[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Co jest Stwórcą.Powinienem dodać, że zródłem moich wierszy nie jest - tak sądzę - Impuls Liryczny, lecz coś niespokoj-nego, miriadomózgiego, cząstkowego, obserwującego, analitycznego i - moja droga - dociekliwego, co bardziejprzypomina umysł owego mistrza prozy, Balzaca, którego, jako Francuzka, znasz i pojmujesz, będąc szczęśliwiemniej ograniczona nakazami cnoty, pętającymi wykwintne Angielki.To, co sprawia, że jestem poetą a nie po-wieściopisarzem, dotyczy śpiewu samego Języka.Albowiem różnica między poetą a prozaikiem jest taka oto:ten pierwszy pisze, by język był żywy, ten drugi - by świat stał się lepszy.A Ty piszesz, by objawić nam, biednym ludziom, jakiś świat dziwny i nieodgadniony, nieprawdaż? Mia-sto Is, odwrócony Paryż, Par-is, wieże pod wodą nie w powietrzu, zatopione róże, latające ryby i inne paradok-sy żywiołów.Widzisz sama - zaczynam Cię rozumieć i po omacku szukam drogi do Twych myśli, jak dłoń szu-ka rękawiczki (kradnę Twą metaforę i okrutnie ją dręczę).Lecz jeśli sobie życzysz - schowaj swe rękawiczki,niech pozostaną czyste - proszę bardzo - tylko pisz do mnie, pisz! Kocham oglądać drgnięcia, skoki i nagłe zry-wy Twego atramentu.Roland podniósł głowę, by spojrzeć na swą partnerkę/oponentkę.Posuwała się naprzód pewnie, w god-nym zazdrości tempie; na jej czole rysowały się cienkie, promieniste zmarszczki.Witraż sprawił, że znów stała się obca, podzielona na zimne, jaskrawe ognie.Jeden policzek zanurzałsię w jeziorze winnego fioletu, na czoło wykwitły zieleń i złoto, bladą szyję, podbródek i usta splamiły czer-wień róż i pąs jagód.Na powiekach zaległy purpurowe cienie, zielony jedwab szala mienił się szkarłatem bruzdi wypukłości.Wokół jej ruchliwej głowy tańczyła aureola kurzu, czarne drobinki na jasnożółtym tle, materialnepyłki, dziurki w arkuszu litego złota.Przemówił; zwróciła się ku niemu jak przez tęczę i różnobarwne światłaprzemknęły po jej bladej skórze.- Przepraszam, że przerywam.Ciekaw jestem - czy wiesz coś o mieście Is? IS? I-S?Otrząsnęła się ze skupienia jak pies otrząsa się z wody.- To legenda bretońska.Miasto zatopione za swoje występki.Władała nim Królowa Dahud, czarodziej-ka, córka króla Grandlonda.Niektóre wersje mówią, że tamtejsze kobiety były przezroczyste.Christabel na-pisała o nim wiersz.- Mogę spojrzeć?- Tylko rzuć okiem, korzystam z tej książki.Pchnęła ją poprzez stół.RL  Poetki Tallahassee.Christabel LaMotte: wybór poematów lirycznych i narracyjnych, red.LeonoraStern.The Sapphic Press, Boston".Na ciemnoczerwonej okładce widniał rysunek białą kreską, przedstawiającydwie średniowieczne damy, nachylone w uścisku ponad fontanną w kwadratowym obmurowaniu.Obie miałyspiczaste czepki z woalem, masywne, szerokie paski i długie warkocze.Szybko przejrzał  Zatopione miasto" ze wstępną notą Leonory Stera.W poniższym poemacie, podobnie jak w  Stojących kamieniach", LaMotte czerpie z poznanych w dzie-ciństwie mitów rodzinnej Bretanii.Temat wiersza jest dla kobiety szczególnie interesujący, odzwierciedla bo-wiem, by tak rzec, konflikt kulturowy pomiędzy dwiema formami cywilizacyjnymi: indoeuropejskim, patriar-chalnym systemem Grandlonda i bardziej pierwotnym, instynktownym i przyziemnym pogaństwem jego córkiDahud, która pozostaje pod wodą, podczas gdy on odzyskuje wolność, skacząc na suchy ląd w Quimper.Ko-biecy świat podwodnego miasta jest odwrotnością zdominowanego przez mężczyzn Paryża -  Paris" to  Par-is", jak chcą Bretończycy.Powiadają, że Is wynurzy się na powierzchnię, gdy  Paris" zostanie zatopiony zaswoje grzechy.Ciekawy jest stosunek LaMotte do rzekomych grzechów Dahud.W swoich  Bretońskich mitach i le-gendach" ojciec Christabel, Isidore LaMotte, nie waha się wspomnieć o  perwersjach" Dahud, choć ich nieopisuje.Sama LaMotte też nie podaje szczegółów.Roland przerzucił stronice.Nikogo nie ma na całej ziemi,Kto jak mieszkanki Is się rumieni.Ich krew czerwona pod skórą płynie,Tutaj się jarzy, tam znowu ginie,I widzą ludzie jak przez szkło cienkieKażdy meander, każdą pętelkę,Gdzie żył i tętnic splot się przewiercaOd ust do oczu, od płuc do serca;Pod srebrną błoną przejrzystej skórySieć się pajęcza snuje purpury.W zamierzchłych czasach, za wielkie złościDotknął je dopust przezroczystościBy przeniknęło je każde oko,Ale wciąż czoła noszą wysoko,Dumne, z opaską złotą.Gdzie zanurzone w głęboką ciszęOtchłani morskiej Is się kołysze,W ciemnej zieleni kościelna wieżaKu migotliwej powierzchni zmierza.Z tej zaś w głąb schodzi ostrze błyszcząceLustrzany stożek, odbicie drwiące,RL A między nimi makrela płynieJakby jaskółka w górskiej dolinieNa letnim wietrze; rybę też mamiCień jej, odbity między drzewami,Co wisząc, z sobą zeszły się blisko,Gdyż podwojone jest tutaj wszystko.Sam żywioł czysty jest podwojony,A świat ma wymiar ograniczony,Jak gdyby dachy, ryby i skałyW szklanym pudełku się znajdowały,A zatopione, przeklęte stworyByły w milczącej zmowie.Zwiat zatopiony leży pod skórąWody ruchomej - jak tamta, którąDamy te kryją żalu porywyPod szklistą zmarszczką; uczuć prawdziwychPrzypływ i odpływ prądem czerwonymWciska się między zębów korony,Między kamieni żółciowych zwałyI linie kości drobnych i białych.I tak, zziębnięci i podnieceni, pracowali, ścigając się z czasem, aż lady Bailey przyszła poprosić ich nakolację.Kiedy Maud wracała do domu tego pierwszego wieczora, pogoda już zaczynała się psuć.Niebo po-mroczniało od chmur; pomiędzy drzewami dostrzegła księżyc w pełni, który wskutek jakiegoś złudzenia wy-dawał się zarazem odległy i skoncentrowany - mały, okrągły, matowy przedmiot w gęstniejącym powietrzu.Jechała przez park, w większości posadzony przez wcześniejszego sir George'a, tego, który poślubił Sophie,siostrę Christabel, i darzył namiętnością drzewa - drzewa z najdalszych zakątków ziemi, perskie śliwy, tureckiedęby, sosny himalajskie, orzechy kaukaskie i drzewa judaszowe.Posiadał właściwe swemu pokoleniu nieskrę-powane poczucie czasu - odziedziczywszy stuletnie dęby i buki, sadził połacie lasu, zagajniki i gaje, którychnigdy nie miał zobaczyć.Ogromne, chropawe, milczące pnie opływały zielony samochodzik i przeciągały sięmonstrualnie w zmiennym, białym promieniu reflektorów [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • igraszki.htw.pl