[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Sigmar rozkazał wysłać do każdej z unberogeńskich wiosek wozy pełne włóczni i mieczy, a takżewojowników, których zadaniem miało być trenowaniechłopów.Uszczuplono też zapasy z królewskichspichrzy, aby wyżywić kobiety i dzieci, podczas gdymężczyzni starali się opanować trudną sztukę byciajednocześnie rolnikami i wojownikami.Eoforth wpadł na pomysł systemu rotacyjnego, dziękiktóremu sąsiedzi trenującego chłopa zajmowali siękażdy jedną częścią jego pola, podczas gdy on nabywałumiejętności służących wzmocnieniu obronnościwioski.W ten sposób rolnicy ćwiczyli się w sztucewalki, nie martwiąc się o to, że ich ziemia leżyodłogiem lub plony marnieją przez to, że nikt ich niezbiera.Zadbawszy o bezpieczeństwo Unberogenów, Sigmarzwrócił się myślami ku krainom leżącym pozagranicami ojcowskiej dziedziny.W miarę upływuletnich miesięcy coraz częściej słyszało się o orkachzapuszczających się głęboko w góry.Od króla Kurgana%7łelaznobrodego dobiegały wieści o wielkich bitwachtoczonych u podnóży krasnoludzkich twierdz.Sigmarpragnął wysłać na pomoc obleganym krasnoludomczęść swych oddziałów, ale w obecnej sytuacji nie mógłsobie pozwolić na oddelegowanie choćby jednegożołnierza.Przechadzał się po królewskim długim domunerwowym krokiem, straszliwie zmęczony, ale próbującpozostać przytomnym w oczekiwaniu na wieści opostępach w wojnie toczonej przez ojca na północy.Wziął duży łyk wina, czując jak mocny alkohol pomaga trochę osłabić pulsujący ból głowy.- To ci nie pomoże - odezwała się Ravenna,obserwując go od strony drzwi do długiego domu.-Potrzebujesz odpoczynku, a nie wina.- Potrzebuję snu - odpowiedział Sigmar.- A winopomaga mi zasnąć.- To nieprawda - powiedziała Ravenna, podchodzącbliżej i wyjmując mu kufel z rąk.- Sen wywołany przezwino nie daje prawdziwego odpoczynku.Może izaśniesz, ale nad ranem obudzisz się jeszcze bardziejzmęczony.- Być może - zgodził się Sigmar, nachylając się, abyzłożyć pocałunek na jej czole.- Ale jeżeli się nie napiję,przede mną bezsenna noc wypełniona męczącymimyślami wirującymi w głowie.- Chodz zatem do mojego łoża - zaproponowałaRavenna.- Pomogę ci zasnąć, a rano wstaniesz jaknowo narodzony.- Naprawdę? - zapytał Sigmar, biorąc ją za rękę iprowadząc w stronę drzwi.- A jak masz zamiardokonać tego cudu?- Zobaczysz - odpowiedziała uśmiechając sięRavenna.Sigmar wyciągnął swe lekko lśniące od potu ciało nałożu Ravenny, podczas gdy ona objęła go ramieniem iprzerzuciła jedną nogę przez jego udo.Kruczoczarnewłosy dziewczyny rozsypały się na futrzanychokryciach, a Sigmar czuł zapach różanego olejku, którywmasowała w skórę. Ogień już dogasał w palenisku, ale w pokoju nadalbyło ciepło, a powietrze przyjemnie wypełniał słodkizapach miłosnych igraszek.Sigmar uśmiechnął się czując, jak ogarnia gorozkoszna senność.Ayk wina i towarzystwo Ravennysprawiły, że nękające go problemy zbladły i zdawały siębardzo odległe.Ravenna przesunęła dłonią po jego piersi, a ongłaskał jej czarne jak smoła włosy i dzięki temujednostajnemu ruchowi uspokajał się, pozwalającwspomnieniom kilku ostatnich dni przepłynąć przezumysł bez wywoływania uczucia niepokoju czy irytacji.Z niecierpliwością nasłuchiwał wieści o ojcu ipozostałych Unberogenach walczących na północy, alepowtarzał sobie, jak zwykł mawiać Eoforth, żecierpliwość jest cnotą królów.- O czym myślisz? - zapytała Ravenna rozmarzonymgłosem.- O walkach na północy - odpowiedział, po czymwzdrygnął się, gdy dziewczyna wyrwała mu włos zprzedramienia.- Za co to było? - zapytał.- Kiedy kobieta pyta, o czym myślisz, nie chceusłyszeć, o czym tak naprawdę myślisz.- Nie? A więc co chce usłyszeć?- Chce, żebyś powiedział, że myślisz tylko o niej, otym, jaka jest piękna i jak bardzo ją kochasz.- Ach, więc czemu od razu tego nie powiesz?- To nie to samo, kiedy musisz się prosić - wytknęłamu Ravenna. - Ale przecież ty jesteś piękna - powiedziałskonfundowany Sigmar.- Nie ma dziewczynyładniejszej od ciebie między Górami Krańca Zwiata azachodnim oceanem.I kocham cię, przecież wiesz.- A więc powiedz mi to.- Kocham cię - powiedział Sigmar.- Z całego serca.- To dobrze - uśmiechnęła się Ravenna.- Od razulepiej się czuję, a kiedy ja czuję się dobrze.ty czujeszsię dobrze.- W takim razie, czy to nie jest samolubne z mojejstrony mówić ci to, co myślę, że chcesz usłyszeć? -zapytał Sigmar.- Czy w ten sposób nie poprawiamsobie tylko samopoczucia?- Czy to ważne? - zapytała sennie Ravenna, mrużącklejące się od zmęczenia oczy.- Nie - odpowiedział Sigmar uśmiechając się.-Myślę, że nie.Wszystko, czego chcę, to żebyś byłaszczęśliwa.- Zatem opowiedz mi o przyszłości.- O przyszłości? Nie jestem jasnowidzem, ukochana.- Nie, mam na myśli twoje marzenia o przyszłości -wyszeptała Ravenna.- Ale nie chodzi mi o wielkieplany dotyczące imperium, chce posłuchać o nas.Sigmar mocniej przytulił dziewczynę i zamknął oczy.- Dobrze - powiedział.- Pewnego dnia zostanękrólem Unberogenów, a ty będziesz moją królową,najbardziej uwielbianą kobietą w całym kraju.- Czy w tej świetlanej przeszłości jest miejsce dlajakichś dzieci? - wymruczała Ravenna.- Oczywiście - odpowiedział.- Król zawsze potrzebuje następcy.Będziemy mieć silnych iodważnych synów, a także piękne i dobre córki.- Ile będziemy mieć dzieci?- Tyle, ile będziesz chciała - obiecał.- PotomkowieSigmara będą wymieniani pośród najodważniejszych,najdumniejszych i najbardziej urodziwychUnberogenów.- A my? - zapytała jeszcze cicho Ravenna, zanimzapadła w sen.- Co się stanie z nami?- Będziemy bardzo szczęśliwi i dożyjemy sędziwychlat w miłości i pokoju - odpowiedział Sigmar.Po twarzy Gerreona ciekły łzy, gdy przedzierał sięprzez spowity ciemnością las Brackenwalsch, walcząc znarastającą w nim chęcią natychmiastowej ucieczki.Jego piękne buty z kozlęcej skóry były już zupełniezniszczone, czarna błotnista woda wlała się do środka izamoczyła mu stopy.Brudna woda pryskała dokoła iplamiła jego wełniane spodnie, gdy przedzierał się przezponurą gęstwinę.Ziemię spowijała unosząca się nieco powyżej gruntumgła, a mokradła skąpane były w widmowym świetleszmaragdowego Morrslieba.W mglistej ciemności cochwila migotały błyszczące płomyki, ale Gerreon nawetw tym stanie ducha wiedział, że nie można ufaćprzypominającym świece ognikom.Mokradła w lesie Brackenwalsch pełne byłe ciał tych,których zwabiły błędne ognie i którzy udali się za nimiprosto w objęcia śmierci czającej się na trzęsawiskachrozciągających się wokół Reikdorfu. Gerreon przypomniał sobie Sigmara zabawiającegosię z Ravenną w jego własnym domu.Natychmiastogarnęła go fala wściekłości i mocniej zacisnął dłoń narękojeści miecza.Ta dwójka stanęła w drzwiach, gdyGerreon ostrzył miecz.Mógł się tylko uśmiechać, alejedyne, o czym wtedy marzył, to zatopić ostrze w sercuunberogeńskiego księcia.Sigmar nawet położył dłoń na ramieniu Gerreona, aten o mało się nie wzdrygnął i musiał pochylić głowę,bo bał się, że zdradzi go płonąca w oczach nienawiść.Domyślił się lubieżnych planów Sigmara i Ravenny,widząc je jasno w ich każdym słowie i geście [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • igraszki.htw.pl