[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Możemy ci powiedzieć, sam się przekonasz, że szukamy za pomocą dedukcji.Dwie osoby, które miały znaczki…— Nie wiadomo dokładnie jakie — wtrącił Pawełek.— Ale na pewno miały i w dodatku drogie.No więc te dwie osoby miały albo adres, albo numer telefonu pana Barańskiego.I pan Fajksat interesuje się jego miejscem zamieszkania.— Skąd wiecie?— Sły… — zaczął Pawełek.— Znamy jednego takiego, który zna pana Fajksata — przerwała Janeczka z pośpiechem.— To jest kumpel kumpla ze szkoły.Można się dowiedzieć wszystkiego.— A te dwie osoby z adresem i numerem telefonu, to kto?— Obie już nie żyją — wyznał Pawełek głosem tak ponurym, że dziadek aż znieruchomiał z zapaloną zapałką w ręku.— Nie chcecie chyba powiedzieć, że zostały zamordowane…?!— E, nie…— Nikt się tym nie zajmował i żadnego śledztwa nie było, więc na pewno nie — zapewniła Janeczka z odrobiną żalu.— Możemy ci powiedzieć, proszę bardzo.Pan Spayer i pan Borowiński.— I pani Spayerowa — przypomniał Pawełek.— Możliwe, że to ona miała ten numer, a nie jej mąż.Umarła nie tak dawno.Dziadek wrzucił do popielniczki zgaszoną zapałkę i przechylił się na oparcie fotela.— No więc, to tak właśnie wyglądało, jak przeprowadzałem moje poszukiwania — wyznał smętnie.— Albo mi ktoś przepadał, albo nie chciał nic mówić, albo okazywało się, że umarł.Najgorsi byli spadkobiercy.Jeżeli udało im się cokolwiek odziedziczyć, nie mieli kompletnie, przypuszczam, że w obawie przed podatkiem spadkowym.Nie miałem na to wpływu, nie mogłem przecież wdzierać się do ludzi przemocą i szukać po kątach ich znaczków…— Przemocą do bani — mruknął Pawełek.— O wiele lepiej podstępem.— Nie zamierzacie chyba… — zaczął gwałtownie dziadek, ale Janeczka przerwała mu od razu.— Na razie nic nie zamierzamy.Chcemy osobiście poznać panią Nachowską i potem się dopiero zastanowić.Poznawanie porządnych osób nie jest niebezpieczne…* * *Pani Nachowską mieszkała w przedwojennym domu na Wilczej, na trzecim piętrze.Winda działała.Majestatycznie popłynęła ku górze i zatrzymała się z gwałtownym, niespodziewanym podskokiem.Zadzwonili do wysokich, dwuskrzydłowych, oszklonych na górze drzwi.— Może jednak trzeba było przedtem się z nią umówić — zauważył krytycznie Pawełek, kiedy dzwonili trzeci raz.— Nikogo nie ma w tym domu.— Może i trzeba było, ale jak nie działa, to co ci poradzę? — odparła gniewnie Janeczka.— Pomyłka i pomyłka, a jak nie pomyłka, to albo pralnia, albo urząd.— Spróbujmy jeszcze… — zaczął Pawełek i nie dokończył.Wysokie, wąskie skrzydło drzwi otworzyło się nagle do połowy i pojawiła się jakaś pani, widoczna w trzech czwartych.— My do pani Nachowskiej — powiedziała pośpiesznie Janeczka, grzecznie dygając.— To ja— odparła pani.— Słucham?Była szczupła, szpakowata, średniego wzrostu, miała miłą twarz, bardzo bladą i niebieskie oczy o jakimś dziwnym wyrazie.Zadała krótkie pytanie i mocno zacisnęła usta.Janeczka doznała wrażenia, że trzeba szybko przystąpić do rzeczy, bo inaczej pani Nachowska znów zamknie te drzwi i drugi raz ich nie otworzy.— Roman Chabrowicz, ekspert filatelistyczny.Pani go zna, to jest nasz dziadek.My też się nazywamy Chabrowicz.Chcieliśmy panią poprosić… To znaczy, porozmawiać…— O znaczkach — wtrącił Pawełek.Pani uczyniła głową maleńki ruch, drgnięcie, jakby się chciała obejrzeć i przemocą powstrzymała tę chęć.Odrobinę przymknęła drzwi.— Idźcie stąd — szepnęła tak cicho, że prawie nie było słychać, po czym dodała głośniej.— Przykro mi, proszę powiedzieć panu Chabrowiczowi, że ja się już tym nie zajmuję…— Nie — przerwała Janeczka, niepewna, czy nie doznała złudzenia.— To nie dziadek, to my.Chodzi nam o pana Borowińskiego…Pani Nachowska jakby się lekko żachnęła.— Nie znam.Państwo wybaczą.Jestem zajęta… Jestem chora [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • igraszki.htw.pl