[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nie chciałem wywołać awantury - powiedział ale straciłem panowanie nad sobą.Cóż, prędzej lub później do czegoś podobnego dojść musiało.Umówiłem się z Pat w Savoyu.Idzie pan w tamtą stronę, inspektorze?- Nie.Wracam do Baydon Heath.Chciałem tylko o coś pana zapytać.- Słucham, inspektorze?- Wszedł pan do gabinetu i mnie tam zobaczył, zrobił pan wtedy zdziwioną minę.Dlaczego?- Pewno dlatego, że nie spodziewałem się zastać pana.Liczyłem, że za biurkiem zobaczę brata.- Nie powiedziano panu, że brat wyszedł?- Przeciwnie.Powiedziano mi, że jest w gabinecie.- Aha.Rozumiem.Gabinet ma tylko jedno wyjście, ale z pokoju sekretarki prowadzą drugie drzwi, prosto na korytarz.Zapewne pan Fortescue z nich skorzystał.Ale to dziwne, że nie wspomniała o tym pani Hardcastle.- Może poszła po filiżankę herbaty - roześmiał się Lance.- Aha.Może.zapewne.Lancelot spojrzał bystro na detektywa.- Jakiś nowy pomysł, inspektorze? - zapytał.- Nie.Zastanawia mnie tylko parę drobnych szczególików.XXIVInspektor Neele jechał pociągiem do Baydon Heath i po drodze rozwiązywał krzyżówkę w „Timesie” z wyjątkowo miernym powodzeniem.Jego uwagę zaprzątały rozmaite możliwości.W podobny sposób przebiegał wzrokiem wiadomości ze świata.„Trzęsienie ziemi w Japonii.Odkrycie złóż uranu w Tanganice.Zwłoki marynarza wyrzucone przez morze w okolicy Southampton.Groźba strajku dokerów.Dalsze ofiary chuligańskich wybryków.Nowy specyfik niezwykle skuteczny w zaawansowanym stadium gruźlicy”.Treść artykułów tworzyła cudaczny wzór na drugim planie świadomości.Ostatecznie Neele wrócił do krzyżówki i błyskawicznie rozszyfrował trzy wyrazy.Kiedy dotarł wreszcie do Domku pod Cisami, zdobył się na decyzję.- Co z panną Marple? - zapytał swojego sierżanta.- Nie wyjechała jeszcze’?- Skąd znowu! - odparł Hay.Jest i strasznie się zaprzyjaźniła z tą starą z piętra.- Rozumiem.A teraz gdzie jej szukać? Chciałbym z nią pogadać.W kilka minut później nadeszła panna Marple, zaróżowiona i lekko zdyszana.- Życzył pan sobie, inspektorze, pomówić ze mną - zaczęła.- Bardzo przepraszam, że kazałam na siebie czekać, lecz sierżant Hay nie od razu mnie znalazł.Byłam w kuchni, żeby pochwalić panią Crump za doskonałe ciasto.Ona ma, inspektorze, cudownie lekką rękę.Wczoraj zrobiła poemat, nie suflet! Widzi pan, zagadkową sprawę najlepiej rozwiązywać etapami, po trochu.Dla policji to niełatwe zadanie, prawda? Przy formalnym śledztwie trzeba podchodzić do zagadnienia mniej lub więcej prosto z mostu.Ale starsza pani jak ja! Cóż, inspektorze, każdy spodziewa się, że taka musi paplać na sto obojętnych tematów.A można rzec, że droga do serca kucharki wiedzie przez jej suflety i ciasta.- Naprawdę chciała pani porozmawiać z kucharką o Gladys Martin, prawda?- Ma się rozumieć, panie inspektorze.O Gladys.I pani Crump niejedno mogła powiedzieć o biednej dziewczynie.Nie w kwestii morderstwa, oczywiście.Dowiedziałam się o nastrojach i humorach Gladys, o rozmaitych głupstwach, które ostatnio mówiła.Nie chodzi mi o głupstwa w sensie niedorzeczności.Nic podobnego.Miałam na myśli drobiazgi bez znaczenia.- Opłaciła się pogawędka? zapytał detektyw.- Aha.Nawet sowicie A ogólnie biorąc, sadzę, że tajemnica rozjaśnia się nieco.Przyzna mi pan racje, inspektorze.- I tak, i nie - odparł Neele.Był zadowolony, że sierżant Hay wyszedł z pokoju, gdyż zamierzał pokierować rozmową w sposób, wyrażając się najoględniej, nietradycyjny.- Proszę pani - zaczął - chciałbym pomówić z panią serio.- Służę, inspektorze.- W pewnym sensie, proszę pani, reprezentujemy odmienne punkty widzenia.Przyznaję, że w Scotland Yardzie słyszałem o pani coś niecoś - uśmiechnął się dyskretnie.Jest tam pani dobrze znana.Starsza pani zrobiła lekko zakłopotaną minę.- Nie mam pojęcia, czemu tak się działo powiedziała - ale nieraz miałam do czynienia ze sprawami, które nie powinny mnie obchodzić.Chodzi mi o morderstwa i rozmaite niezwykłe wydarzenia.- Przy sposobności zyskała pani doskonałą reputację - uśmiechnął się inspektor Necie.- Może.Sir Henry Clithering to mój stary przyjaciel.- Jak już nadmieniłem - podjął detektyw - reprezentujemy odmienne punkty widzenia.Można by je nazwać: racjonalny oraz irracjonalny.Panna Marple pochyliła głowę na bok, w sposób bardzo dla niej charakterystyczny.- Ciekawe.Co pan przez to rozumie, inspektorze?- Istnieje, proszę pani, racjonalny sposób oceny wydarzeń.Pierwsze morderstwo przynosi korzyści pewnym osobom.Wyrażając się ścisłej, szczególnie jednej osobie.Na drugim zyskuje ta sama osoba.Trzecie tłumaczą względy bezpieczeństwa.- Przepraszam.Które morderstwo nazywa pan trzecim? - zapytała panna Marple i porcelanowo-błękitnymi oczyma spojrzała bystro w twarz detektywa.- O to chodzi! Parę dni temu omawialiśmy sprawę z naczelnikiem Wydziału Śledczego i coś, co on powiedział, wydało mi się nielogiczne.Teraz rozumiem.Sugerowałem się kolejnością wydarzeń z wierszyka.Król w skarbcu, klotowa w salonie, służebna przy wietrzeniu ubrań.- Właśnie! - podchwyciła starsza dama.W wierszyku jest taka kolejność.Oczywiście jednak Gladys została zamordowana wcześniej niż Adela Fortescue.- Zapewne.Albo raczej z całą pewnością, proszę pani.Gladys odnaleziono krótko przed północą.Niepodobna było określić dokładnie, od jak dawna nie żyje.Ale jestem głęboko przekonany, że zginęła około piątej po południu, ponieważ.- Ponieważ w przeciwnym razie - przerwała panna Marple - niewątpliwie zaniosłaby do biblioteki drugą tacę.Naturalnie! Gladys podała herbatę, poszła do kuchni, wróciła do hallu z drugą tacą i w tym momencie coś zaszło.Usłyszała coś lub zobaczyła.Pytanie, co to było? Albo kto? Dubois mógł pojawić się na schodach, odwiedziwszy salonik pani Fortescue.Adorator Elanie, Gerald Wright, mógł wejść do domu bocznymi drzwiami.W każdym razie coś odwróciło uwagę dziewczyny od tacy i zwabiło ją do ogrodu.Dalsze wydarzenia musiały nastąpić szybko.Gladys nie marudziłaby na dworze, bo było zimno, a miała na sobie tylko lekką sukienkę.- Najzupełniej słusznie - zgodziła się panna Marple.Linijka „Służąca w ogrodzie wietrzy ubrań stos” nie odpowiada faktom.Gladys nie mogła wietrzyć ubrań o tej porze dnia i oczywiście nie wyszłaby na podwórze bez wierzchniego okrycia.Umieszczenie jej zwłok pod sznurami do suszenia bielizny to maskowanie, jak klamerka zaciśnięta na nosie.Chodziło o to, by wszystko zgadzało się z wierszykiem.- Właśnie! To szalona koncepcja - powiedział Neele a zarazem jedyna zasadnicza rozbieżność naszych poglądów.Nic mogę, nie jestem w stanie przełknąć całej historii z tym wierszykiem.- Musi pan jednak przyznać, inspektorze, że historia z wierszykiem pasuje.- Pasuje, ale w innej kolejności.Wierszyk sugeruje, że służebna padła ofiarą trzeciego morderstwa [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • igraszki.htw.pl