[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Jak, powiedzmy, ciemniejsze włosy lub oczy albo ostrzejszewidzenie? Alisso, o czym ty bredzisz?  Zażądała odpowiedzi. Myślałam, że dzwonisz, żebyprzeprosić za swoje zachowanie wczorajszej nocy.Byłaś niewybaczalnie niegrzeczna, wieszo tym. Więc mi nie wybaczaj. Powiedziałam ostro. Wyszłam po tym, jak robiłaśrasistowskie uwagi wystarczająco głośno, żeby słyszała je cała restauracja, a twój pies mnieugryzł.W tych okolicznościach wyjście było najgrzeczniejszą rzeczą, jaką mogłam zrobić. Cóż& po prostu nie mogę w to uwierzyć. Wyraznie przez chwile brakowało jejsłów, było oczywiste, że zastanawiała się jak poradzić sobie z wnuczką, która naprawdęmówiła sama za siebie, zamiast cicho wykonywać rozkazy i znosić krytykę bez skargi. Cosię z tobą ostatnio stało, Alisso?22  Zapytała ostro. Muszę powiedzieć, że ani trochę niepodoba mi się ta nowa, niegrzeczna postawa.Westchnęłam głęboko i spróbowałam utrzymać na wodzy mój nowy temperament, którynagle zdobyłam. Posłuchaj, babciu, nie dzwonię, żeby się z tobą kłócić. Ale nie dzwonisz też, żeby przeprosić, czyż nie?  Zażądała odpowiedzi.211 mila/h = 1,609 km/h więc 30 mil/h to około 48 km/h.22Zmądrzała.  Nie, nie zadzwoniłam  nie sądzę, że powinnam zawsze być tą, która przeprasza.Powiedziałam, skręcając ostro by uniknąć ciężarówki, która zajmowała środek drogi. Obiebyłyśmy tak samo winne zeszłej nocy. Dodałam, uważając to za bardzo hojneniedopowiedzenie.Znów przez chwilę była cicho, wyraznie to przyswajając. Zwykła uprzejmość jestzawsze w modzie, wbrew temu, co wy, łodzi ludzie zdajecie się sądzić. Powiedziała wkońcu, zmieniając taktykę. Dopóki nie nauczysz się trochę szacunku dla starszych, niekłopocz się dzwonieniem do mnie, Alisso.Do widzenia. Rozłączyła się ze szczęknięciem,które zraniło moje ucho.Wzdychając, znów skierowałam uwagę na prowadzenie samochodu.Na chwilę zapominając o moich nowych, gęstszych włosach, spróbowałam przeciągnąćprzez nie palcami i krzyknęłam, gdy je szarpnęłam.Ból dodał się do frustracji, którą czułamprzez to, że nie dowiedziałam się niczego pomocnego z tej rozmowy.Gdybym nie znała jejtak dobrze, mogłabym pomyśleć, że ugryzienie szpica miało wpływ na charakter babci, jakzdawało się mieć wpływ na mój.Problemem było to, że zawsze taka była, więc nic nie możnabyło powiedzieć bez zobaczenia jej czy się zmieniła, czy nie.Przez chwilę dyskutowałam ze sobą czy pojechać do jej domu, żeby obejrzeć ją osobiście,ale był dobre czterdzieści pięć minut jazdy od mojego mieszkania, a byłam już prawie wdomu.Byłam kompletnie wykończona długą zmianą na B-9 i nie czułam się na siłach na całądrogę do Westchase, żeby pozwolić jej być dla mnie okropną, co bez wątpienia by się stało.Nie, przynajmniej dzisiaj.Babcia była skazana na siebie.Weszłam do domu i odsłuchałam wiadomości na sekretarce, zwracając uwagę na ludzi,którzy chcieli zobaczyć mieszkanie i dzielić się czynszem.Ale już sama myśl o nowymwspółlokatorze sprawiała, że czułam się zmęczona.Przysięgając sobie, że przesłucham jeznów po pracy i przypominając sobie, że miałam mniej niż tydzień na pojawienie się zpieniędzmi albo wyprowadzenie się, poszłam do łóżka. Rozdział 12Miałam kolejną swędzącą, bezsenną noc, próbując zasnąć.Księżyc był zauważalniepełniejszy i okrąglejszy niż noc wcześniej, i zdawał się wisieć w moim oknie i świecić namnie jak mój osobisty reflektor.Sprawiało, że moje oczy bolały, a skóra wydawała się w jakiśsposób zbyt ciasna, gdy piękne światło oblewało moje ciało.W końcu wstałam by zasunąćzasłony i dopiero wtedy byłam w stanie zapaść w sen.A potem miałam sen&Raz jeszcze byłam w małej, okrągłej celi z szarego kamienia, z sufitem otwartym na noc.Zwiatło księżyca wlewało się w pięknej powodzi, oświetlając mężczyznę z pobliznioną twarzą ijasnymi, pięknymi oczami.Nadal był przywiązany łańcuchami z okrutnymi srebrnymi kajdanami i obrożą, ale tymrazem zdawał się natychmiast wyczuć moja obecność.Podniósł wzrok, jego oczy w kolorzemorskiej wody były wypełnione okropną mieszaniną nadziei i bólu.Nadal był nagi od pasa wgórę, a jego spodnie były tylko trochę więcej niż strzępami.Zobaczyłam mięśnie, marszczącesię pod jego gładką, opaloną skórą, gdy naprężał łańcuchy, próbując dostać się blisko mnie. Devlesa avilan. Wyszeptał suchymi, spękanymi ustami. Bóg przywiódł cię domnie. Wyjaśnił, wyraznie widząc zmieszany wyraz mojej twarzy. Wybacz mi.Ciąglezapominam, że jesteś częściowo Gadje. Jestem, czym?  Zrobiłam krok w jego kierunku, czując się przyciągana przez jego bóli coś jeszcze& jakąś siłę, której nie potrafiłam określić. Inną  Nie Romką. Powiedział, jakby to wszystko wyjaśniało. Romką? Nigdy o tym nie słyszałam.Czy to jakiś rodzaj narodowości? Mogłabyś tak powiedzieć, gdybyśmy mieli kraj, który nazywalibyśmy domem.Romowie,tak siebie nazywamy.Wy, Gadje, nazywacie nas cyganami. Skrzywił się, jakby to słowosmakowało gorzko w jego ustach i pokręcił głową. To, jednak nie ma znaczenia.Tylkotwoja krew się liczy. Moja krew?  Poczułam dreszcz strachu, pełznący w dół kręgosłupa.Czy to, dlategoktoś przykuł go srebrem do tej szarej, kamiennej ściany? Czy on był jakimś rodzajemwampira?Musiał zobaczyć alarm na mojej twarzy, bo znów pokręcił głową. Nie bój się mnie,Alisso.Nigdy się mnie nie bój.Te lolirav I phuv mure ratesa& Zabarwiłbym ziemię własnąkrwią, nim z własnej woli przelałbym twoją. Ale& kim jesteś?  Zrobiłam krok bliżej, częściowo w światło.Jego oczy mniewzywały. I dlaczego czuję się jakbym cię znała. Wyszeptałam w połowie do siebie. Jestem Stephan Lovare, a twoja krew wzywa moją.To, dlatego czujesz, że mnie znasz.Jesteś moją Te sorthene.  Twoją, kim?  Zapytałam, chcą, żeby powiedział to po angielsku.Jego nazwiskobrzmiało niejasno znajomo, ale nie mogłam go umiejscowić. Moją partnerką serca.Szukałem cię przez& bogowie, tak wiele lat. Opuścił głowę izamknął oczy w geście wyczerpanej frustracji.Mimo dziwnych rzeczy, które mówił, jegoszczerość było oczywista.Poczułam, że mięknę, tylko odrobinę. Ty& ty mnie szukałeś?  Zapytałam, podchodząc trochę bliżej. Latami, Alisso.Jesteśmy przeznaczeni by być razem.Zrobiłem ci znak, że jesteś moja,lata temu, a teraz jest czas by cię oznaczyć. Whoa&  Cofnęłam się, wychodząc ze światła księżyca, które zdawało się jakoś palićmoją skórę. Nie wiem, o czy mówisz  dopiero, co cię spotkałam.To się dzieje okropnieszybko, nawet jak na sen. To nie sen. Wychylił się do granic zasięgu łańcuchów, wyglądając nasfrustrowanego. Przynajmniej nie dla mnie  widzę cię, stojącą w mojej celi, równiesolidną jak łańcuchy, które mnie tu trzymają [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • igraszki.htw.pl