[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wiedział, jak się borykamy.Ta bieda! Wiedział, że pożyczka we właściwym czasie mogła zapewnić Robertowi specjalną kurację i wszystko potoczyłoby się inaczej.No cóż, kara go nie ominęła.Mówiła głębokim, smutnym głosem.„Cóż za niezwykła kobieta — myślała Emilia.— Piękna i przerażająca jak postać z tragedii greckiej”.— Może jeszcze nie będzie za późno — mówiła pani Gardner.— Napisałam dzisiaj do prawników w Exhampton, aby się dowiedzieć, czy mogłabym dostać z góry pewną sumę pieniędzy.Kuracja, o której mówiłam, ma wiele wspólnego ze znachorstwem, ale w wielu przypadkach okazała się bardzo skuteczna.Emilio, jakież to będzie cudowne, gdy Robert znów będzie mógł chodzić! — Twarz jej rozjaśniła się, jakby padło na nią światło lampy.Emilia była już zmęczona.Miała za sobą długi, pracowity dzień, jadła niewiele albo zgoła nic i wyczerpały ją tłumione emocje.Pokój oddalał się i przybliżał.— Źle się czujesz, moja droga?— Nie, wszystko w porządku — Emilia z trudem wykrztusiła te słowa i ku swemu zdziwieniu, irytacji i upokorzeniu wybuchnęła nagle płaczem.Pani Gardner nawet nie usiłowała wstać, aby ją pocieszyć, za co Emilia była jej wdzięczna.Siedziała w milczeniu, dopóki łzy nie przestały płynąć.Potem zamyślona powiedziała cicho:— Biedne dziecko.To fatalne, że Jim Pearson został aresztowany… fatalne.Tak bym chciała, żeby coś się z związku z tym dało zrobić.RozmowyZostawiony sam sobie Charles Enderby nie ustawał w wysiłkach, aby zaznajomić się z życiem, jakie toczyło się w wiosce Sittaford.Zwrócenie się w tym celu do pani Curtis przypominało odkręcenie kurka hydrantu.Słuchając w lekkim oszołomieniu strumienia opowieści, wspomnień, pogłosek i domysłów wraz z towarzyszącymi im drobiazgowymi szczegółami, usiłował mężnie odsiewać ziarno od plew.Następnie wymieniał kolejne nazwisko i natychmiast strumień wymowy zwracał się w tym kierunku.Dowiedział się wszystkiego o kapitanie Wyatcie, o jego tropikalnych humorach, grubiaństwie, o jego kłótniach z sąsiadami i rzadkich przypływach łaskawości, kierowanej zazwyczaj w stronę przystojnych młodych pań.O tym, jak dręczy swego hinduskiego służącego, jak dziwne ma pory posiłków, wraz z dokładnym opisem potraw, które się na nie składają.Dowiedział się o bibliotece pana Rycrofta, o jego środkach na wzmacnianie włosów, o ścisłym przestrzeganiu zasad czystości i punktualności, o jego przesadnym zainteresowaniu sprawami innych ludzi, o tym, że niedawno sprzedał kilka starych cennych przedmiotów osobistych, o jego niepojętym zamiłowaniu do ptaków oraz o ogólnym mniemaniu, że pani Willett chce go złapać na męża.Wysłuchał też wieści o pannie Percehouse z jej ostrym językiem, o tym, jak znęca się nad swym siostrzeńcem, który to siostrzeniec podobno prowadzi wesołe życie w Londynie.Znowu słuchał o przyjaźni majora Burnaby’ego z kapitanem Trevelyanem, o ich wspomnieniach z przeszłości i upodobaniu do szachów.Usłyszał wszystko, co wiedziano o paniach Willett, włącznie z przekonaniem, że panna Violetta Willett tylko bałamuci pana Ronniego Garfielda i wcale jej na nim nie zależy.Dowiedział się, że chodzi ona na tajemnicze wycieczki na wrzosowiska i że widziano ją tam spacerującą z jakimś młodym człowiekiem.Niewątpliwie z tej przyczyny, jak podejrzewała pani Curtis, panie Willett przybyły do tego opuszczonego miejsca.Matka ją wywiozła, „aby skończyć z tym od razu”.Ale przecież „dziewczęta potrafią być znacznie bardziej przebiegłe, niż to się wydaje ich mamom!” Zastanawiająco mało natomiast można się było dowiedzieć o panu Duke’u.Przebywał tu od niedawna i jego zainteresowania ograniczały się do ogrodnictwa.O wpół do czwartej pan Enderby wyruszył na spacer, gdyż kręciło mu się w głowie od rewelacji pani Curtis.Miał zamiar zacieśnić znajomość z siostrzeńcem panny Percehouse.Ostrożny rekonesans w sąsiedztwie domku panny Percehouse okazał się daremny, lecz szczęśliwym trafem wpadł na młodego człowieka, gdy ten wychodził właśnie, strapiony, z bramy Rezydencji Sittaford.Z jego wyglądu można było wnioskować, że go stamtąd ostro odprawiono.— Halo — powiedział Charles.— To pewnie dom kapitana Trevelyana?— Zgadza się — potwierdził Ronnie.— Chciałem rano zrobić jego zdjęcie.Do mojej gazety, wie pan — dodał.— Ale ta pogoda nie nadaje się do robienia zdjęć [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • igraszki.htw.pl