[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- To pomoże? Dawno nie widziałem człowieka w tak złym stanie.- Szczerze mówiąc, nie wiem.- Wyszyńska nie zamierzała niczego udawać.Jejbezpośredniość była aż bolesna.- Albo umrze, albo lekarstwa zadziałają.- A wiesz przynajmniej, co mu jest?- Jestem inżynierem, nie lekarzem.- Tu również nie zamierzała niczego przed chorymudawać.- A podałam mu leki na alergię.Jeśli to nie alergia, to mu zaszkodzą.Sharri potrząsnęła głową i chciała coś powiedzieć, nie została jednak dopuszczona dogłosu. - Masz przygotowany jakiś tekst? %7łeby przemówić do ludu?- Tak na już to nie.- Była kapłanka, przywrócona na właściwe tory myślenia,zmarszczyła brwi.- Ale w każdej chwili mogę coś sklecić.- Coś przełomowego, proszę.- Wyszyńska odwróciła się do Shen: - Ilu kurierów jestjuż w miasteczku?- Ośmiu.- Strasznie mało.Trudno, nie czekamy na następnych, bo nie mamy czasu.Shen.- Tak?- Każ swoim spędzić ludzi na główny plac.Kurierom zapowiedz, żeby też przyszli.Wygłosisz przemówienie do narodu.A ja bym potrzebowała kogoś, kto umie ładnie pisać.Wyszyńska miała dar organizowania wszystkiego tu i teraz.Przecież to, o czymmówiła, było już wymyślone, przewidziane, gotowe do realizacji.Tyle tylko, że jakoś nikt nieokreślił ani terminu rozpoczęcia, ani chwili, w której konkretny etap powinien się zacząć.Teraz jednak każdy wiedział, co ma robić.Dwie dziewczyny biegłe w sztuce pisania zostałyprzydzielone pani inżynier, ludzie zaczynali być zwoływani na plac, ktoś biegł po kurierów.- Varik! - Wyszyńska chwyciła  Kolesia pod ramię.- Wstawaj!- Coś dziwnego się ze mną dzieje - powiedział cicho.- Mnóstwo nowoczesnej chemii Kocyana krąży w twoich żyłach.- Podniosła go nasiłę.- No chodz.Potrzebuję twojej siły przekonywania.Zerknął do góry wymęczony.- A mam jakąś?- Wiesz, podoba mi się facet, który za pomocą jednego rewolweru potrafi rozgonićpięćdziesięciu strażników.- Nie musisz wierzyć we wszystko, co o mnie mówią.- Varik oparł się na jej ramieniucałym ciężarem.- A w ogóle skąd wiesz o tym zajściu?- Służby plotkarskie Randa nie próżnują.Jesteś bohaterem ludowym w całym kraju.- O szlag!- Skup się teraz.Potrzebuję jakiegoś stolarza, malarza, kogokolwiek w tym stylu.Varik odkaszlnął po raz pierwszy chyba od kilku dni głębiej.I po raz pierwszy wziąłtrochę głębszy oddech.Ze zdziwieniem obserwował, co dzieje się z jego organizmem.- Jest stolarnia przygotowująca stemple do kopalń.- Prowadz - Wyszyńska przerwała mu w pół słowa.- Dziewczyny! - Zerknęła na te,które umiały pisać.- Za mną! Ruszyli powoli wzdłuż ulicy.Coś dziwnego działo się z Varikiem.Kręciło mu się wgłowie, ledwie szedł, ale z drugiej strony z każdym krokiem, szczególnie kiedy pochylał siędo przodu, mógł, kaszląc, odkrztuszać to coś, co zajmowało mu płuca.Straszliwy ciężar napiersiach, który go dusił, doprowadzając do szaleństwa, zdawał się maleć, a myśli stawały sięcoraz bardziej racjonalne.- To chyba tutaj.- Wolną ręką otarł pot z czoła, zatrzymawszy się przed niskimbudynkiem o ścianach wymurowanych z rzecznych kamieni.- Tam na zapleczu powinni byćstolarze.Wyszyńska nie miała żadnych wahań.Przerzuciła sobie pistolet maszynowy z tyłu nabrzuch i pewnym krokiem weszła do środka.- Hej, wy tam! Robota jest pilna! Dziewczyny, wy też chodzcie tutaj!Varik usiadł pod filarem podtrzymującym okap dachu.Oddychał wyraznie głębiej.Kaszlnął kilka razy, ale już nie sucho.Z każdym kaszlnięciem męczący go ciężar stawał sięcoraz mniejszy.Poczuł, że odpływa.Odgłosy kłótni Wyszyńskiej i stolarzy odsuwały sięcoraz dalej, pomstowanie majstra stawało się szeptem.Zasnął oparty o kamienną ścianę.Kiedy otworzył oczy, słońce stało już w zenicie.Pierwszą konstatacją było to, że ma suche oczy.%7ładnej ropy, żadnych łez.Miał też suchyjęzyk - to z minusów.Dotknął twarzy.Z nosa nic nie ciekło.Nic też nie swędziało.Inajważniejsze.Wziął głęboki oddech.W płucach pozostały tylko słabe poświsty.Kaszlnąłlekko kilka razy i w cudowny sposób pozbył się nawet tego.Bogowie! Mógł normalnieoddychać!Usiłował wstać, ale zakręciło mu się w głowie.Tuż obok czeladnicy stolarscy układalidrągi, do których wcześniej przymocowali drewniane tablice.- Macie wykrzykiwać hasła, które są tu namalowane - instruowała Wyszyńska.- Ale ja nie umiem czytać! - oponował majster.- Tu jest napisane  Shen - wyjaśniała spokojnie.- A tu  cesarzowa.Tu nierządnica , a tu  precz.- Znaczy co mam krzyczeć? %7łe Shen to nierządnica?- Debilu.Masz krzyczeć: niech żyje Shen, a cesarzowa to nierządnica!- Ale ja nie mogę.Moi ludzie robotę swoją mają.Wyszyńska była zbyt energiczną kobietą.Uderzyła majstra pięścią w twarz,odskoczyła o krok i przeładowała swój pistolet maszynowy.- Ja nie mam ani chwili do stracenia na dyskusję z tobą, idioto.Wiesz, co to jest? -Wycelowała z obu rąk, mierząc stolarzowi prosto w twarz. Z trudem przełykając ślinę, skinął głową.Bał się nawet podnieść rękę, żeby dotknąćrozbitego jej pięścią nosa.- Jazda! - wrzasnęła na niego.- Dziewczyny! - Zerknęła na te dwie, które ozdabiałydeski napisami.- Niech czeladnicy biorą transparenty i jazda! Varik! - Odwróciła głowę wdrugą stronę.- %7łyjesz?- %7łyję.- No to wygarniaj ludzi z domów.Niech wychodzą na ulicę i dołączą do demonstracji!No rusz się!Tym razem Varikowi udało się wstać.I nawet ustać, choć na chwiejnych lekko nogach.- Co mam robić? - zapytał.- Oj, człowieku.Tam, na placu, przemawiają Sharri i Shen.A jak ludzie słuchająogłoszeń? Jak słuchają tego, co mówi herold? W milczeniu.A my potrzebujemyspontanicznego entuzjazmu! Pamiętaj, że kurierzy mogą opowiadać tylko o tym, co widzielina własne oczy [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • igraszki.htw.pl