[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Gabriel porwałją w ramiona tak gwałtownie, jak tonący czepia się zbawczej skały.Gdywreszcie ich usta się rozłączyły, Psyche ju\ traciła oddech.I wtedy wy-szeptał w jej włosy:- Nie mówiłem o tym z nikim od dnia, kiedy porzuciłem dom,a wkrótce potem i Anglię.Ojciec przekonał mnie, \e rodzina Sylviemo\edomagać się aresztowania mnie, choć teraz sądzę, \e nigdy by do tegoniedoszło.Jej bliscy chcieli jedynie, \eby smutne okoliczności jej śmierciposzły w niepamięć.Psyche uznała, \e Gabriel poszedł na wygnanie bezzasadnie.Gniewojca i poczucie winy pozbawiły go przyjaciół i wszelkiej pomocy.Przezcałe lata nikt go nie wspomagał w samotnej walce, którą toczył, usiłującprze\yć.Prze\ył jednak, odniósł sukces, a lata walki tylko go zahartowały.- Jesteś teraz mocniejszy i mądrzejszy, bo musiałeś pokonać ból.Wiele te\ zobaczyłeś, podró\ując po świecie - powiedziała.- Myślę jednak, \e powinieneś ju\ zakończyć tę wędrówkę.Trzymał ją w objęciach, a ona wsparła głowę o jego pierś.Mo\e niechciał, \eby widziała teraz jego twarz.Zanadto nawykł do samotnejwalki.Rozumiała to.Czy jednak kiedykolwiek wyjdzie zza barykady,którą się odgrodził od reszty świata, lub pozwoli jej tam wejść? Uczyniłjednak pierwszy krok w tym kierunku, wyznając jej prawdę o skandalusprzed lat, który zniszczył jego młodość.Przez długie minuty stali bez ruchu, wreszcie Gabriel niechętnieuniósł głowę i rozluznił uścisk.- Chyba wkrótce podadzą obiad.Kładą się tu spać bardzo wcześnie,a ty musisz się przecie\ umyć.Psyche spojrzała na swój lniany kostium pełen plam po trawie i roz-darty w kilku miejscach podczas ucieczki.Potrzebowała nie tylko mydła iwody, ale przecie\ nie wzięła \adnych baga\ów.Nie chciała zawracaćgłowy Gabrielowi swoimi kłopotami.I tak miał dosyć zmartwień,zwłaszcza decydując się na pobyt w tym upiornym domu.Ujęła go zarękę, którą ku niej wyciągnął, i wrócili razem do wielkiego dworu.Byli283 ju\ blisko bocznych drzwi, gdy nagle wybiegła z nich niedu\a, za\ywnajejmość w średnim wieku.- Paniczu Gabrielu! - zawołała rozpromieniona.- Czy to pan?Gabriel puścił dłoń Psyche, kilkoma wielkimi krokami podszedł doniewiasty i uniósł ją nad ziemią w potę\nym uścisku.Psyche uśmiechnęła się.Nie wiedziała, kim ta niewiasta jest, ale byłapierwszą osobą, która się cieszyła z jego powrotu.Widać było, \e Gabrielją lubił, Psyche było więc obojętne, czym się trudni i jak zwie.Wszystko się za chwilę wyjaśniło.Gabriel postawił z powrotem naziemi ową pulchną damę o siwiejących włosach i zwrócił się ku Psyche:- To pani Parslip, moja niegdysiejsza niania, która pózniej była za-stępczynią gospodyni.Pani Parslip, to panna Hill, moja.narzeczona.- Witam panienkę i winszuję wam obydwojgu.Ale teraz ju\ nie za-stępuję gospodyni, tylko sama nią jestem - poprawiła go.- Trudno mi uwierzyć, \e pani tu została, słu\ąc u mego ojca.To niejest pan łaskawy dla swojej słu\by.- Och, on co tydzień chce mnie wyrzucić - pani Parslip wzruszyłaramionami - ale ja się nim nie przejmuję.Widzi pan, wszyscy moi krewniju\ nie \yją, nie miałabym więc gdzie pójść.A poza tym ja jedna wiem,jak zrobić taki pudding ze śliwkami, który on lubi, no więc zostaję.- Powinien być rad z tego powodu.- Psyche podała jej rękę.Gospodyni zło\yła jej wytworny ukłon, a potem ujęła ją za końcepalców i uśmiechnęła się szeroko.- Jaka z pani piękna dziewczyna, choć mo\e nie wypada tego mówićakurat mnie!Gabriel uśmiechnął się, a Psyche tak ucieszyło, \e odnalazł choćjedną przyjazną duszę, \e chętnie by te\ ją uściskała.- Musi mi pani opowiedzieć, jakim był chłopcem - podsunęła jej.Gabriel skrzywił się.- Tylko nie o sprzątaniu kominka - zastrzegł - no i nie o tym, jak wkuchni upuściłem raz całą miskę galarety na podłogę!- Ale\ to właśnie najlepsza historyjka! - zachichotała pani Parslip iprzyjrzała mu się du\ymi, orzechowymi oczami, a potem poklepała go poręce.- Widzę, \e nie zawsze się panu dobrze wiodło, paniczu Gabrielu.284 - Czy a\ tak bardzo to widać? - spytał, unosząc brwi.- Ach, ma pan to wypisane na twarzy.Przedtem nigdy pan nie miałtakiego czujnego spojrzenia.Ale widzę te\, \e pańskie serce wcią\ jestzacne.Na pięknego mę\czyznę pan wyrósł, paniczu Gabrielu.Zawszebyłam tego zresztą pewna.Szkoda, \e matka nie mo\e pana terazwidzieć.Uśmiech Gabriela zgasł.- O, tak - odparł, ale zaraz zmienił temat.- Czy mo\e nam panipomóc? Musieliśmy w pośpiechu opuścić Londyn, w połowie balu ma-skowego.- Pewnie dlatego wygląda pan niczym jakiś Cygan - stwierdziła rze-czowo pani Parslip.-Wcią\ się pana \arty trzymają?- Niezupełnie, ale stanowczo powinniśmy się przebrać.Jeśli zostałytu jakieś moje stare ubrania, to poradzę sobie.Czy któraś z sukien matkibędzie pasować na pannę Hill?Gospodyni przyjrzała się uwa\nie Psyche.- Mo\e i tak.Przesypałam jej suknie ziołami, \eby nie wdały sięmole.Mo\e tu i ówdzie trzeba będzie co nieco ująć, ale myślę, \e temupodołam.Zobaczę, co da się znalezć, a panu przyniosę te\ brzytwę.-Brudny jak nieboskie stworzenie, a zawsze był z niego taki schludnychłopiec - zwierzyła się na ucho Psyche.- Proszę za mną do pokojów,bo jak się spóznicie na obiad, pański ojciec będzie straszliwie pomstował.Zupełnie jakby mówiła do małego chłopca, jakby Gabriel, jeszcze wkrótkich spodenkach, przestał jadać w pokoju dziecinnym i szykował siędo pierwszego obiadu razem z dorosłymi.Psyche się uśmiechnęła.Zradością powitała te\ perspektywę wło\enia przyzwoitej sukni i spo-sobność ubrania się nale\ycie na wieczorny posiłek.Wystarczy ju\, \ebędzie musiała siąść do stołu z tym brutalem, który - być mo\e - spłodziłGabriela.Wydawali się tak niepodobni do siebie, pod ka\dym względem.Czy podejrzenia tego człowieka były słuszne? W kręgach socjetyromanse zdarzały się dość często, ale Psyche nie słyszała nic o matceGabriela.Czy stary Sinclair padł ofiarą własnych uprzedzeń?Poszli posłusznie za gospodynią głównymi schodami do skrzydła zniezamieszkanymi pokojami.Przygotowano im dwie sypialnie, w dośćdu\ym pośpiechu, sądząc z rezultatów, a słu\ąca wcią\ jeszcze strzepy-wała poduszki w pomieszczeniu, do którego weszła Psyche.Zawahała285 się na progu, a wtedy, choć nie miała zamiaru podsłuchiwać, usłyszała, \egospodyni mówi do Gabriela:- Próbowała go od tego odwieść, paniczu.Błagała go, \eby paniczowipozwolił zostać.- Moja matka? Przecie\ się ze mną wcale nie widziała.Kiedy mi po-wiedział, \ebym się wynosił, czekałem na nią, ale nawet nie wyszła z po-koju.W sypialni Psyche słu\ąca, czerwona i zakłopotana, wyjaśniała:- Ju\ wszystko gotowe, panienko, w dzbanku jest gorąca woda, aręczniki na krześle [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • igraszki.htw.pl