[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Rycerz podjechał do miejsca, gdzie stał chłopiec, zatrzymał konia i, patrząc na łuk,który Grimpow trzymał w ręku, spytał:- Upolowałeś coś, chłopcze?- Nie, nie udało mi się znalezć żadnego królika, chyba wszystkie się potopiły podczasostatnich deszczów - odparł Grimpow.- Jesteś pewien, że umiesz posługiwać się łukiem? - spytał rycerz, z lekka sięuśmiechając.Grimpow nie odpowiedział.Po prostu wyjął strzałę z kołczanu, umieścił ją na cięciwiei wymierzył w fioletowy kwiat firletki, który kołysał się na wietrze o sześćdziesiąt kroków odnich.Napiął łuk i strzała przecięła ze świstem powietrze, obcinając łodygę kwiatu tak pewnie,jakby to zrobiła niewidzialna ręka zaopatrzona w ostry nóż.- Całkiem niezle - zaśmiał się jezdziec.- Tam w dole spłoszyłem sarnę.Jeśli siępospieszysz i poszukasz jej w zaroślach, może uda ci się ją upolować - dodał, wskazującgestem głowy gdzieś w dół doliny.- Jeśli to wam nie wadzi, zaprowadzę was do opactwa i uprzedzę opata o waszymprzybyciu.- Mieszkasz w opactwie Brinkdum?- Od paru miesięcy.Przybyłem tu na początku zeszłej zimy.- Jak cię zwą? - Jestem Grimpow z wsi Obernalt.A wy, panie?- Nazywam się Salietti, Salietti de Estaglia.Nad ich głowami, ponad wierzchołkami świerków, przeleciał orzeł trzymając wszponach dogorywającego królika.- Jesteście Włochem, panie?- Tak.- W opactwie mieszka ślepy, stuletni mnich, który urodził się w Alessandrii, wewłoskim Piemoncie.Ma na imię Uberto - powiedział Grimpow.- Słyszałem o nim i o jego alchemicznych teoriach - stwierdził rycerz, ściągającwodze, a jego koń zatańczył niespokojnie.- Jesteście alchemikiem? - zaciekawił się Grimpow.- Nie, ale mój ojciec nim był i niekiedy opowiadał mi o mnichach, którzy takżeposzukiwali Wielkiej Tajemnicy - sposobu sporządzenia kamienia filozoficznego.Uberto zAlessandrii był powszechnie znany wśród alchemików swoich czasów.Grimpow poczuł, że słowa nieznajomego wywołują mu lekkie łaskotki w żołądku.- Dokąd się udajecie? - wolał pomówić o czymś innym.- Jadę na północ, drogą do Strasburga.Mam zamiar wziąć udział w wiosennychturniejach w Alzacji, na które zaprasza do swojego zamku baron Figueltach de Vokko.- Słuszny cel! - z przejęciem powiedział Grimpow, gdyż jak błyskawica przemknęłamu przez głowę myśl, aby opuścić opactwo, towarzyszyć swemu nowemu znajomemu doStrasburga, tam odszukać Aidora Bilbicuma i wręczyć mu tajemniczą wiadomość.- Takie jest moje postanowienie i mam nadzieję zwyciężyć w uczciwej walcewszystkich rycerzy, którzy skrzyżują ze mną kopie.Heroldowie barona Figueltacha de Vokkoogłosili, że zwycięzca będzie mógł wybrać królową turnieju spośród dam, przyglądających sięgonitwom, a ja mam nadzieję spotkać księżniczkę, o której marzę - powiedział rycerz zuśmiechem.Przez chwilę Grimpow widział w oczach rycerza Saliettiego de Estaglia ten sam błysk,który rozjaśniał oczy nowicjusza Pobego de Lanforg, w chwilach, gdy ten rozmyślał orycerskich wyczynach.- Potrzebujecie więc giermka, aby wam wiernie służył i dbał o waszą broń naturniejach - Grimpow powiedział to szybciej, niż pomyślał.- Chciałbyś pójść ze mną?- Niczego bardziej nie pragnę - odparł chłopiec z entuzjazmem.Salietti stwierdził, że jeśli istotnie jest to jego marzeniem, może uznać się od tej chwili za giermka.Mówiąc to, odpiął skórzane rapcie, wyjął miecz z pochwy i uderzył nim lekkoGrimpowa w ramię, mówiąc z udawanym namaszczeniem:- Tym dotknięciem miecza, które stanowi symbol poddania cię szlachetnym prawomrycerskim, pasuję cię na mojego giermka!Potem wręczył mu swój ciężki miecz, aby nowo pozyskany giermek bez zwłoki zacząłwypełniać obowiązki, polegające na noszeniu broni za swym panem.Ujmując miecz w dłoń,Grimpow poczuł, że otwiera się przed nim nowy rozdział życia i że gdzieś w świecie czekająna niego niezwykłe przygody i pasjonujące tajemnice. Część drugaZamki Kamiennego Kręgu Drzewo wisielcówNadszedł dzień rozstania z opactwem.Mnisi żegnali Grimpowa w milczeniu, lecz czule, abrat Brasgdo nieomal zatopił go w obficie wylewanych łzach.Także Grimpow czuł sięwzruszony na myśl o opuszczeniu kamiennych murów, które w ostatnich miesiącach stały sięjego schronieniem, ale miał świadomość, że ciąży na nim obowiązek doprowadzenia dokońca misji, której nie udało się pomyślnie spełnić zmarłemu z gór.Towarzyszenie rycerzowiSaliettiemu de Estaglia stało się niepowtarzalną okazją dotarcia do Strasburga, którejGrimpow nie mógł zlekceważyć.Brat Rinaldo nie tylko nie sprzeciwił się pomysłowi, leczwydawał się uradowany, że krótka, lecz podniosła ceremonia pasowania Grimpowa nagiermka już się odbyła [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • igraszki.htw.pl