[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.OÅ›wiadczam stanowczo, że to prawie skandal.Powiadammu, że powinien siÄ™ rumienić, ale ty z Johnem musicie nam pomóc, żebyÅ›my siÄ™ niepotrzebowali wstydzić.Pospiesz siÄ™, kochana moja, i przychodz do nas.John odszedÅ‚ przedchwilÄ…, ale zaraz tu wróci.Katarzyna nie miaÅ‚a ani czasu, ani ochoty na odpowiedz.Tamci odeszli.John Thorpewciąż tkwiÅ‚ nie opodal, toteż uważaÅ‚© siÄ™ już za straconÄ….Nie chcÄ…c jednak, by sÄ…dziÅ‚, iż naniego patrzy albo czeka, wbiÅ‚a nieruchomo wzrok w swój wachlarz i akurat myÅ›laÅ‚a, że towszystko kara za jej szaleÅ„czÄ… nadziejÄ™, iż mogÄ… siÄ™ spotkać w tym tÅ‚umie z Tilneyami - kiedyusÅ‚yszaÅ‚a, że zwraca siÄ™ do niej i prosi jÄ… do taÅ„ca nie kto inny, jak wÅ‚aÅ›nie pan Tilney.Aatwosobie wyobrazić, z jak rozjarzonym wejrzeniem przyjęła skwapliwie jego proÅ›bÄ™ i z jakimrozkosznym trzepotaniem serca ruszyÅ‚a z nim do kontredansowej grupy.Wymknąć siÄ™, i to, jak sÄ…dziÅ‚a, wymknąć siÄ™ w ostatniej chwili Johnowi Thorpe i zostać poproszonÄ… do taÅ„caprzez pana Tilneya, natychmiast po wejÅ›ciu na salÄ™, jakby jej specjalnie szukaÅ‚ - chyba jużwiÄ™ksze szczęście nie mogÅ‚o jej spotkać w życiu.Zaledwie jednak zdobyli miejsce w tanecznym dwuszeregu, zwróciÅ‚ siÄ™ do niej JohnThorpe, stojÄ…cy tuż za niÄ….- Hej, tam! - zawoÅ‚aÅ‚.- Panno Morland, co to ma znaczyć? MyÅ›laÅ‚em, że bÄ™dziemy zesobÄ… taÅ„cować?- DziwiÄ™ siÄ™, że pan tak myÅ›laÅ‚, skoro mnie pan w ogóle nie poprosiÅ‚.- Dobre sobie! PoprosiÅ‚em paniÄ… zaraz, jak tylko wszedÅ‚em na salÄ™ i miaÅ‚em zamiarprosić jeszcze raz, ale kiedym siÄ™ obróciÅ‚, ciebie już nie byÅ‚o.To brzydka, nÄ™dzna sztuczka!Przecież przyszedÅ‚em tu tylko po to, żeby z tobÄ… taÅ„cować i Å›wiÄ™cie wierzÄ™, że już odponiedziaÅ‚ku byÅ‚aÅ› przeze mnie zaangażowana.Tak, pamiÄ™tam, żem ciÄ™ prosiÅ‚, kiedy czekaÅ‚aÅ›na dole na pÅ‚aszcz.No, proszÄ™, opowiadam tu moim znajomym, że idÄ™ taÅ„czyć z najÅ‚adniejszÄ…dziewczynÄ… na sali.Fantastycznie mnie wyÅ›miejÄ…, jak ciÄ™ zobaczÄ… w taÅ„cu z kim innym.- Och, nic podobnego! Po takim opisie nigdy nie odgadnÄ…, że to ja!- Dobre sobie, jak nie odgadnÄ…, to ich stÄ…d powyrzucam na zbity Å‚eb za gÅ‚upotÄ™.Cóż toza jegomoÅ›cia znalazÅ‚a pani sobie? - Katarzyna zaspokoiÅ‚a jego ciekawość.- Tilney -powtórzyÅ‚.- Hm.Nie znam.Niezle siÄ™ prezentuje, caÅ‚kiem do rzeczy.Może chce kupićkonia? Jest tu mój przyjaciel, Sam Fletcher, ma konia, który każdemu bÄ™dzie odpowiadaÅ‚.Fantastycznie pojÄ™tne bydlÄ™ w zaprzÄ™gu, za jedne czterdzieÅ›ci gwinei.Diabelnie mnie kusiÅ‚o,żeby go kupić, bo mam, miÄ™dzy innymi, zasadÄ™ zawsze kupować dobrego konia, jeÅ›li siÄ™nadarzy, ale to nie taki, jakiego mi trzeba - nie nadaje siÄ™ do polowania.DaÅ‚bym każdepieniÄ…dze za dobrego huntera.Mam teraz: trzy najlepsze, jakie chodziÅ‚y pod siodÅ‚em.NiesprzedaÅ‚bym ich za osiemset gwinei.Chcemy z Fletcherem nająć na przyszÅ‚y sezon dom whrabstwie Leicester Taka to diabelna niewygoda mieszkać w gospodzie.ByÅ‚o to ostatnie zdanie, którym mógÅ‚ inkomodować KatarzynÄ™, bowiem uniósÅ‚ go znieodpartÄ… siÅ‚Ä… dÅ‚ugi sznur przechodzÄ…cych dam.Partner Katarzyny zbliżyÅ‚ siÄ™ teraz do niej.- Gdyby ten.dżentelmen pozostaÅ‚ z paniÄ… pół minuty dÅ‚użej - powiedziaÅ‚ -wyprowadziÅ‚by mnie z cierpliwoÅ›ci.Nie ma prawa odbierania mi uwagi mojej partnerki.ZawarliÅ›my kontrakt wzajemnej uprzejmoÅ›ci na okres tego wieczora i przez ten czaswszystko, co mamy miÅ‚ego do ofiarowania, należy do partnera.Nikt nie może przyciÄ…gaćuwagi jednego z nas nie naruszajÄ…c tym samym praw drugiego.Uważam kontredans zasymbol małżeÅ„stwa.Głównymi obowiÄ…zkami w jednym i w drugim sÄ… wierność i grzeczność, ci zaÅ› mężczyzni, co sami nie zdecydowali siÄ™ ani na taniec, ani na małżeÅ„stwo, nie majążadnych praw ani do partnerek, ani do małżonek swoich bliznich.- Ale to dwie tak różne rzeczy!- WiÄ™c pani sÄ…dzi, że nie można ich porównywać?- Z pewnoÅ›ciÄ… nie.Ludzie, którzy wziÄ™li Å›lub, nigdy siÄ™ nie mogÄ… rozstać, muszÄ… iść irazem mieszkać.Ci, co taÅ„czÄ…, muszÄ… tylko stać naprzeciwko siebie w dÅ‚ugiej sali przez półgodziny.- A wiÄ™c taka jest pani definicja małżeÅ„stwa i taÅ„ca.W tym Å›wietle, doprawdy,podobieÅ„stwo nie jest uderzajÄ…ce, sÄ…dzÄ™ jednak, że potrafiÄ™ je przedstawić zgodnie z tym, comówiÅ‚em.Przyzna pani, że w obydwu przypadkach mężczyzna ma przywilej dokonywaniawyboru, kobieta tylko możność odmowy, że w obu przypadkach jest to zwiÄ…zek miÄ™dzymężczyznÄ… a kobietÄ…, uformowany dla korzyÅ›ci obydwojga, oraz że z chwilÄ… uformowaniatego zwiÄ…zku obydwoje należą wyÅ‚Ä…cznie do siebie aż do momentu jego rozwiÄ…zania; żekażde z nich obowiÄ…zane jest nie dawać drugiemu powodów do żalu, iż on czy ona niezwiÄ…zaÅ‚ siÄ™ byÅ‚ z kim innym, że w dobrze zrozumianym wspólnym interesie należypowstrzymywać wyobrazniÄ™ od bÅ‚Ä…dzenia w kierunku doskonaÅ‚oÅ›ci blizniego swego jak teżnie zastanawiać siÄ™, o ileż lepiej wyszÅ‚oby siÄ™ na zwiÄ…zku z kimÅ› innym.Czy pani siÄ™ zgadza?- Tak, oczywiÅ›cie, jak pan to mówi, wszystko brzmi bardzo Å‚adnie, ale przecież to sÄ…caÅ‚kiem różne rzeczy.ZupeÅ‚nie nie mogÄ™ ich zobaczyć w tym samym Å›wietle ani uważać, żezwiÄ…zane sÄ… z nimi te same obowiÄ…zki.- Pod jednym wzglÄ™dem istnieje miÄ™dzy nimi różnica.W małżeÅ„stwie oczekuje siÄ™ odmężczyzny, że bÄ™dzie utrzymywaÅ‚ kobietÄ™, kobieta zaÅ› winna umilać dom mężczyznie, on majÄ… żywić, ona ma siÄ™ do niego uÅ›miechać [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • igraszki.htw.pl