[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Patrzyli namnie, jak jęczę w niezmąconym i strasznym upale dnia wchodzącymprzez otwarte szeroko drzwi i w tym świetle zjawił się czarownik owłosach z rafii, z torsem okrytym pancerzem z pereł, z nagiminogami pod spódniczką ze słomy, w masce z trzciny i drutu, w którejwycięte były dwa kwadratowe otwory dla oczu.Za nim szli muzykan-ci i kobiety w ciężkich pstrokatych sukniach, całkowicie osłaniają-cych ich kształty.Tańczyli przed drzwiami w głębi, ale był to prymi-tywny, zaledwie zrytmizowany taniec, poruszali się, tylko tyle, potemczarownik otworzył małe drzwi za mną, panowie stali nieruchomo,patrzyli na mnie, odwróciłem się i zobaczyłem bożka, jego podwójnągłowę w kształcie topora, jego nos z żelaza skręconego jak wąż.Zaniesiono mnie do niego, do stóp cokołu, dano mi do wypiciaczarnej wody, gorzkiej, gorzkiej, i natychmiast głowa zaczęła mipłonąć, śmiałem się, oto zniewaga, jestem znieważony.Rozebralimnie, ogolili głowę i ciało, umyli oliwą, bili twarz sznurami uma-czanymi w wodzie z solą, a ja śmiałem się i odwracałem głowę, ale zakażdym razem dwie kobiety chwytały mnie za uszy i podstawiałymoją twarz pod ciosy czarownika, widziałem tylko jego kwadratoweoczy, śmiałem się wciąż, okryty krwią.Przestali, nikt nie mówiłprócz mnie, miałem już papkę w głowie, potem podnieśli mnie izmusili, żebym spojrzał na bożka, nie śmiałem się już.Wiedziałem,że należę teraz do niego, że mam mu służyć i wielbić go, nie, nieśmiałem się, dławił mnie strach i ból.I tam, w tym białym domu,wśród ścian, które słońce paliło od zewnątrz, z napięciem na twarzy,gdy pamięć była już bezsilna, tak, próbowałem modlić się do bożka,był tylko on i nawet jego straszna twarz była mniej straszna odreszty świata.Wówczas związali mi nogi w kostkach sznurem, aletak, żebym mógł chodzić, i znowu tańczyli, tym razem przed boż-kiem, a panowie wyszli jeden za drugim.Gdy drzwi zamknęły się za nimi, muzyka zabrzmiała znowu,czarownik zapalił ogień z kory, wokół którego przytupywał, jego wiel-ka sylwetka łamała się w kątach białych ścian, drżała na płaskichpowierzchniach, wypełniała wnętrze tańczącymi cieniami.Nakreśliłprostokąt w kącie, dokąd mnie zaciągnęły kobiety, czułem ich suchei delikatne ręce, postawiły obok mnie czarkę z wodą, nasypałytrochę ziarna i wskazały mi bożka, zrozumiałem, że mam niespuszczać z niego oczu.Wówczas czarownik wezwał je do ognia,jedną po drugiej, bił niektóre, one jęczały, padły na twarz przed boż-kiem, bogiem moim, zaś czarownik tańczył jeszcze, potem wypro-wadził wszystkie kobiety, prócz jednej, młodziutkiej, siedzącej wkucki obok muzykantów, której nie bił jeszcze.Trzymał ją za war-kocz, okręcał nim coraz bardziej rękę, ona przechyliła się do tyłu,oczy wyszły jej z orbit, aż wreszcie upadła na plecy.Czarownik,puszczając ją, krzyknął, muzykanci odwrócili się do ściany, podmaską o kwadratowych oczach krzyk rósł do ostatecznych granic,kobieta tarzała się po ziemi w ataku i wreszcie na czworakach, zgłową osłoniętą złączonymi rękami, krzyknęła także, ale głucho, iwtedy czarownik, nie przestając wyć i patrzeć na bożka, wziął jąprędko, ze złością, jej twarzy zagrzebanej w ciężkich fałdach sukninie było teraz widać.A ja, w mojej samotności, obłąkany, czy niekrzyczałem także, tak, wyłem z przerażenia do bożka, aż kopnięcienogą rzuciło mnie pod ścianę, i gryzłem sól, jak dziś gryzę kamieńustami bez języka, czekając na tego, którego mam zabić.Teraz słońce przebiegło już połowę nieba.Poprzez szczeliny wskale widzę dziurę, jaką wyryło w przegrzanym metalu nieba, ustatak samo gadatliwe jak moje bez przerwy wymiotują rzeki płomienina bezbarwną pustynię.Nic na drodze przede mną, nie widać kurzuna horyzoncie, za mną oni, pewno mnie szukają, nie, nie jeszcze,dopiero pod wieczór otwierali drzwi i mogłem wyjść trochę, przezcały dzień sprzątałem dom bożka, składałem nowe ofiary, a wieczo-rem rozpoczynał się obrzęd, bili mnie czasem, innym razem nie, alezawsze służyłem bożkowi, bożkowi, którego obraz mam wyrytyżelazem w pamięci, teraz jest to obraz mojej nadziei
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Pokrewne
- Strona pocz±tkowa
- długosz jan roczniki czyli kroniki królestwa polskiego VII VIII
- Brooks Terry Magiczne Królestwo 03 Nadworny czarodziej
- Russell Sean Wojna Łabędzi 01 Jedno królestwo
- Magiczne Królestwo 05 Napar czarownic Brooks Terry
- Zenon Kosidowski (1960) Krolestwo Zlotych Lez
- § Klejzerowicz Anna List z Powstania
- Sins of Winter Download
- Arthur Hailey Bankierzy
- Howe Katherine Zaginiona księga z Salem
- Jonathan Stroud Bartimaeus Trilogy, Book 1 The Amulet of Samarkand (v3[1].0)
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- grzesiowu.xlx.pl