[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Prosiłem, żebyś zarezerwowała stolik.Miałem zamiar kogoś tamściągnąć.- Louise albo Sophie, albo.- Zazdrosna?- Oczywiście! Jestem potwornie zazdrosna!Jake, zachwycony, uraczył ją gorącym pocałunkiem.- 117 -SR - Z twojego powodu, kochanie, odwołałem rezerwację u  Ravena".Niemiałem ochoty spotykać się z żadną z tych dziewczyn.Poszedłem na bankiet dohotelu, pewien, że spędzę tam nudny wieczór.A tu raptem taka niespodzianka!Pogłaskał ją czule po twarzy.- Najpierw byłem wściekły, potem doszedłem jednak do wniosku, żewłaściwie to świetnie, że przyjmujesz pracę dorywczą.A kiedy wynikła tasprawa z Abby, niestety, nie przewidziałem wielu problemów.- Przecież to nie wina Abby, że zachorowała!- Problemem byłaś ty, skarbie.- Ja? A co ja takiego zrobiłam?- Zrobiłaś to, że wpadłem.Już tak ostatecznie.I przeżywałem męki.Okropnie chciało mi się ciebie objąć, przytulić.Jak cudownie było tego wszystkiego słuchać!- Przecież to robiłeś.Kiedy w pobliżu była Abby.- Oczywiście, że był to wybieg.Przede wszystkim bardzo tego chciałem.Och, Taryn.Pocałował ją, bardzo długo i czule.- Bardzo za tobą tęskniłem.- Ja też - szepnęła.- Och, Jake, gdybyśmy dziś nie spotkali się w tejwindzie.- I tak byśmy się kiedyś spotkali.Pocałował ją w czubek nosa i puścił namoment, żeby wyjąć z kieszeni kopertę.Zaadresowaną do Taryn.- Noszę ją ze sobą od wtorku - powiedział.- Chciałem doręczyć ciosobiście, ale za każdym razem, kiedy byłem w połowie drogi do twojegodomu, ogarniał mnie strach i zawracałem.Jestem jednak pewien, że jeszczeprzed weekendem na pewno bym do ciebie zadzwonił.- Jake! Napisałeś do mnie list?! Była zachwycona.- Tak.Chociaż jest to raczej coś w rodzaju oficjalnego pisma.Przypominam ci w nim, że jeśli chcesz rozwiązać ze mną umowę o pracę,- 118 -SR obowiązuje cię miesięczny okres wypowiedzenia.Miałem nadzieję, że kiedywrócisz do mnie na miesiąc, będzie okazja porozmawiać z tobą, przekonać się,czy mam u ciebie jakieś szanse.Na szczęście los nas znów zetknął w windzie imogliśmy sobie wszystko wyjaśnić.Nie, nie wszystko.Powiedz, Taryn, a tykiedy zdałaś sobie sprawę, że nie jestem ci obojętny?- Dochodziłam do tego stopniowo.Najpierw, po miesiącu pracy u ciebie,uświadomiłam sobie, że już nie jestem zakochana w Brianie Mellorze.Więcej -że nigdy nie byłam w nim tak naprawdę zakochana.A miłość do ciebie.Wponiedziałek.Tak.W zeszły poniedziałek, kiedy poprosiłeś mnie, żebymwprowadziła się do ciebie i pomogła ci zaopiekować się Abby.Wtedywiedziałam już na pewno, że cię kocham.- Jesteś tego najzupełniej pewna?- Oczywiście, Jake!- To świetnie! - oznajmił Jake.- Choć jednocześnie mamy problem.Chcęmieć ciebie, Taryn, zawsze przy sobie, i w domu, i w pracy.Widzę tu tylkojedno rozwiązanie.Szef i sekretarka? O, nie.Musisz wyjść za mnie.Jaknajszybciej.- Ja? Za ciebie? Wyjść?- Tak, skarbie.Wtedy to wszystko razem będzie miało sens.Chcę, żebyśzostała moją żoną.Oczywiście, przede wszystkim dlatego, że cię kocham.Co tyna to?- Och, Jake.Nie mogę pozwolić, żebyś był smutny.Uśmiechnął się cudownym, radosnym uśmiechem.- Zakładam, że była to odpowiedz pozytywna, tak?Miał jeszcze wątpliwości?!- Pani Nash, żona Jake'a - szepnęła.- Tak, kochany, oczywiście, że tak!- 119 -SR [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • igraszki.htw.pl