[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Oczywiście, nie mógł pan przypuszczać, że to przypadkowe spotkanie przyniesie tak wspaniałe owoce.– Rozwinięcie całego pańskiego planu było bez zarzutu.W imieniu Custa napisał pan do fabryki pończoch prosząc o znaczną partię towaru.Sam wysłał pan swojemu kozłowi ofiarnemu pewną ilość rozkładów ABC zapakowanych identycznie jak pończochy.Do Custa napisał pan na maszynie list, rzekomo od tej samej firmy, proponujący mu pensję i prowizję.Pański plan był tak dokładnie przygotowany z góry, że napisał pan wszystkie listy wysyłane później do Custa, następnie zaś przysłał mu maszynę, na której listy te były pisane.– Naturalnie musiał pan znaleźć dwie ofiary, których nazwiska zaczynałyby się na „A” i „B” i które mieszkają w miastach o odpowiedniej nazwie.Na Andover zwrócił pan uwagę jako na spokojne, ustronne miasteczko, a rozpoznanie wstępne kazało panu wybrać sklep pani Ascher jako scenę pierwszej zbrodni.Jej nazwisko było wyraźnie wypisane nad drzwiami i bez trudności dowiedział się pan, że zawsze jest sama w sklepie.Ta zbrodnia wymagała opanowania, odwagi i odrobiny szczęścia.– Przechodząc do litery „B” zupełnie zmienił pan taktykę.Przecież samotne kobiety w sklepikach mogły zostać ostrzeżone.Wyobrażam sobie, że chodził pan po kawiarniach i herbaciarniach, żartował z kelnerkami i w ten sposób znalazł odpowiednią dla pańskich celów dziewczynę, której nazwisko zaczynało się na właściwą literę.Betty Barnard musiała się panu wydać właśnie kimś, kogo pan szukał.Spotykał się pan z nią kilka razy i pod pretekstem, że jest żonaty, wybierał pan na spotkania raczej ustronne miejsca.Po takich przygotowaniach zabrał się pan do prawdziwej roboty.Posłał pan Custowi listę ewentualnych odbiorców w Andover i polecenie, aby udał się tam w określonym dniu, a do mnie zredagował pan pierwszy list podpisany A.B.C.W dniu wyznaczonym pojechał pan do Andover i zabił panią Ascher bez przeszkód, które mogłyby pokrzyżować dalsze plany.Morderstwo nr 1 zostało pomyślnie dokonane.– Przy drugiej zbrodni był pan ostrożniejszy i właściwie wykonał plan o dzień za wcześnie.Jestem pewien, że Betty Barnard zginęła przed północą dwudziestego czwartego lipca.– Przechodzimy teraz do morderstwa nr 3, tego najważniejszego z pańskiego punktu widzenia, prawdziwego morderstwa.Trudno wyrazić, ile pochwał należy się tutaj Hastingsowi, który rzucił prostą i zdawałoby się samo przez się zrozumiałą myśl w kwestii, na którą nikt nie zwrócił uwagi.Wyraził przypuszczenie, że trzeci list mógł być rozmyślnie błędnie zaadresowany.I miał rację.Po stokroć miał rację! Ten prosty fakt całkowicie wyjaśnia wątpliwość, która dręczyła mnie od początku: dlaczego listy adresowane były do Herkulesa Poirota, prywatnego detektywa, a nie do policji? Błędnie składałem to zrazu na jakieś względy osobiste.Nic podobnego! Listy wysyłał pan do mnie, ponieważ istotą pańskiego planu było, że jeden z nich będzie źle zaadresowany i nie dojdzie w porę.A przecież list do Scotland Yardu nic mógł trafić pod niewłaściwy adres! Więc musiał pan mieć jakiś adres prywatny.Wybrał pan mnie, jako człowieka dość szeroko znanego, który na pewno odda list policji, a ponadto jako prawdziwy Anglik, miał pan ochotę wystrychnąć na dudka cudzoziemca.Bardzo to było sprytne.Whitehaven, Whitehorse – to omyłka całkiem zrozumiała.Jeden Hastings był na tyle spostrzegawczy, że nie zwracając uwagi na subtelności doszedł prosto do oczywistego celu.Naturalnie list został rozmyślnie źle zaadresowany.Policja miała być naprowadzona na ślad dopiero po dokonaniu zbrodni.Wieczorne spacery brała podsunęły panu doskonałą sposobność.A strach przed A.B.C.tak opanował już wówczas opinię publiczną, że możliwość pańskiej winy nie zaświtała nikomu w głowie.Wraz ze śmiercią brata cel pański został oczywiście osiągnięty.Dalsze morderstwa nie były już potrzebne.Gdyby jednak seria urwała się bez widocznego powodu, ktoś mógłby zacząć coś podejrzewać.– Pański kozioł ofiarny, Cust, grał dotychczas rolę człowieka niewidocznego, bo nie zwracającego niczyjej uwagi.Rolę tę grał tak dobrze, że nikt nie zauważył go nawet na terenie trzech kolejnych morderstw.Ku pańskiemu rozczarowaniu nie było nawet mowy o jego odwiedzinach w Combeside.W natłoku silniejszych wrażeń panna Grey zupełnie o nim zapomniała.– Nie brak panu odwagi i pomysłowości, a więc zdecydował się pan na czwarte morderstwo.Tym razem chciał pan zatrzeć ślady.Jako teren swojej działalności obrał pan Doncaster.Plan był nad wyraz prosty.Pańska obecność w Doncaster całkowicie wytłumaczona.Firma skierowała tam pana Custa.Śledził pan tego biedaka i chciał skorzystać ze sposobności.Szczęście panu dopisywało.Pan Cust poszedł do kina.To upraszczało sprawę.Usiadł pan o kilka miejsc obok niego.Kiedy wstał i ruszył w stronę wyjścia, pospieszył pan za nim.Potknął się pan, pochylił i pchnął nożem człowieka drzemiącego w poprzednim rzędzie.Zrzucił pan rozkład ABC na kolana ofiary, a w ciemnym korytarzu zderzył się z Custem, otarł nóż o jego rękaw i wsunął mu do kieszeni.– Tym razem nie troszczył się pan bynajmniej o dobór ofiary zaczynającej się na „D”.Każdy mógł spełnić zadanie.Słusznie pan przypuszczał, że będzie to potraktowane jako omyłka.Na pewno w pobliżu musiał siedzieć ktoś o właściwym nazwisku.Wszyscy pomyślą, że właśnie tamten miał być upatrzonym celem.– A teraz, drodzy przyjaciele, spójrzmy na sprawę z punktu widzenia fałszywego A.B.C., czyli Custa.Morderstwo w Andover przeszło dlań niepostrzeżenie.Sprawa w Bexhill zdziwiła go i zaskoczyła.Dlaczego i tym razem był na miejscu? Potem przyszła zbrodnia w Churston i wielkie nagłówki w gazetach.Zbrodnia w Andover, kiedy był tam obecny, zbrodnia w Bexhill, a teraz znowu.Trzy morderstwa, a za każdym razem on był w pobliżu.Epileptycy cierpią często na chwilowe utraty pamięci i nie wiedzą, co w takich okresach robili.Nie wolno zapominać, że Cust to osobnik wrażliwy, neurastenik szczególnie podatny sugestiom.Wreszcie otrzymuje polecenie, żeby udać się do Doncaster.– Doncaster! Przecież tam A.B.C.zapowiedział czwartą zbrodnię.Custowi musiało się to wydać palcem losu.Traci głowę.Wyobraża sobie, że gospodyni przygląda mu się podejrzliwie.Mówi jej, że jedzie do Cheltenham, naprawdę jednak wybiera się do Doncaster.Uważa to za swój obowiązek.Po południu idzie do kina.Cóż, mógł się zdrzemnąć na parę minut.Trudno sobie wyobrazić jego uczucie, gdy po powrocie do hotelu znajduje ślady krwi na rękawie i zakrwawiony nóż w kieszeni.Wszelkie trwożliwe podejrzenia zmieniły się w pewność.To on! On jest mordercą! Przypomina sobie bóle głowy, utraty pamięci.Nabiera przekonania, że on, Aleksander Bonaparte Cust, jest szaleńcem o zbrodniczych skłonnościach.Od tej chwili zaczyna zachowywać się jak tropione zwierzę.Wraca do swojego mieszkania w Londynie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • igraszki.htw.pl