[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Precz gupie, bezsilne zjawy  wytwory mózgu, trawionego gorczk!  mySla Lenin.Jake ndznie brzmi gosy wasze, jake bezsilne i jaowe s groxby i Smieszne  przekle-stwa, strachy na mae dzieci nierozumne!O wszystkiem teraz zapomnia Lenin; porway go cakowicie wypadki.y w nich i dlanich.Zwoywa komisarzy  kolegów, doradza, poucza, wahajcych si przekonywa, donowych czynów popycha, pisa dla nich mowy, projektowa wiece, kongresy, kierowawszystkiem.Widzia i rozumia, e praca kipiaa.By przekonany, e powodzenie  biaych armij po-winno si skoczy prdko, bo ju zdarzay si w nich wypadki zdrady, zamieszek i rozka-du.jak tu i ówdzie kontr-rewolucyjni generaowie przebkiwali nieopatrznie o powrocie dodawnego ustroju monarchicznego, przeraajc i podnoszc przeciwko sobie woScian, robot-ników, onierzy i zwikszajc tarcia pomidzy rónemi rzdami dzielnicowemi, istniejce-mi w Rosji.Rmia si cicho Lenin, oczy mruy i rce zaciera.Wkrótce chodzi zacz, jeszcze niepewnie, chwiejnie, potykajc si co chwila i przysta-jc, aby odetchn, nabra si, ledwie tlejcych w jego barczystem ciele.Przybyway delegacje nieraz z dalekich miejscowoSci, aby ujrze na wasne oczy dyktatora,przekona si, e yje, e jest gotów do walki, do obrony wspaniaych zdobyczy rewolucji.Odwiedzay go grupy robotników, ukradkiem przed  Biaymi przedzierajcych si z po-udnia, z kopalni wgla i elaza, z fabryk metalurgicznych na Uralu, z warsztatów i tkackich,pooonych w obwodzie moskiewskim; przychodzili powani, zaniepokojeni i skupieni cho-pi z bliskich i dalekich wsi.Ze wszystkimi rozmawia Lenin, przyjaxnie, jak równy z równymi, rozumiejc kad mySli najmniejszy odruch duszy, wypytujc uwanie, zadajc niespodziewane pytania, wyjaSnia-jc to, czego nie dopowiadali, lub nie chcieli wyzna delegaci.Robotnicy utyskiwali na wyczerpujce prace przymusowe, ze odywianie, brak potrzeb-nych instrumentów i surowe kary. Nawet dawniej tego nie byo!  oburzonym gosem skary si przed Leninem stary ro-botnik. PracowaliSmy dziesi godzin, jedliSmy dosyta, mogliSmy kupowa, co si zechcia-268 o, za ze obejScie awantury robiliSmy, strajki, bunty.A teraz? mamy tylko stchy chleb z ple-wami, such ryb Smierdzc; towarów adnych; ony nasze i my sami chodzimy, jak ebra-cy, dzieci te nic nie maj; napó nagie, bose nie mog z domu wyjS, ani do szkoy, ani nazabaw.Pracujemy po 12 godzin, nie liczc dodatkowej roboty, dobroczynnej, na rzecz pa-stwa w dni Switeczne?!Jeeli policzy, to po 14 godzin wypadnie!.Jeeli nie wyjS w swoim czasie bez chlebazostawiaj nas komisarze, do sdu cign, a jak si powtórzy, to i pod mur stawiaj.Lenin sucha i oczy mruy, mySlc: Mona tak rzdzi, póki szaleje wojna.A co bdzie, gdy si skoczy? Jak damy sobie rad?Robotnikom odpowiada z dobrotliwym uSmiechem: Trudno, towarzysze! Wasze pastwo, wasz rzd.Musicie zwyciy kontrrewolucj,wtedy inaczej bdzie.Wkrótce poczymy si z zachodnimi towarzyszami.Wszystkiegobdziecie mie w bród, gdy zajrzymy do kieszenie europejskich burujów! Bogactw nazbie-rali oni dla was niewyczerpane zasoby! CierpliwoSci! Tymczasem  wszystko dla zwycistwaproletarjatu! Nie uskarajcie si, nie zniechcajcie, pracujcie ze wszystkich si, bo koniec jublisko! Wierzcie mnie!Odchodzili z przebyskami nadziei w sercach, zachwyceni prostot, szczeroSci i zrozu-mieniem ich krzywdy przez  swego Iljicza.Lenin po ich odejSciu notowa sobie nazwiska delegatów, a sekretarz wyprawia do preze-sów Rad i  czeki listy poufne, aby zwrócono na niezadowolonych robotników baczn uwa-g i stanowczo przecito rosnce protesty.Chopi guchemi gosami zanosili skargi  ziemi. Nie moemy Scierpie rozpanoszonej  biedoty , tych nicponiów, marnujcych ziemi,krzywdzcych prawdziwych ziemiorobów! nie poznajemy wsi; nieprawoS wszelka, ohydamiejska trap nas! To  nieporzdek! Tak nie wolno z chopami postpowa! My pocimy si,karki gniemy, rce, nogi zbijamy sobie przy pracy, a tu przyjedaj obuzy w skórzanychkurtkach i wszystko zabieraj! Pocó pracujemy wtedy? To nie podug prawa! Nie! Da damy, ino tyle, ile moemy, po sprawiedliwoSci.Patrz sam, Wodzimierzu Iljiczu, co si dzie-je! WieSniacy w Tambowskiej guberni zaczli pracowa tylko tyle, ile dla rodziny wystarczy!Gdzie tam! Przyjechali komisarze, nabrali zakadników i zagrozili, e rozstrzelaj ich, jeelichopi nie bd uprawiali caej roli, jeeli chopi nie bd uprawiali caej roli.mySlaa  zie-mia , e to pogróka dla strachu, a oni piciu dziesiciu chopów postawili pod mur, no,i skoczyli z nimi! Tak z nami nie igrajcie, bo to si musi skoczy xle! My dawno wziliby-Smy si za karabiny i siekiery, ino wojna nam zbrzyda, a tej posoki mamy pod same gardo!Cierpimy jeszcze, ale na wszystko przychodzi koniec, Iljiczu! Na wszystko! Powiedz swoimkomisarzom, aby po sprawiedliwoSci rzdzili, obuzów hoot zabrali od nas, bo my ichwyrniemy, jak chwasty na polu.Lenin zamieni si w such, kiwa gow, wyraa wspóczucie, obiecywa upomnie ko-misarzy, aby nie krzywdzili  ziemi.W duchu mySla: Acha! Wylaz buruj.Potny, o miljonie gów.uparty, cierpliwy nieskoczenie, alei groxny, jak potwór apokaliptyczny.Nie odwaa si przed nim na pogróki i nie donosi wadzom o Smiaych sowach i bun-towniczych mySlach woScian [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • igraszki.htw.pl