[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Trzeba było najpierw zatelefonować.No bo spójrz na mnie.- Wyglądasz ślicznie.- Akurat.- Naprawdę.A teraz mogę wejść? Jedzenie zaczyna stygnąć.- Co tam masz?- Kolację.Przyszło mi do głowy, że możesz być spragniona odrobiny jedzenia i przyjazni.Z tego, cousłyszałem w radio, ostatnie godziny nie były dla ciebie miłą rozrywką, Sonny.190 - Nie, żadną rozrywką - powiedziałam miękko.Byłam tak poruszona troską Culliego, że zarzuciłammu ręce na szyję i nie zważając na różową papkę, pocałowałam go.Wyglądało na to, że mu to nieprzeszkadzało.- Jesteś naprawdę kimś wyjątkowym.Nigdy tego nie zapomnę, Cullie.Naprawdę.- Proszę cię bardzo.A teraz zaprowadz mnie do kuchni, kobieto.Umieram z głodu.Cullie przeszedł za mną do kuchni i postawił na kuchence ogromny garnek.- Chwilę potrwa, zanimsię podgrzeje - powiedział, zdejmując kurtkę.Miał na sobie ciemnozielony sweter, biały golf i, jak zwykle, niebieskie dżinsy i buty trapery.Policzki i nos zaróżowiły mu się od stania na powietrzu w chłodną lutową noc.Mogłabym pokochać tego człowieka, pomyślałam znienacka i poczułam, jak czerwienieją mipoliczki.W ostatnich tygodniach zalało mnie morze nowych uczuć, jakich nigdy nie odbierałam z takąintensywnością, strachu i gniewu, poczucie straty.Ale miłość? To chyba nieco przedwczesne.Przecież pierwszym moim wrażeniem była niechęć do Culliego.Jak taka niechęć mogłaby sięprzekształcić w miłość? Na tę myśl poczułam się ogromnie nieswojo i nie wiedziałam, co robić, byłamjednak zdecydowana nie uciekać.- Przyjemnie pachnie.Co to jest? - spytałam, otaczając ramionami szczupłe biodra Culliego, którymieszał w garnku na kuchence.- Dzisiejszy połów: połów-ki kurczaka po myśliwsku.Zrozumiałaś?- Bardzo śmieszne.- O co chodzi? Uważasz, że tylko ty możesz żartować? - Cullie pocałował mnie w czubek nosa.191 - Kiedy zdążyłeś przygotować kurczaka? Nie było cię przez całe popołudnie.- Nie gotowałem.Kupiłem.- Gdzie?- W Mięczakach u Arniego.Pamiętasz, na przystani.Zatkało mnie.Wszyscy mówili, że tamtejsze jedzenie to trucizna.Jednak kurczak pachniał niezle ito było takie miłe ze strony Culliego, że zadał sobie trud kupienia go, zapakowania do jednego zeswoich garnków i przywiezienia do mnie.Przynajmniej mogłam spróbować.- Za Klonowy Dworek i jego uroczą właścicielkę - wzniósł toast Cullie, gdy usiedliśmy przy stole,tym samym, przy którym jadaliśmy z Sandym chińskie dania i zakończyliśmy nasze małżeństwo.Rozumiejąc moją potrzebę odprężenia się, Cullie nie wypytywał mnie o zabójstwo Melanie ani niestarał się prowadzić jałowej rozmowy.Jedliśmy w ciszy, od czasu do czasu mrucząc ten kurczak jestrewelacyjny i wyrażając zadowolenie z tego, że jesteśmy razem.Kiedy skończyłam kolację, odezwałsię do mnie.- Chcesz mi opowiedzieć, co się zdarzyło?^ - zapytał łagodnym głosem, chwycił moją dłoń iuścisnął ją.Opowiedziałam mu o śmierci Melanie tyle, ile mogłam wyjawić i podzieliłam się obawami na tematdochodzenia, prowadzonego przez policję.- Zdaje mi się, że jestem podejrzana - wyznałam.-Detektyw Corsini bardzo się interesował moim brakiem alibi na wtorkową noc, tym, że od kiedy mnieprzywiozłeś z przystani o jedenastej wieczorem byłam w domu192 sama przez resztę nocy i nie mogę tego udowodnić.Ale gdy tylko poczuję się silniejsza, zamierzamwalczyć.- Jak?- Jeszcze nie wiem.Wiem tylko, że będę.- Uśmiechnęłam się na myśl o rękopisie książki,wciśniętym pod siedzenia porsche'a.Z podniecenia zupełnie zapomniałam przynieść pudelka zgarażu.Ach, dobrze.Jutro rano też tam będą, pomyślałam.O dziesiątej zaczęły mi opadać powieki.Usiłowałam powstrzymać ziewanie, ale Cullie przyłapałmnie.- Marsz do łóżka - polecił.- Ja pozmywam i na paluszkach wymknę się z domu, nic nie będzieszsłyszała.- Och, proszę, nie - powiedziałam, dotykając jego ramienia.- Mam nie zmywać, czy nie wychodzić?- Nie zmywaj i nie odchodz.Pozmywam rano.Muszę mieć coś do sprzątania, skoro straciłam pracępokojówki.Jeśli zaś o ciebie chodzi, wolałabym, żebyś został.- Zostanę więc - stwierdził Cullie, przytulając mnie.- Gdzie jest sypialnia? Nigdy jeszcze niespałem w tak dużym domu, mogę się zgubić!- Nie zgubisz się - powiedziałam, biorąc Culliego pod ramię i wiodąc go w górę poreprezentacyjnych schodach Klonowego Dworku.Kiedy weszliśmy do sypialni, Cullie wziął mnie za rękę i zaprowadził do łóżka.- Jestem potwornie zmęczona - mruknęłam, opierając mu głowę na ramieniu.Cullie wziął mnie na ręce i położył na łóżku.- Wskakuj pod kołdrę, babo - rozkazał mi.193 Posłuchałam z radością, przykrywając się puchową kołdrą, przekręcając na bok i zwijając w kłębek.- A co z tobą? Zamierzasz też się położyć? - spytałam śpiąco.- Zaraz - szepnął.Usłyszałam, że się rozbiera i kładzie ubranie na szafce przy łóżku.Potem poczułam, że wpełza podkołdrę i układa się koło mnie.- Mmmmm.- zamruczałam, kiedy przytulił się do moich pleców.-Opowiesz mi coś na dobranoc, Cullie? Opowiedz mi o MARLOWE, o wyprawach żeglarskich, odalekich krajach i gatunkach kaczek.Opowiedz mi wszystko o.Nawet nie zauważyłam, kiedy zasnęłam, w objęciach silnych ramion żeglarza Culliego, grzana jegodelikatnym, słodkim oddechem na moim policzku.***Następnego dnia rano z kolei Cullie spał smacznie pod kołdrą, ja tymczasem zmywałam powczorajszej kolacji w kuchni na dole.Właśnie kończyłam, gdy wszedł do kuchni, chwycił mnie odtyłu i pocałował.- Jak ci się spało? - zapytał.- Całkiem niezle, zważywszy na okoliczności.A tobie?- Wyśmienicie.Byłaś przecież tuż obok mnie.Facet był nieprawdopodobnie dobry, i to mniemartwiło.Moja mama, zawsze widząca ciemne, podstępne elementy, zwłaszcza w przypadkumężczyzn, zwykła była mówić, że jeśli mężczyzna wydaje się za dobry, żeby to było prawdziwe, tonajpewniej tak jest.- Masz teraz ochotę na kawę?- Z przyjemnością.Nalałam kawę dla nas obojga i zaproponowałam, żebyśmy usiedli [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • igraszki.htw.pl