.Wstał z kanapy, podszedł do oszklonej, narożnej witryny i wyjął z niej złożoną naczworo kartkę.Rozłożył ją powoli i wrócił do nich.- Zobaczcie sami - powiedział, kładąc arkusz papieru na niskim stole z egzotycznegodrewna, przy którym siedzieli.Wojtek sięgnął po mapę, popatrzył na nią z niedowierzaniem i nie próbując nawethamować widocznych na swojej twarzy emocji, wykrzyknął po polsku:- Kurwa mać, to jest faktycznie stara, niemiecka mapa sztabowa okolic Aomży! Tylkospójrz, Chudy, ależ dokładna, wszystko jest na niej oznaczone.Coś tu jest napisane, zaraz,zaraz.To niemożliwe.W kwadracie, w którym Pisa wpadała do Narwi, tuż obok widocznej na niej polnejdrogi przebiegającej niedaleko rzeki, na oznaczonym poziomicami niewielkim wzniesieniuwidniał zrobiony wyblakłym atramentem mały krzyżyk, a pod nim napis:  Kapliczka poddużym dębem.Noga Rolfa von Dornhoff.Wojtek podniósł głowę, spojrzał na Rolfa z uznaniem w oczach i powiedział:- To fantastyczne! Co za przygoda nam się trafła! Rolf, ty stary draniu, dzięki tobiebędziemy przeprowadzali w komunistycznej Polsce nielegalną ekshumację hitlerowskichszczątków!Wszyscy wybuchnęli śmiechem.- Za powodzenie naszej wyprawy.Prosit! - Rolf podniósł kieliszek do góry.Wojtek iChudy skrzywili się nieznacznie, czując silny zapach anyżówki, ale dzielnie wypili do dna.- A co to jest ta  kurwa , co ciągle powtarzacie? - zapytała Katrin.- Czy to jest zakręt,tak jak po włosku?- Tak, to jest taki rodzaj zakrętu, jak się na niego traf, trzeba cholernie uważać,zwłaszcza w Polsce mamy ich sporo - wyjaśnił zawsze gotowy na takie pytania Wojtek. Rolf spojrzał na Katrin i roześmiał się, wyraznie rozluzniony - w końcu od dwóch latuczył się polskiego i już dużo rozumiał w tym języku.To była pierwsza noc, którą zgodziła się spędzić u niego.Leżeli do pózna obok siebiew jego sypialni i długo rozmawiali o tym wszystkim, co się zdarzyło w czasie kolacji zPolakami.Katrin chciała wszystko wiedzieć i zadawała mnóstwo pytań, na które starał sięodpowiedzieć.Najbardziej zainteresowała ją znajomość Rolfa z Ottonem Brinkiem oraz to,jak przerodziła się w wieloletnią przyjazń.- To bardzo długa historia, trwa nieprzerwanie od trzydziestu lat, opowiem ci ją innymrazem - bronił się.- Albo jeszcze lepiej będzie, jeśli poznasz doktora Brinka osobiście i onsam ci o tym opowie.Ten stary gaduła uwielbia to i na pewno zrobi to lepiej niż ja.Mógłbympominąć wiele istotnych szczegółów, a nie chciałbym ci psuć zabawy.Chodz, przytul się domnie, zdjąłem już protezę, a jutro bardzo wcześnie wstajemy. Rozdział 21Wyjechali z samego rana w cztery harleye.Na przodzie jechała nowiutka electra glide,lśniąca nieskazitelnym blaskiem chromów i metalicznego lakieru w kolorze niebieskim.Za nią dwie kiedyś wojskowe wuelki, z wysokimi kierownicami i pogłębionymibłotnikami, obładowane do granic możliwości, a za nimi czarnopomarańczowyHarleyDavidson Sportster.Prowadziła go Katrin, ubrana w swój skórzany, obcisły iutrzymany w takich samych barwach kombinezon [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • igraszki.htw.pl