[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Pewnie unikajÄ… Christa.UdajÄ…, że nic siÄ™ nie wydarzyÅ‚o.- Jak oni to robiÄ…? - odparÅ‚em, rzucajÄ…c mu papierosy.- Sten le-ży w Å›piworze za barakiem.ZpiÄ™ po drugiej stronie, ale czujÄ™ goprzez Å›ciany.PodniósÅ‚ wzrok, jakby chciaÅ‚ coÅ› powiedzieć, wiÄ™c zachÄ™cajÄ…coskinÄ…Å‚em gÅ‚owÄ…, ale on tylko westchnÄ…Å‚.- Jutro rano - wyszeptaÅ‚ ze smutkiem.- Sal próbowaÅ‚a namówićKarla, żeby przyszedÅ‚ na pogrzeb, ale nic z tego nie wyszÅ‚o.Pocho-wamy go przy wodospadzie.Jutro rano.RozÅ‚amKiedy szedÅ‚em do lazaretu, Sal siedziaÅ‚a na swoim zwykÅ‚ymmiejscu przed wejÅ›ciem do baraku, którego idÄ…c na plażę, nie daÅ‚osiÄ™ ominąć bez wyczerpujÄ…cego obejÅ›cia przeÅ‚Ä™czÄ… Khyber Pass.GdywypeÅ‚zÅ‚em z namiotu, ku swej wielkiej uldze stwierdziÅ‚em, że już jejtam nie ma.ZaÅ‚ożyÅ‚em, że przysiadÅ‚a siÄ™ do grupy Bugsa na Å›rodkupolany; mogÅ‚em to Å‚atwo sprawdzić, wystarczyÅ‚o zerknąć, ale po-nieważ nie chciaÅ‚em patrzeć w stronÄ™ wroga, przyjÄ…Å‚em to na wiarÄ™.BÅ‚Ä…d.Powinienem byÅ‚ sprawdzić.Podobnie jak Cassie, zaskoczyÅ‚amnie, gdyż już opuszczaÅ‚em strefÄ™ zagrożenia, to znaczy mijaÅ‚embarak, by wejść na Å›cieżkÄ™ prowadzÄ…cÄ… w kierunku plaży.- Richard! - zawoÅ‚aÅ‚a silnym, stanowczym gÅ‚osem.StaÅ‚a po piersi w gÄ™stych krzakach.Nie ulegaÅ‚o wÄ…tpliwoÅ›ci, żeschowaÅ‚a siÄ™ tam tylko po to, aby zastawić na mnie puÅ‚apkÄ™.- UkrywaÅ‚aÅ› siÄ™ - wybeÅ‚kotaÅ‚em, zbyt zaskoczony, żeby wymyÅ›lićcokolwiek innego.- Tak, Richard, żebyÅ› wiedziaÅ‚! - Ostrożnie rozchyliÅ‚a krzakipulchnÄ… rÄ™kÄ… i wyszÅ‚a na Å›cieżkÄ™.- Nie chciaÅ‚am zmuszać ciÄ™ do259jednego z tych Å›miesznych i Å‚atwych do przewidzenia uników, jakieostatnio stosujesz.- Uników? Sal, ja ciÄ™ wcale nie.- Owszem, unikasz.- Ależ skÄ…d!- Daruj sobie, Richard.Po raz trzeci wypowiedziaÅ‚a moje imiÄ™, dlatego wiedziaÅ‚em, żechodzi o coÅ› poważnego.ZrezygnowaÅ‚em z udawania i wykrzywiÅ‚emusta w niepewnym uÅ›miechu.- I przestaÅ„ siÄ™ uÅ›miechać - warknęła.- Masz pojÄ™cie, ile przy-sparzasz mi kÅ‚opotów?- Przepraszam.- Przeprosiny nie wystarczÄ….Zaczynasz zaÅ‚azić mi za skórÄ™.Po-wiedz: czy moje polecenia byÅ‚y wystarczajÄ…co proste i zrozumiaÅ‚e?- Tak.ByÅ‚y bardzo proste.- Bardzo proste.Mimo to już ich nie pamiÄ™tasz.- PamiÄ™tam, tylko.- W takim razie sÅ‚ucham, powtórz je.- Polecenia?- Tak, polecenia.Z trudem wyrugowaÅ‚em z gÅ‚osu uczniowskÄ… wyniosÅ‚ość i butÄ™.- Ponieważ Jed doglÄ…da Christa, miaÅ‚em meldować ci na bieżą-co o tym, co robiÄ….- ZajÄ…knÄ…Å‚em siÄ™, czujÄ…c, że na karku i szyi wy-kwitajÄ… mi zimne czerwone plamy.Niewiele brakowaÅ‚o i powie-dziaÅ‚bym: Zeph i Sammy.- Kto? - rzuciÅ‚a.- Nasi potencjalni goÅ›cie.- WÅ‚aÅ›nie.A teraz może zechcesz mi powiedzieć, dlaczegosprawia ci to aż tyle trudnoÅ›ci.- Dzisiaj nie miaÅ‚em o czym meldować.Nic siÄ™ nie dzieje, jakzwykle.- I na tym wÅ‚aÅ›nie polega twój bÅ‚Ä…d, Richard.- PogroziÅ‚a mi pal-cem.WaÅ‚ki tÅ‚uszczu na jej przedramieniu zakoÅ‚ysaÅ‚y siÄ™ gniewnie.-BÅ‚Ä…d, bÅ‚Ä…d i jeszcze raz bÅ‚Ä…d.JeÅ›li nie masz o czym meldować, chcÄ™to usÅ‚yszeć.W przeciwnym razie zaczynam siÄ™ denerwować, a po-nieważ i bez tego mam na gÅ‚owie mnóstwo spraw, nie musisz przy-sparzać mi zmartwieÅ„.DotarÅ‚o?260- Tak.- To dobrze.- OpuÅ›ciÅ‚a rÄ™kÄ™ i gÅ‚Ä™boko odetchnęła, żeby siÄ™uspokoić.- Nie chcÄ™ siÄ™ na tobie wyżywać, ale w tej chwili nie damsobie rady z dodatkowymi problemami.Morale.nasze moralecoraz bardziej upada.- Wyjdziemy z tego.- Wiem - warknęła.- Nie mam co do tego żadnych wÄ…tpliwoÅ›ci.Ale chcÄ™, żebyÅ› przekazaÅ‚ swoim przyjacioÅ‚om pewnÄ… wiadomość.- OczywiÅ›cie.- Powiedz im, że od trzech dni ze zrozumiaÅ‚ych wzglÄ™dów tole-rujÄ™ ten absurdalny rozÅ‚am.SpróbowaÅ‚em przybrać niewinnÄ… minÄ™ - co za gÅ‚upota!- RozÅ‚am?- Tak, rozÅ‚am! PodziaÅ‚ na dwa nierozmawiajÄ…ce z sobÄ… obozy, wktórych znalezli siÄ™ ludzie majÄ…cy ochotÄ™ przebić komuÅ› szyjÄ™oÅ›cieniem!SpiekÅ‚em raka.- Może o tym nie wiesz, ale jutro rano bÄ™dzie pogrzeb Stena.ChcÄ™, żeby uroczystość ta poÅ‚ożyÅ‚a kres wszelkim napiÄ™ciom, żebyta potworna tragedia byÅ‚a poczÄ…tkiem czegoÅ› dobrego.TÄ™ samÄ…wiadomość przekażę Bugsowi.Inaczej ludzie pomyÅ›lÄ…, że traktujÄ™go ulgowo, bo jest moim chÅ‚opakiem.Jasne?- Jasne.Przytknęła dÅ‚oÅ„ do czoÅ‚a i trzymaÅ‚a jÄ… tak przez dÅ‚ugÄ… chwilÄ™.Biedna Sal - pomyÅ›laÅ‚em.Nie wykazywaÅ‚em dla niej należytegozrozumienia, nie zdawaÅ‚em sobie sprawy, że żyje w tak wielkimstresie, i postanowiÅ‚em siÄ™ poprawić.W sumie nie byÅ‚em nawetpewien, dlaczego jej unikaÅ‚em.Przecież to Bugs mnie wkurzaÅ‚, nieona.Niechęć, jakÄ… do niego czuÅ‚em, niesprawiedliwie przelaÅ‚em naniÄ….- Dobrze - powiedziaÅ‚a w koÅ„cu.- DokÄ…d szedÅ‚eÅ›, gdy ciÄ™ zasko-czyÅ‚am?- Na plażę.Poszukać Françoise i sprawdzić, co z Karlem.- Karl.- WymamrotaÅ‚a coÅ› pod nosem i zadarÅ‚a gÅ‚owÄ™.Kiedyznowu przeniosÅ‚a wzrok na mnie, byÅ‚a chyba zaskoczona, że jeszczetam jestem.- No, to idz - rzuciÅ‚a, lekko mnie popychajÄ…c.- Na coczekasz? Spadaj.261* * *Gdy dotarÅ‚em na plażę, dochodziÅ‚a szósta wieczorem i byÅ‚o natyle chÅ‚odno, że mogÅ‚em iść po suchym piasku, nie parzÄ…c stóp.MogÅ‚em, ale nie chciaÅ‚em.GraÅ‚em w jednÄ… ze swoich gier i wyma-gaÅ‚o to chodzenia po wilgotnym piasku tuż nad wodÄ…
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Pokrewne
- Strona pocz±tkowa
- Jonathan Kellerman Cicha wspólniczka (Alex Delaware 04)
- Jonathan Kellerman Diabelski walc (Alex Delaware 07)
- Jonathan Kellerman Oczy do wynajęcia (Alex Delaware 06)
- Roberts Nora Rodzina Stanislaski Alex. Szczęœliwa pomyłka
- Jonathan Kellerman Nad krawędziš (Alex Delaware 03)
- SCARROW, Alex TIME RIDERS 1 JeŸdŸcy w Czasie
- Jonathan Kellerman Alex 16 The Murder Book
- Jonathan Kellerman Alex 06 Private Eyes
- Kava Alex Maggie O'Dell 6 Zabójczy wirus
- Kraszewski JA3zef Ignacy DziwadAa Mieszczuch na wsi
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- nasza-bajka.keep.pl