[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Mama potrafi być nieprzyjemna - stwierdziła obiektywnie Melisa - alenie musisz się jej bać.Nawet muchy nie skrzywdzi, ale powarczeć jej sięzdarza.To dlatego, że ciągle myśli o tych swoich książkach, a nie o tym, cosię wokół niej dzieje.Czasami wydaje ci się, że z nią rozmawiasz, a ona wogóle nie zdaje sobie z tego sprawy.Zachowuje się tak, jakby pisanie byłodla niej prawdziwsze niż życie.Ale niekiedy to się zmienia i wtedy potrafibyć naprawdę miła, a najważniejsze, że zawsze jest szczera.Kiedymieszkałyśmy w Nowym Jorku, moje koleżanki ze szkoły uwielbiały z niąrozmawiać, bo nigdy niczego nie owijała w bawełnę.Waliła prawdę prostoRS 209w oczy.Trochę mnie to wtedy krępowało, ale teraz rozumiem, jak bardzoróżniła się od innych matek.No, dzięki, Pen.To koniec.Złapała Penny za ręce i okręciła dookoła.Dziewczynka zapiszczała zradości.- Czasami trudno mi przewidzieć, jaka będzie jej reakcja - dodała Bobbyjuż nieco swobodniej.Melissa postawiła Penny na podłodze.- No właśnie, to z powodu książek.- Westchnęła.- I tak jest lepiej, odkiedy spotyka się z Charliem.Bardzo złagodniała, uspokoiła się.To jestdopiero facet! Chciałabym kogoś takiego spotkać.Przy chłopakach zcollege'u czuję się, jakbym miała co najmniej czterdziestkę na karku.Bobby zaśmiała się z niedowierzaniem.- Jak to? Przecież uczą się poważnych rzeczy, czytają mądre książki.- I co z tego, skoro większość z nich to szczeniaki.Kiedy na nich patrzę,to tracę ochotę na małżeństwo.- A chciałabyś wyjść za mąż?- Mm.I mieć dużo dzieci.Bobby wzięła tacę z talerzykami.- Na pewno będziesz miała.- Czy ja wiem.Faceci boją się inteligentnych kobiet, nie uważasz?- Trudno mi powiedzieć.- Jak to, przecież musiałaś się sporo nagłówkować, żeby znalezć ojca dlatakiego dziecka.- Wskazała Penny.- Niezupełnie - rzekła miękko Bobby.Melissa od razu zrozumiała, że poruszyła delikatny temat, natychmiastwięc go zmieniła.- Cóż, dobrze, że przynajmniej mama znalazła sobie kogoś, kogo trudnoprzestraszyć - stwierdziła i sięgnęła po półmisek z ciastami.- No, chodzmy.To wszystko wygląda tak pysznie, że ślinka mi cieknie.Bobby uśmiechnęła się lekko na wzmiankę o mężczyznach, którzy bojąsię kobiet, ale uśmiech szybko zniknął z jej ust.Mimo póznej pory Penny odmówiła pójścia do łóżka.- Przecież są święta - skarżyła się.- Mogłabym chociaż raz dłużejposiedzieć.- I tak siedziałaś, kochanie - klarowała jej Bobby.- A teraz już czas spać.- Wiesz co, może to ja cię położę - zaproponowała Melissa.- Tak, tak! Fantastycznie!- Mogę? - Melissa spojrzała na Bobby.- Tak, jeśli naprawdę chcesz.- Trochę sobie potrenuję - zaśmiała się Mellie i wzięła małą na ramię.RS 210- Najpierw kąpiel - przypomniała jej dziewczynka.- Penny jest urzeczona Melissa - odezwała się znad szachów Alma.- Na to wygląda - przytaknęła Bobby.- Obawiam się, że jestem w pułapce - westchnął Charlie, studiującuważnie sytuację na szachownicy.- Poddaj się - zaśmiała się Alma.- Chcę już iść na górę.Jestemzmęczona.- To dlatego, że nie spałaś w dzień - zauważyła Eva.- Zaraz, chwileczkę.- Wykonał ruch gońcem, ale wciąż trzymał go wpalcach.- Tak, wiem - powiedziała Alma i ziewnęła.Charlie cofnął ruch.- Poddaję się.- No jasne - mruknęła starsza pani.- Od razu widać, że to koniec.- Czy chcesz coś jeszcze? - spytała ją Eva, obserwując Charliego, któryzaczął układać figury na wyściełanych miejscach.- Chodz, pocałuj mnie na dobranoc.Eva podeszła do ciotki i przytuliła ją mocno.Bobby odłożyła swojąrobótkę, gotowa w każdej chwili zająć się Almą.Charlie wstał i uściskał jejzdrową rękę.- Dziękuję za partię - powiedział.- I za zaproszenie.- Przecież wiesz, że zawsze z przyjemnością się z tobą spotykam.pozatwoim gabinetem - dodała zaraz.Roześmiał się, a Bobby podeszła do wózka.- Dobranoc wszystkim - rzuciła jeszcze Alma, kiedy podjechały dodrzwi.Kiedy Bobby po półgodzinie zeszła do salonu, zastała tam Melisse, którapaliła papierosa.- Mama i Charlie wyszli na spacer - wyjaśniła Mellie.- Przepraszam, alewzięłam twoje marlboro.Nie mogłam się powstrzymać.- %7ładen problem.Dziękuję za Penny.Nie miałaś z nią jakichś kłopotów?- Nie, żadnych.- Melissa zaśmiała się.- Wyobraz sobie, że to ona czytałami na dobranoc, a potem zasnęła jak aniołek.Zaraz kończę i lecę do siebie.- Też już pójdę.I jeszcze raz dziękuję.Bobby usiadła przy stole w swojej maleńkiej kuchni i zapaliła papierosa.Czuła się szczęśliwa.To było najwspanialsze Zwięto Dziękczynienia od jejdzieciństwa.RS 211ROZDZIAA DWUDZIESTY DRUGIMelissie śniło się, że znowu jest małą dziewczynką i jedzie z mamą doStamford, żeby spędzić weekend z ciotką Almą.Była wiosna.Dookoławszystko rozkwitało: biało-różowe derenie, pomarańczowo-czerwoneazalie, wistarie, bzy i tulipany.Oczarowana Melissa oglądała to wszystkoprzez szybę samochodu.Zdążyła już zapomnieć, jak ładnie potrafi być nawsi i że powietrze jest tu lepsze, a ludzie uprzejmiejsi.Mama trzymała na kolanach małą maszynę do pisania.Jedną ręką stukaław klawisze, a drugą prowadziła samochód.Melissa zastanawiała się, jakudaje jej się pogodzić te dwie czynności.Mama pisała książki i czasami,kiedy przychodzili do nich znajomi, czytała im coś na głos, a oni słuchali wmilczeniu.Te odgłosy dobiegały do jej sypialni i Melissa myślała, że trochęprzypomina to szkołę, gdzie nauczycielka też czytała im na głos różnerzeczy.Tyle że znajomi, a zwłaszcza koleżanki mamy, bardzo się podniecalii zaczynali mówić jeden przez drugiego, kiedy mama kończyła.Coś takiegobyłoby nie do pomyślenia w jej klasie.Melissa uważała pisanie za dziwne zajęcie.Nie była to prawdziwa praca,a po prostu wystukiwanie zdań na maszynie, w co sama lubiła się bawić.Ale mama robiła to ciągle, nawet w czasie jazdy samochodem.- Mamo, dlaczego teraz to robisz? - spytała rozdrażniona Mellie.Matka zerknęła przez ramię [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • igraszki.htw.pl